To już nie wróci: "Internet" w każdym domu, czyli co się stało z telegazetą

Lokowanie produktu

Internet powstał w latach 60. ubiegłego wieku, ale wiele czasu minęło zanim stał się powszechnie dostępny. Za pierwsze rozpowszechnione usługi dostępu do sieci należy uznać amerykańskie usługi takie jak Prodigy, Compuserve czy America On-Line.

24.10.2015 18.28
To już nie wróci: „Internet” w każdym domu, czyli co się stało z telegazetą

Czym były te usługi? Często myślimy, z dzisiejszej perspektywy, że były do usługi dostępu do Internetu (ang. ISP, czyli Internet Service Providers). W rzeczywistości jednak tworzyły one odrębną infrastrukturę. Użytkownicy poszczególnych serwisów mogli korzystać ze wspólnych usług, dyskutować na forach, lub wymieniać się wiadomościami e-mail - wszystko jednak w obrębie danego serwisu. Do połączenia się z usługą używano modemu i linii telefonicznej. Interfejs do usługi był narzucony przez usługodawcę - dziś nazwalibyśmy to "przeglądarką".

prodigy_login_large

Te usługi przypominają najbardziej nie internet jaki znamy dziś ale właśnie teletekst - czyli predefiniowany zbiór stron, który można przeglądać jedynie w sposób proponowany przez dostawcę usługi.

Podejmując się pisania o usłudze takiej jak teletekst, należy wyjaśnić jedną rzecz. Nazywanie każdej usługi teletekstowej "telegazetą" jest błędem. Telegazeta to teletekst Telewizji Polskiej. Jednak dla porządku możemy uznać, że nazwa ta uległa do pewnego stopnia leksykalizacji - tak jak nazwy Adidas, czy Elektrolux.

Krótka historia teletekstu

Pomysł na przesyłanie dodatkowej informacji w sygnale telewizyjnym zrodził się na początku lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku w Anglii. Możemy nawet ustalić konkretną osobę, która zaprojektowała pierwszy taki system. Był to pracujący dla Philipsa inżynier i projektant John Adams.

Potrzebą, która stała za tym wynalazkiem była chęć zapewnienia farmerskim społecznościom w Wielkiej Brytanii dostępu do wiadomości ze świata, informacji o pogodzie, oraz wszelkich danych, których mogliby potrzebować. Do tych położonych w odległych miejscach rolniczych wiosek często nie docierały gazety i czasopisma, natomiast docierał tam sygnał radiowy i telewizyjny.

Stworzony przez Adamsa projekt od razu zawierał wiele elementów, które przyjęły się jako standard w teletekście. Stało się tak dzięki dużemu doświadczeniu inżyniera w tworzeniu urządzeń operujących i transmitujących dane tekstowe. W jego początkowym projekcie znalazł się na przykład wygląd strony (24 linii po 40 znaków) oraz metoda przesyłu informacji w sygnale telewizyjnym. Metodą jest wykorzystanie sygnału wygaszania pionowego VBI (ang. vertical blanking interval), czyli czasu, który upływa w telewizji analogowej pomiędzy transmisją jednej klatki obrazu, a rozpoczęciem transmisji następnej klatki. Analogowe kineskopy potrzebują tego czasu w celu zresetowania pola magnetycznego, które powoduje rysowanie linii na ekranie telewizora. Mówiąc językiem techników telewizyjnych, dawało to czas na powrót plamki rysującej obraz na początek kolejnego pół-obrazu.

Ceefax

W tym czasie nie transmitowano obrazu - Adams wpadł więc na pomysł wykorzystania tych przerw na transmisję informacji. Opierał się na tym nie tylko teletekst. VBI wykorzystywano również do wysyłania informacji na temat kategorii wiekowej programu, oraz napisów dla niesłyszących widzów.

W 1972 roku BBC rozpoczęło promowanie nowego systemu pod marką Ceefax. Wkrótce inni nadawcy w Wielkiej Brytanii zaczęli prezentować swoje własne rozwiązanie - ORACLE od ITA oraz Prestel od GPO. Testowe transmisje rozpoczęły się w latach 1973 - 1974. Pod koniec 1974 roku w BBC pracował już dziewięcioosobowy zespół redakcyjny tworzący treści dla Ceefax. Początkowe 30 stron dziennie rozbudowano do stu, ale oficjalna premiera systemu odbyła się dopiero w 1976 roku.

tvset

Wtedy też narodził się faktyczny standard teletekstu, który naśladowały wszystkie inne telewizje: ponumerowane strony podzielone na sekcje zaczynające się od równych setek (100, 200, 300), nadawane cyklicznie.

Wkrótce każdy sprzedawany w Europie Zachodniej telewizor miał wbudowany dekoder teletekstu, a z pilota można było wybrać interesującą nas stronę i… czekać, aż strona się ukaże. Początkowo czekało się długo, bo telewizory nie miały pamięci na "cache" stron i trzeba było dotrzeć do wybranej strony w powtarzającym się cyklu transmisji.

Nadawcy wkrótce zaczęli manipulować sygnałem tak, aby usprawnić przeglądanie stron teletekstu. Na przykład główne strony sekcji (100, 200, 300 etc) były transmitowane częściej, niejako poza kolejnością.

Teletekst w Polsce

Po raz pierwszy teletekst w Polsce został zaprezentowany w 1980 roku podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich. Było to bardzo wcześnie po upowszechnieniu się teletekstu na świecie, które nastąpiło około roku 1976. Prezentowany w Poznaniu system został stworzony przez Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Techniki Telewizyjnej. Jego oficjalna nazwa brzmiała "Telewizyjny System Przekazywania Informacji i Selekcji Dodatkowych Informacji". Prezentacja odbyła się na popularnym wtedy odbiorniku telewizyjnym Jowisz. Co ciekawe, na zachowanych zdjęciach z prezentacji wyraźnie widać kodową nazwę systemu: TELEGAZETA.

Teletekstmtp

Niestety, jak to bywało w PRL, za wynalazkiem nie szło w parze wdrożenie. Pierwszy dostępny system teletekstu uruchomiony został przez Telewizję Polską dopiero w roku 1988. Zawierał on program telewizyjny, informacje o pogodzie i wiadomości. Ofertę rozszerzono później między innymi o godziny odjazdów pociągów.

tele1989_2
tele1989_1

Po roku 1989 prawie każda powstająca prywatna telewizja nadawała również własne treści teletekstowe.

Teletekstowe ciekawostki

Opera mydlana w teletekście

Strona 126 telewizji ITV w latach 1988 - 1992 miała specjalne przeznaczenie. Ukazywała się tam powieść w odcinkach (autorstwa Robbiego Burnsa), pod tytułem Park Avenue. Każdy odcinek miał od sześciu do dziesięciu stron tekstu, a na początku każdego epizodu znajdowało się streszczenie poprzednich - typowe dla seriali telewizyjnych "w poprzednim odcinku". Czytelnicy byli również zachęcani do współtworzenia fabuły - decydowali o niej w trakcie telefonicznego głosowania organizowanego przez stację telewizyjną.

Grafika w teletekście

Elementy graficzne w teletekście tworzono początkowo prostymi semigrafikami, czyli elementami graficznymi składanymi ze specjalnie sformatowanych czcionek. Można to porównać do swoistego ASCII-art. Wraz z rozwojem technologii teletekstowa grafika zyskiwała nowe możliwości. Dla przykładu specyfikacja Teletext 2.5 przewidywała grafikę o wyższej rozdzielczości, a powstałe w USA rozszerzenie NAPLPS umożliwiało rysowanie dowolnych kształtów i obrazów.

Teletext_level1_0_lebel2_5

Zewnętrzny dekoder teletekstu

Początkowo telewizory nie były wyposażane w dekoder teletekstu. W latach 70. na rynku pojawiły się dekodery jako przystawki, które modulowały sygnał teletekstu na osobnym kanale. Były one jednak drogie - ich cena przekraczała niejednokrotnie cenę nowego telewizora. Dopiero w połowie lat 70. w sprzedawanych w Europie Zachodniej telewizorach upowszechniły się wbudowane dekodery w formie obwodu o nazwie CCT (Computer Controlled Teletext).

decoder

Maksymalna liczba stron

Maksymalna liczba stron w jednej sekcji teletekstu nie wynosi 100 lecz 256. Wynika to z tego, że specyfikacja systemu przewiduje możliwość numerowania ich w systemie heksadecymalnym z prefiksem w formie numeru sekcji. Dla przykładu sekcja 3 może zawierać strony od 300 do 3FF. Jednak ze względu na małą intuicyjność i brak łatwej możliwości wybrania takich numerów z pilota, używane były jedynie strony o numeracji dziesiątkowej (300 - 399).

Teletekst sprawdził się w trakcie katastrof

W trakcie różnych katastrofalnych wydarzeń, na przykład podczas ataków na World Trade Center 11. września 2001 roku, strony internetowe gazet i agencji informacyjnych często padały pod naporem ogromnej ilości zapytań. Stacje telewizyjne zaczęły wtedy publikować najnowsze informacje na specjalnych podstronach swoich systemów teletekstowych.

Teletekst dziś

Powiem wam szczerze że do polskiego teletekstu nie zaglądałem od wielu lat. Byłem przekonany więc, że… już nie działa. Żeby jednak zachować się rzetelnie wobec czytelników, uruchomiłem telewizor i ze zdziwieniem zauważyłem, że na nowym dekoderze kablówki wciąż jest przycisk "TXT". Postanowiłem więc sprawdzić co zobaczę, wciskając go na następujących kanałach:

  • TVP1
  • Polsat
  • TVN

To co zobaczyłem, nie zachwyciło mnie. Oprócz skrótów informacji, i programu telewizyjnego, treści tam prezentowane nie są przeznaczone dla wytrawnych odbiorców. Więcej powiem, roiło się tam od szemranych usług kredytowych, seks-telefonów (kto z tego dziś korzysta?!) i ogłoszeń typu "schudnij bez wysiłku". Wszystko to skierowane do jakiegoś hipotetycznego odbiorcy, dla którego telegazeta jest jedynym źródłem informacji. No, ale widać wciąż opłaca się to utrzymywać, jak i kupować w tym medium ogłoszenia.

teledzis

Ciekawe więc, ile taki ogłoszenie może kosztować? Po krótkich poszukiwaniach odnalazłem cennik ogłoszeń w telegazecie polskiej telewizji. Niestety, nie ma w nim podanych żadnych informacji dotyczących demografii osób, które na strony teletekstu TVP zaglądają. Cennik przedstawia się następująco:

Za ogłoszenie na całej stronie, z osobnym numerem, które będzie emitowane przez 7 dni, zapłacimy 615 PLN netto. Możemy wtedy zaszaleć na 23 wierszach po 37 znaków. Jeśli potrzebujemy większej widoczności naszego ogłoszenia, możemy skusić się na pasek na stronie "tytułowej" - który będzie kierował do naszej strony. Za to zapłacimy co najmniej 1000 PLN plus VAT. Telegazeta TVP oferuje również inne ciekawe możliwości - możemy np. wykupić wyświetlanie tekstu na pasku zegarka - za 1845 PLN netto na 7 dni - lub

Gdybyśmy chcieli ulec nostalgii, i przyjrzeć się telegazecie, nie włączając telewizora, to na tej stronie możemy oglądać ją bezpośrednio w oknie przeglądarki.

Wspomnień czar? Czy aby na pewno?

Przeglądając te charakterystyczne, ułożone w równe wiersze i kolumny strony, niegdyś dostarczające nam informacji i rozrywki, nie sposób nie oddać się refleksji nad tym, jak zmieniła się technologia, która nas łączy ze światem. Nie tak dawno zaglądaliśmy na strony Telegazety, później dzwoniliśmy na słynny numer 0202122, a niedługo później płaciliśmy sporą kwotę miesięcznie za dostęp do Internetu o prędkości rzędu 128 kb/s. Pobranie jednej piosenki trwało dłużej niż ta piosenka! A do tego wszystkiego potrzebowaliśmy przecież ciężkiego, stacjonarnego komputera, z podłączonym modemem.

Modems

A dostęp z urządzeń mobilnych? Tu przecież również nie było różowo. Pamiętacie strony WAP? Nic więcej nie muszę dodawać. Do dziś pamiętam kilkaset złotych jakie zapłaciłem za zajrzenie z komórki na kilka stron internetowych dziennie podczas świąt nie tak dawno temu, kiedy nie miałem innego dostępu internetowego. Czy wtedy uwierzyłbym, gdyby ktoś mi powiedział, że za kilka lat będzie można mieć nielimitowany mobilny dostęp do Internetu za niecałe 50 PLN, z prędkością, wtedy niemożliwą nawet "przez kabel", zapewniającą stabilne kilkadziesiąt megabitów na sekundę - tak jak na to pozwala Plus w ofercie Ja+? Pewnie bym nie uwierzył. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja!

  • Grafika główna: By Suyk, Koen / Anefo [CC BY-SA 3.0 nl (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/nl/deed.en)], via Wikimedia Commons
Lokowanie produktu
Najnowsze