Agora odpala petardę - oto Clou, czyli medialna rewolucja, której posmakują tylko użytkownicy sprzętów Apple
Na polskim rynku prasy brakuje wydawnictw cyfrowych, które faktycznie zachęcałyby nas do czytania. Wiele popularnych stron nie eksponuje w odpowiedni sposób najbardziej wartościowych treści i zamiast tego atakuje nas niepotrzebnymi newsami. Gdy dodamy do tego fakt, że na wspomnianych serwisach często obecne są reklamy skutecznie odwracające naszą uwagę, można dojść do wniosku, że czytanie treści w przeglądarce ma mało sensu.
Na szczęście sytuacja ta ulega stopniowej poprawie. Polityka Cyfrowa oraz Newsweek Plus pokazały, że możliwe jest dostarczanie czytelnikom cyfrowych treści, których czytanie jest wyjątkowo przyjemne. Co więcej, korzystanie z tych serwisów nie jest drogie.
Cena prenumeraty cyfrowego Newsweeka jest znacznie niższa niż koszt kupowania każdego wydania pisma w kiosku. A w tym przypadku otrzymujemy wygodny dostęp do treści za pomocą kilku nowoczesnych kanałów, dodatkowe teksty niedostępne w piśmie oraz pozbawiony reklam wygląd aplikacji i serwisu.
Agora postanowiła odpowiedzieć na ten trend.
Z tego powodu stworzyła swoją aplikację do czytania treści, czyli Clou. Przyczyna jej powstania to obserwacja, że obecnie strony internetowe stanowią dla nas “medium tła”. Nie chcemy zagłębiać się w znajdujące się na nich treści. W zdecydowanej większości przypadków przeglądamy je i po chwili wracamy do wcześniej wykonywanego zajęcia. Krótko mówiąc, nie przyciągają nas.
Aplikacja mobilna jest bardziej angażująca i trudniej się od niej oderwać, co oczywiście cieszy wydawców. Widać to w statystykach przygotowanych przez Agorę. Według nich średni czas przebywania na serwisach tego wydawnictwa to zaledwie 2-3 minuty. W przypadku aplikacji mobilnej ten sam parametr wynosi niemal 10 minut. Jak widać, różnica jest porażająca.
Dodatkowo na popularnych portalach panuje przesyt informacjami, których jest wiele, są krótkie, mało istotne i niezbyt interesujące dla zdecydowanej większości użytkowników. Przykładowo, Gazeta Wyborcza i należące do niej podserwisy tworzą 5709 tekstów tygodniowo dotyczących każdego możliwego tematu.
Fizycznie nie ma możliwości, by się z nimi zapoznać lub chociaż wybrać najciekawsze z nich. Dlatego naszej uwadze umyka wiele materiałów związanych z bieżącymi wydarzeniami, które mogą poszerzyć naszą wiedzę i horyzonty. Clou ma rozwiązać te problemy. Po krótkim obcowaniu z tą aplikacją dochodzę do wniosku, że faktycznie jest w stanie to zrobić i może bardzo namieszać na polskim rynku prasowym.
Jedna z najważniejszych cech Clou to przewidywalność.
Czytelnik może się spodziewać, że codziennie o 6.00, przez 7 dni w tygodniu, będzie czekać na niego od 5 do 10 jakościowych tekstów o długości nie mniejszej niż 7000 znaków. Nie znajdą się tam newsy, a tylko rozbudowane teksty dotyczące bieżących wydarzeń. Będą one pochodzić z bieżącego wydania „Gazety Wyborczej”, jej tygodników np. „Ale Historia”, „Duży Format” i „Wysokie Obcasy” oraz wydań lokalnych takich jak „Magazyn Stołeczny”.
Co ważne, nie będą one wybierane przez algorytm, a przez zespół redaktorów. Twórcy aplikacji tłumaczą, że nie chcieli w taki sposób zaciekawiać czytelników nowymi treściami. Algorytmy mają to do siebie, że dobierają treści podobne do dotychczas czytanych, przez co czytelnicy byliby zamknięci w swego rodzaju bańce informacyjnej. W Clou mają znaleźć się różnorodne teksty, które zainteresują każdego.
Aplikacja cechuje się minimalistyczną oprawą graficzną ułatwiającą czytanie. Struktura programu składa się z jednokolumnowego feedu, w którym poszczególne informacje są oddzielone od siebie w subtelny sposób. Agora chwali się, że w Clou nie ma miejsca dla chwytliwych i kłamliwych tytułów, a przy każdym tekście pojawi się informacja o źródle, autorze tekstu.
Dodatkowo, jeżeli tekst będzie archiwalny, zostanie dodatkowo oznaczony za pomocą kolorowego pola ze stosownym napisem, a kontekst jego ponownej publikacji będzie dokładnie wyjaśniony. Agora chce przyciągać czytelników treściami, a nie różnego rodzaju trikami, z których słyną portale internetowe. Po tych wszystkich deklaracjach można dojść do wniosku, że Agora chce stworzyć coś na kształt polskiej wersji Medium.
W ten sposób pokazuje, że Clou stawia na jasne zasady gry.
W sposób subtelny będą też oznaczane przeczytane już teksty. Zostaną one po prostu wyszarzone. Informacja o pojawieniu się nowych materiałów nie będzie agresywna. Zamiast wyskakującego okienka lub powiadomienia w programie pojawi się specjalny przycisk, który po kliknięciu przeniesie czytelnika do nowych treści. Bez większego bólu można zignorować jego obecność.
Poza tym aplikacja daje możliwość dostosowywania czcionek (3 dostępne na smartfonach, 5 na tabletach) do swoich preferencji, a już niebawem zostanie do niej dodany tryb nocny, w którym tło będzie ciemne, a litery jasne. W ten sposób możliwe będzie wygodne czytanie w łóżku bez naruszania spokoju śpiącej obok osoby. Inna ciekawa funkcja, która pojawi się w programie to możliwość synchronizowania między urządzeniami treści zapisywanych w schowku.
Trzeba przyznać, że program prezentuje się bardzo ciekawie i wszyscy posiadacze iPhone’ów oraz iPadów powinni być z niego zadowoleni. Czemu tylko oni? Bowiem z aplikacji będą mogli korzystać wyłącznie posiadacze urządzeń Apple. Co prawda twórcy Clou zapytani o wsparcie dla innych systemów stwierdzili, że jeśli produkt odniesie sukces, rozważą przeniesienie go też na inne platformy, ale przyznali to przyparci do muru i bez większego przekonania.
Oznacza to, że w najbliższej przyszłości Clou nie pojawi się na Androidzie i Windowsie.
Powodem takiej strategii jest fakt, że Agora ma więcej czytelników wśród użytkowników iOS-a niż wskazywałyby na to udziały rynkowe mobilnej platformy Apple. Dodatkowo użytkownicy iPhone’ów oraz iPadów najchętniej wydają pieniądze, co przełoży się na możliwość monetyzacji Clou.
Aplikacja ta będzie zarabiać głównie na reklamach klasycznych, zabraknie tu reklamy natywnej, która według przedstawicieli Agory może być nieuczciwa i wprowadzać w błąd czytelników. Co najmniej przez pierwsze 3 miesiące aplikacja będzie darmowa, następnie być może doczeka się abonamentu, którego planowanej wysokości nie znamy.
Interesująco przedstawia się też fakt, że Clou nigdzie nie demonstruje, że jest dzieckiem Agory i odcina się od Gazety Wyborczej. Niestety nie wiadomo, czym została spowodowana ta decyzja. Mogę jedynie domniemywać, że chodzi o pozyskanie także tych czytelników, którzy nie przepadają za Gazetą Wyborczą oraz brak negatywnego wizerunku w razie ewentualnego niepowodzenia projektu.
Clou wydaje się wyjątkowo ciekawą aplikacją, z której chętnie bym korzystał, gdybym tylko posiadał iPhone’a lub iPada. Niestety w obecnej sytuacji jestem zmuszony pozostać przy Newsweek Plus, który może i jest płatny, ale można z niego korzystać także na sprzętach z systemem Android, których sam, tak jak zdecydowana większość Polaków, obecnie używam. Jeżeli jednak posiadacie sprzęty z systemem Apple, gorąco polecam pobranie Clou. Będziecie mogli to zrobić jeszcze dzisiaj.
*Zdjęcie: Shutterstock.