Ludzie którzy płacą, żeby ocenzurować im filmy
Co byś zrobił, gdyby twoje przekonania religijne nie pozwalały ci obejrzeć większości filmów, jakie pojawiają się w kinach? Przecież w każdym z nich ktoś może krzyknąć "O boże!" co jest sprzeczne z przykazaniami?
Czy w takiej sytuacji jesteś skazany na rozrywkę w postaci kilku "całkowicie czystych" filmów familijnych w roku? Niekoniecznie. Od pewnego czasu na amerykańskim rynku oferowane są usługi, które pozwalają tak ortodoksyjnym religijnie osobom obejrzeć odpowiednio zmodyfikowany film. Ciekawy jest sposób, w jaki wykorzystują one technologię cyfrowego przechowywania i przetwarzania filmów.
Cleanflicks
Pierwszą oferującą takie usługi firmą, powstałą na początku 21. wieku był CleanFlicks. Jej nazwa nawiązywała do popularnej wtedy w USA wypożyczalni DVD… Netflix. Dziś Netflix kojarzymy z czymś innym, wtedy gigant rynku VOD był wysyłkową wypożyczalnią wideo.
Co oferował CleanFlicks? Specjalnie zmodyfikowane wersje filmów na DVD - bez przekleństw, golizny, wzywania imienia bóstwa nadaremno etc. Jak można się domyślać, niektóre filmy mogłyby być przez do bardzo krótkie. Oferowane w usłudze filmy po edycji przeznaczone były dla najbardziej ortodoksyjnych religijnie ludzi - większość klienteli stanowili mormoni. Mogli oni obejrzeć film, mając pewność, że nie urazi on ich uczuć religijnych.
Jak można się łatwo domyślić, wypożyczanie własnych wersji filmów szybko wpędziło firmę w tarapaty finansowe, gdyż były to nielegalne przeróbki. W 2006 roku sąd w Denver zadecydował, że nie można ani wypożyczać, ani sprzedawać tak zmodyfikowanych filmów.
Od tego czasu twórcy CleanFlicksa byli skazani na dystrybucję filmów, które nie naruszają żadnych uczuć religijnych - filmy te wybierali zatrudniani przez firmę eksperci. Niestety, takich filmów było niewiele (głównie familijne produkcje TV) i firma wkrótce zakończyła działalność.
ClearPlay
Inna firma, występująca pod nazwą ClearPlay, znalazła lukę w werdykcie sędziego. Skoro nie można dystrybuować zmienionych filmów, to co gdyby edycja odbywała się już w odtwarzaczu klienta?
Stworzyli oni specjalny system, składający się z dedykowanego odtwarzarza DVD i BluRay, który otrzymuje specjalny skrypt do każdego filmu (na dysku USB lub poprzez połączenie z internetem) z informacjami, które sceny należy pominąć lub wyciszyć. Tym sposobem edycja odbywa się w czasie rzeczywistym w domu widza.
Oprócz odtwarzaczy "fizycznych" firma oferuje również specjalne odtwarzacze do filmów streamowanych (w tej chwili wspiera jedynie filmy zakupione lub wypożyczone z Google Play).
Do każdego ze wspieranych filmów istnieje możliwość ustawienia czego dokładnie nie chcemy widzieć i słyszeć: nagości, przekleństw, bluźnierstw, używania alkoholu i środków odurzających, przemocy etc. W tej chwili w bazie danych posiadają ponad 4500 filmów. Reklamują się jako usługa dzięki której możemy obejrzeć film z całą rodziną i nie martwić się o nic.
Cenzura na życzenie? Nie, dziękuję
Dla mnie korzystanie z tego typu usług jest co najmniej dziwne. Rodzice powinni sami ocenić, czy dzieci mogą oglądać dany film. Naprawdę wierzymy, że możemy z nimi obejrzeć "Bękartów wojny" czy "American Sniper" z wyciętymi scenami przemocy, i staną się one filmami familijnymi? Przecież często wycięte sceny stanowią ważną część fabuły, a przesłanie filmu - często nieodpowiednie dla młodych widzów - pozostanie identyczne. Z drugiej strony usługi typu ClearPlay powodują zamykanie się w bańce mydlanej własnych poglądów i niedopuszczanie jakichkolwiek innych - co też nie wpłynie dobrze na rozwój intelektualny i emocjonalnych tych których rzekomo w ten sposób chronimy.
* Zdjęcie: Shutterstock