Jeszcze nie w Polsce, ale Netflix właśnie wskoczył na kulę śniegową. Nadciąga lawina
Jeszcze pół roku temu dałbym sobie rękę uciąć zakładając się, że w do końca 2015 r. Netflix zadebiutuje w Polsce. Straciłbym rękę, bo wygląda na to, że amerykańskiego serwisu wideo nie zobaczymy w Polsce w tym roku. Jest natomiast duża szansa, że zobaczymy w przyszłym. Ale nawet bez Polski Netflix wkroczył właśnie na niezwykle szybką ścieżkę rozwoju. W zeszłym kwartale dopisał - uwaga - 3,28 mln abonentów swojego serwisu wideo.
Portugalia, Włochy i Hiszpania - na tych europejskich rynkach Netflix zadebiutuje jeszcze w tym roku. Kolejnych kilkanaście ma zostać dodanych w 2016 r. i coś mi się wydaje, że niemożliwe, aby nie było wśród nich Polski.
Netflix agresywnie atakuje nowe rynki i to zdaje się przynosić efekty - wzrost płacących klientów o 3,28 mln, z czego 2,37 mln z zagraniczych rynków (900 tys. w USA) w ciągu ostatnich 3 miesięcy to kapitalny wynik. Łącznie Netflix ma już 65,55 mln subskrybentów swojej usługi streamingu wideo.
Dużo, naprawdę dużo, a jeśli ktoś sądzi inaczej, to niech spojrzy na rynek streamingu muzyki - tam największy podmiot, Spotify, ma „zaledwie” 20 mln płacących klientów (z 75 mln wszystkich).
Zresztą nie tylko o liczbę subskrybentów chodzi, lecz przede wszystkim o biznes, a ten w przypadku Netfliksa wygląda na zupełnie zdrowy.
Wprawdzie ze względu na potężne ekspansyjne inwestycje zysk spadł o 63 proc., ale hej, Netfliks jest rentowny - w kwartale na koniec czerwca zarobił na czysto 26,3 mln dol. przy 1,64 mld przychodów (wzrost z 1,34 mld w zeszłym roku). Przypomnę, że na streamingu muzyki na razie nie zarabia nikt.
Netflix potężnie inwestuje. Nie chodzi tylko o debiuty na kolejnych rynkach. Chodzi też o ramówkę, którą Netflix rozwija w niesamowicie spektakularny sposób - wydaje ogromne pieniądze na własne produkcje. To już nie tylko flagowy serial „House of Cards” ale także szereg innych serialowych produkcji, tj. „Sens8” rodzeństwa Wachowskich, czy „Orange is the New Black” oraz filmy!
5 mld dol. - tyle Netflix przeznaczył na nowe własne produkcje w 2016 r., które będę debiutować w tym samym czasie w kinach, jak i serwisie online na wszystkich rynkach jednocześnie.
To zupełnie inna strategia niż konkurencyjne serwisy, chociażby HBO, CBS, czy Lifetime, które działają w tradycyjny sposób - najpierw rynek US, potem długo później reszta. W ten sposób Netflix jako jedyny próbuje dziś walczyć z wyjątkowo podłymi regulacjami geo-lokalizacyjnymi.
Są takie medialne biznesy, którym aż chce się kibicować. Jednym z nich jest właśnie Netflix. Od początku swojej działalności Amerykanie stawiają na łamanie barier - nie tępią (a wręcz pomagają) klientów, którzy łączą się z serwisem przez VPN, próbują obchodzić skostniałe regulacje prawne, mocno inwestują w rozwój.
Cieszy więc, że z kwartału na kwartał liczba opłacających serwis rośnie. A wzrosty po 3 mln kwartalnie to już nie przelewki.