Nowa ustna matura z języka polskiego ma jedną wadę - Internet
Jak to się mówi, witki opadają. Okazało się, że nowa ustna matura z języka polskiego ma jedną wadę. Wcale nie taką małą i sprawiającą, że część zdających może poczuć się pokrzywdzona. Jednocześnie udowadniającą, że ludzie nadzorujący edukację nie do końca mają pojęcie, że świat się zmienił odkąd każdy ma w kieszeni superkomputerek z dostępem do sieci.
Nowa matura z polskiego to 18 przygotowanych wcześniej, tajnych pytań. Zdający losuje jedno, przygotowuje swoją odpowiedź a po jej wygłoszeniu odpowiada na pytania. Koniec z bezsensownymi, kupowanymi za kilkadziesiąt złotych prezentacjami przygotowywanymi wiele miesięcy wcześniej na samodzielnie wybrany temat (tak, zdawałam taką maturę, dostałam maksimum punktów i uważam, że są niewiele warte, zwłaszcza, że co najmniej połowa mojego rocznika właśnie kupiła takie prezentacje).
Problem z nową maturą polega na tym, że po wyjściu z egzaminu zdający mogą nie tylko opowiedzieć kolegom jakie wylosowali pytanie, ale także napisać o tym w sieci. W miejscach, które skupiają pytania.
Łatwo można się domyślić, że im później ktoś zdaje ustną maturę tym większe ma szanse na poznanie wszystkich pytań i przygotowanie się do nich, choćby pobieżne, jeśli nie szczegółowo.
Taki lajf, zaraz ktoś powie. Może i tak, ale egzamin maturalny, najbardziej napompowany egzamin do którego prowadzi ścieżka wielu mniejszych egzaminów, lat przygotowania i nauki “wstrzeliwania się w klucz”, powinien być fair. I tak matura sama w sobie ma dziś niewielką wartość, po co robić z niej farsę?
Bo twórcy matury nie wzięli pod wagę istnienia internetu i smartfonów? Byłoby to zabawne, gdyby nie było takie znamienne i reprezentatywne dla wielu aspektów codziennego życia.
Internet zagościł na świecie na dobre. Oznacza to, że zmieniamy wiele nawyków, czasem tradycji i że musimy brać pod uwagę ewolucję nawyków konsumpcji, tworzenia i publikacji treści. Musimy - nie tylko my, ale zwłaszcza ci, którzy odpowiadają za edukację przyszłych pokoleń - zrozumieć społeczeństwo informacyjne z błyskawicznym dzieleniem się treściami, musimy nauczyć się wpisywać internet w czynniki, które mogą wpłynąć na działania.
Idę o zakład, że w CKE po prostu nie pomyślano o sieci. Bo po co?
Ważne, by dochować tajemnicy przed egzaminami, w trakcie dostarczania pytań i arkuszy, bo to dawne procedury. Nawet, jeśli ktoś wspomniał o niedoskonałości modelu 18 pytań przy egzaminie ustnym, to nikt nie potraktował tego poważnie. Internet to miejsce, w którym czyta się plotki, sprawdza maile i w którym młodzi wyprawiają różne dziwne i niezrozumiałe rzeczy.
Na wiadomość o “wyciekających” pytaniach z egzaminu zareagowałam niemal facepalmem, bo mam wrażenie, że ciągłe zmiany programowe, ciągłe modyfikacje egzaminów, wszystko to robione jest na “hop-siup”. Każdy rocznik, na który przypada zmiana traktowany jest jak grupa laboratoryjna - jeśli coś nie wypali, to dokona się zmian za rok. Albo i nie. Tak było z wprowadzeniem gimnazjów - jedną z najważniejszych zmian w systemie edukacji w ostatnich dekadach, tak było z wprowadzaniem kolejnych egzaminów na koniec poszczególnych szkół, ze zmianą formuły matury z polskiego na prezentację, tak jest teraz.
Ze szkoły pamiętam to, że radziłam sobie, bo potrafiłam wyszukiwać i selekcjonować informacje. Nie zakuwać - wyszukiwać i rozumieć. Niestety w szkole niemal nikt tego nie uczył - nauczyciele w większości traktowali internet jako miejsce, z którego uczniowie kopiują zadania domowe i gdzie rozmawiają ze sobą w mediach społecznościowych. Nie wiem, czy przez te lata nauczyciele otworzyli się na nowe możliwości, być może. Przecież muszą radzić sobie w świecie zmienionym przez internet.
Jednak wpadka z maturami upewnia mnie w przekonaniu, że ludzie, którzy kształtują naszą rzeczywistość, że wielu odpowiedzialnych za naszą codzienność w kontaktach z urzędami czy za naszą przyszłość i za przyszłe pokolenia żyje w świecie równoległym do mojego.
Przykro tylko, że wskutek tego młodzi ludzie, którzy egzaminem tzw. dojrzałości wkraczają właśnie do świata dorosłych, dostają informację, że nawet system edukacji jest kompletnie nie fair, a ważny egzamin to żart, którego sprawiedliwe przeprowadzenie przerosło edukatorów.
Internet, głupcy!
* Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock.