REKLAMA

Jeśli myślałeś, że Android już teraz jest wszędzie, byłeś w dużym błędzie

Smartfony, tablety, komputery, zegarki, telewizory, przystawki do telewizorów, czy nawet samochody - liczba produktów, w których znajdziemy Androida lub jedną z jego odmian wydaje się przekraczać wszelkie dopuszczalne granice. Jeśli jednak ktokolwiek myślał, że to koniec ambicji Google, zdecydowanie nie docenił firmy z Mountain View.

Jeśli myślałeś, że Android już teraz jest wszędzie, byłeś w dużym błędzie
REKLAMA
REKLAMA

Czego zabrakło na powyższej liście obsługiwanych przez Androida sprzętów? Tych najmniejszych oraz tych, których jeszcze niedawno nie utożsamialiśmy raczej z połączeniem z Internetem. I jednocześnie tych, o których z miesiąca na miesiąc (lub może roku na rok) będzie coraz głośniej.

Oczywiście już od jakiegoś czasu próbuje się upchnąć Androida tam, gdzie niespecjalnie w obecnej wersji pasuje. Lodówki z Androidem? Były. Kuchenki czy piekarniki z Androidem? Też były. Wszystko to jednak były raczej pojedyncze przypadki, eksperymenty, które raczej nie zakończyły się zbyt wielkim sukcesem. Powód był dość prosty - nie ma finansowego ani jakiegokolwiek innego uzasadnienia, aby wciskać w prosty sprzęt AGD, który ma być po prostu podłączony do sieci i tylko częściowo "inteligentny" czterordzeniowych procesorów i gigabajtów RAM-u.

Mówiąc wprost, smartfonowe czy tabletowe wymagania sprzętowe były po prostu zbyt kosztowne, aby wprowadzać je do innych sprzętów. W samochodach, przy ich i tak wysokiej cenie, ewentualne podniesienie kosztu zakupu dało się jeszcze przeżyć. Tutaj - niekoniecznie.

Mały Android do małych rzeczy

W niektórych przypadkach po prostu nie było gdzie upchnąć całego osprzętu niezbędnego do uruchomienia nawet najprostszych wersji Androida. Chociażby niektóre elementy tzw. "inteligentnego domu" muszą być niewielkie, żeby nie różnić się wyraźnie od swoich analogowych odpowiedników. Konieczne było stworzenie innego rozwiązania, szczególnie że i Apple w tej materii nie próżnuje, choć podchodzi do całego zagadnienia od nieco innej strony.

Google jednak, chcąc stworzyć w 100% androidowy ekosystem IoT musiało zdecydować się na poważniejszy ruch. Nim właśnie, jeśli wierzyć doniesieniom podawanym przez The Information (za ArsTechnica) jest projekt funkcjonujący obecnie pod nazwą Brillo, którego premiera może mieć miejsce już w ciągu najbliższych dni, podczas konferencji I/O.

Czym dokładnie ma być Brillo, lub też - o ile dojdzie do przewidywanej zmiany nazwy - nowa wersja Androida? Niczym innym niż system Google okrojony ze wszystkich zbędnych w takim przypadku dodatków, odchudzonym do stopnia, kiedy potrafi sprawnie działać na dużo mniej wydajnych sprzętach. Wspomina się nawet o tym, że oprócz umiarkowanie wydajnego procesora wymagane byłoby zaledwie 32 lub 64 MB RAM.

To z kolei, w połączeniu z obsługą najbardziej niezbędnych potrzeb "smart-urządzeń" oznaczałoby otwarcie drogi Android do świata IoT i wszystkich gadżetów z nim związanych. Obecnie każdy z producentów stara się stworzyć własną, mniej lub bardziej zaawansowaną platformę, usiłując później zapewnić jej zgodność z urządzeniami sterującymi (którymi bardzo często są obecnie tablety i smartfony). Wprowadzenie miniaturowego Androida z całą pewnością ułatwiłoby proces tworzenia takich sprzętów, obniżyło koszt wejścia na ten rynek (a więc i końcowy koszt sprzętu dla klienta) i przynajmniej odrobinę ustandaryzowało całość.

Kto wie, czy Brillo nie byłoby dla rynku IoT tym samym, czym dla smartfonów i tabletów Android.

Tym bardziej, że według aktualnych doniesień rozwiązanie to ma być udostępniane producentom całkowicie za darmo. Wszyscy producenci mają z całą pewnością świadomość, jak wielkie pieniądze trafią do tego, komu uda się stworzyć odpowiednio wcześnie wystarczająco ciekawą ofertę. Na razie wprawdzie część klientów raczej niechętnie patrzy na takie zabawki jak "inteligentny ekspres do kawy" czy sterowana smartfonem automatyka domowa, ale z biegiem czasu przyzwyczaimy się do nich tak samo, jak przyzwyczailiśmy do smartfonów i za kilka czy kilkanaście lat nie będziemy sobie wyobrażać innych rozwiązań.

REKLAMA

Jedyne co może przerażać to fakt, że jeśli Brillo faktycznie trafi w takiej formie na rynek i - co jeszcze ważniejsze - przyjmie się na nim równie dobrze co smartfonowy Android, Google po cichu trafi do kolejnych sprzętów, które do tej pory były poza jego zasięgiem.

I wtedy żart o strachu przed otwarciem lodówki, bo pewnie czai się tam Android, przestanie być śmieszny. On po prostu tam będzie i będzie to tak samo oczywiste, jak Android w telefonie, tablecie, zegarku, samochodzie, czy... właściwie wszędzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA