REKLAMA

Paradoksalnie najlepszą bronią Sony w walce z hakerami może być wywieszenie białej flagi oraz... mała pomoc

Sony Pictures ugięło się pod naporem Guardians of Peace. Zapadła już decyzja, że "The Interview" nie trafi do kin i serwisów VOD. Twórcy produkcji o polskim tytule „Wywiad ze Słońcem Narodu” mają jednak szansę załatwić hakerów ich własną bronią.

18.12.2014 10.29
Paradoksalnie najlepszą bronią Sony w walce z hakerami może być wywieszenie białej flagi oraz… mała pomoc
REKLAMA
REKLAMA

Najprawdopodobniej powodem ostatniego szeroko zakrojonego ataku na serwery Sony Pictures była film "The Interview", który na ekrany kin miał trafić już 25 grudnia. Polski tytuł produkcji miał brzmieć „Wywiad ze Słońcem Narodu”.

Wszystko wskazuje na to, że jednak nie doczekamy się (oficjalnej) premiery tego filmu.

"The Interview" to obraz opowiadający o próbie zamachu na przywódcę Korei Północnej, który mają przeprowadzić zwerbowani przez amerykańskie służby dziennikarze. W tych rolach wystąpił Seth Rogan i James Franco. Zapowiada się na głupkowatą komedię jakich wiele, ale przedstawicielom rządu totalitarnego państwa przedstawionego w filmie wcale nie było do śmiechu

Sony Pictures oczywiście zbytnio się protestami Koreańczyków nie przejęło. Sprawa przybrała jednak nieoczekiwany obrót, gdy pod koniec listopada nastąpiło włamanie na serwery japońskiej firmy. Pewnie nigdy się nie dowiemy, czy sprawa nie ma drugiego i trzeciego dna, ale jak na razie można domniemywać, że głównym powodem był właśnie film "The Interview".

Grupa Guardians of Peace, która przyznała się do przeprowadzenia ataku, domagała się od Sony zaprzestania dystrybucji filmu grożąc upublicznieniem wykradzionych danych.

Sony Pictures z początku zignorowało żądania grupy, która od kilku tygodni cyklicznie publikuje w sieci kolejne materiały wykradzione z serwerów giganta. Do internetu trafiły już najróżniejsze informacje, w tym prywatne dane pracowników Sony, kopie niewydanych jeszcze na płytach i w wersji cyfrowej filmów oraz scenariusze najróżniejszych produkcji, w tym nowego filmu o Jamesie Bondzie.

Japończycy najwyraźniej uznali, że wykradzione dane prędzej czy później i tak trafią do sieci. Z początku Sony Pictures stało twardo przy swoim, a mimo wszystkich niedogodności premiera miała odbyć się zgodnie z planem. Pocieszeniem w tej nieszczęśliwej sytuacji była reklama, jaką otrzymało "The Interview". Ze względu na działania Guardians of Peace pół świata chce teraz obejrzeć ten film.

Grupa odpowiedzialna za atak nie dała jednak za wygraną i sięgnęła po mocniejsze argumenty.

sony-pictures

Publikowanie danych wykradzionych z serwerów Sony Pictures zawiodło i można by rzecz, że przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. To jednak nie koniec historii, bo cyberprzestępcy zdeterminowani by nie dopuścić do premiery filmu zaczęli wysyłać listy z pogróżkami do właścicieli kin, którzy mieli w planach wprowadzić "The Interview" do repertuaru. Mając na względzie bezpieczeństwo widzów właściciele kin w obawie przed atakami terrorystycznymi zaczęli wycofywać się z planów wyświetlania filmów.

Sony Pictures obserwując tę nerwową sytuację wczoraj wieczorem zdecydowało się wreszcie ugiąć pod naporem Guardians of Peace, a (oficjalna) premiera "The Interview" została odwołana. Wytwórnia zapowiedziała zresztą, że nie ma zamiaru wydawać filmu w modelu video-on-demand. W Hollywoodzie zawrzało, a na Sony Pictures znów spadły gromy. Rozpoczęła się dyskusja na temat wolności słowa i przyszłości kina.

Sprawa ma podłoże polityczne.

Jeszcze przed atakiem na serwery Sony Pictures Korea Północna zdecydowanie potępił wytwórnię za danie zielonego światła dla filmu, który opowiada - bądź co bądź - o próbie przeprowadzenia zamachu terrorystycznego. Oczywiście po ataku przedstawiciele rządu nie przyznali się, jakoby mieli z nim jakiś związek.

FBI podejrzewa, że osoby odpowiedzialne za atak na Sony mają jednak powiązania z Koreą Północną. Niektóre źródła twierdzą wręcz, że amerykańskie służby zdobyły już dowód na to, że atak był sankcjonowany przez koreański rząd. Wcześniej mieliśmy jedynie poszlaki wskazujące na takie źródło włamania.

Sony Pictures ma jeszcze szansę na to, by dopiec hakerom.

the-interview

Wytwórnia pogodziła się z przegraną, a "The Interview" nie zarobi już mimo darmowej “reklamy” góry pieniędzy w oficjalnej dystrybucji - ani w kinach, ani w formie VOD. Działania Guardians of Peace mimo wszystko trudno uznać za sukces, bo zainteresowało filmem, którego dystrybucję chcieli wstrzymać, cały świat.

Sony Pictures może w tym momencie zrobić już tylko jedno: dorzucić do wykradzionych przez Guardians of Peace danych coś od siebie. Domyślam się, że wyrwórnia nie chce eskalacji konfliktu i nie jest gotowe postawić się okoniem i nie udostępni filmu w sieci za darmo dla wszystkich zainteresowanych.

Czy to jednak takie nieprawdopodobne, że zaraz na torrenty trafi “nieautoryzowana” i “nieoficjalna” kopia "The Interview"?

Taki plik rozejdzie się jak burza, a wytwórnia może wyjątkowo przymknąć oko na “piratów”. Jeśli tylko Sony Pictures faktycznie spisze potencjalne zyski na straty, to ma szansę odpłacić się Guardians of Peace i (jeśli doniesienia się potwierdzą) rządowi Korei Północnej w piękny sposób.

Wycofanie filmu z kin to kapitulacja i pogodzenie się z żądaniami cyberterrorystów. Udostępnienie go za darmo dla całego świata byłoby pokazaniem środkowego palca wszystkim, którzy chcą cenzurować Hollywood przestępczymi metodami.

REKLAMA

Pytanie tylko, czy Sony Pictures starczy na to jaj.

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA