Wyciek danych z rosyjskiego Ministerstwa. Dokumenty demaskują "anonimowych" żołnierzy na Ukrainie
Jeszcze nie przebrzmiało ostatnie włamanie do Sony Pictures, a użytkownicy konsol przez weekend mają trudności z dostępem do usług online. To jednak nic przy doniesieniach o tym, ile i jakie dane wykradziono z rosyjskiego Ministerstwa Wewnętrznego (MVD). Informacje te mają dotyczyć sytuacji na Ukrainie.
Do sieci trafiła w weekend ważąca aż kilka gigabajtów paczka danych. Wedle udostępniającej ją osoby znalazły się tam tajne dokumenty pochodzące z rosyjskich serwerów Ministerstwa Wewnętrznego. Do udostępnionych informacji odniósł się już zresztą Euromaidan na swoim koncie w portalu Facebook.
Z danych ma wynikać, że “okupacja wschodniej Ukrainy” prowadzona jest przez rosyjskie wojsko i służby specjalne.
Kilkugigabajtowa paczka danych pojawiła się pierwotnie w serwisie Twitter na koncie @lennutrajektoor. Przyciągnęło to uwagę Euromaidanu, który bardzo poważnie potraktował sprawę. Może być to dowód na to, że za wydarzeniami na Ukrainie nie stoją wcale “anonimowi separatyści”, tylko Rosja.
Udostępnione pliki rozeszły się już po sieci. Robione są kolejne mirrory, a proukraińscy działacze i internauci już zajęli się tłumaczeniem dokumentów. Jeden z przykładowych plików z ważącej około dwóch gigabajtów paczki wskazuje na to, jakie rozkazy otrzymała jednostka rosyjska stacjonująca w Rostowie.
//
Mieli oni ujawniać agentów SBU z Prawego Sektora udających rosyjskich imigrantów. Od przybywających osób wymagano informacji o powodzie przybycia i dalszych planach pobytu.
Kolejne pliki są stale tłumaczone i w nadchodzących dniach i godzinach dowiemy się więcej na ten temat. Nie można jednak nadal ze stuprocentową pewnością stwierdzić, czy dane faktycznie są autentyczne. Nie wiadomo też, kto dokładnie stoi za atakiem, ani w jaki sposób dane pochodzące rzekomo z MVD wpadły na nieuprawnione do tego dyski.
Informujący o sprawie Niebezpiecznik ostrzega też przed próbą pobierania danych na własną rękę. Mogą znaleźć się tam różne cyber-świństwa, które zainfekują komputer. Nie musi być to zła wola osoby odpowiedzialnej za przeciek, a wszelkiej maści malware może pochodzić np. ze zrzutu skrzynki pocztowej zaatakowanej osoby.
*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.