Poprzednia zimna wojna dała nam człowieka na Księżycu, ta da nam człowieka na Marsie
Wszystko oddać w prywatne ręce i niech podaż kreuje kierunek, w jakim chce podążać lud? Piękna idea. Sęk w tym, że gdyby nie machina propagandowa i publiczne finansowanie, podbój kosmosu mógłby jeszcze się nawet nie rozpocząć.
W Internecie można zaobserwować coraz większy entuzjazm w stronę prawdziwego kapitalizmu i pełnej swobody obywatela, szczególnie wśród młodych ludzi. Coraz modniejszy staje się pogląd, że państwo nie powinno się mieszać w nic innego niż strzeżenie wolności obywateli (a więc w policję pilnującą przestrzegania prostego i logicznego prawa i w wojsko mające pilnować granic przed intruzami). Sam autor tej notki również sympatyzuje z tymi poglądami. Nie zmienia to jednak faktu, że programy Gemini, Apollo, Sojuz i inne nie miałyby miejsca, gdyby nie instytucje publiczne.
Kres Drugiej Wojny Światowej nie przyniósł pokoju na świecie. To był „tylko” koniec masowego rozlewu krwi. Ale tuż po zakończeniu konfliktu z agresorem w postaci Trzeciej Rzeszy rozpoczął się drugi. Zdecydowanie mniej krwawy, ale trwający przez dekady. To „Zimna Wojna”, w której stronami były Związek Radziecki i Stany Zjednoczone (i sojusznicy obu stron). Wbrew pozorom, to konflikt bardzo groźny, który, gdyby nie rozsądek polityków obu stron, mógł zakończyć się dla naszej cywilizacji bardzo źle.
Obie strony bowiem nie ustawały w wyścigu zbrojeń i tworzyły coraz to potężniejsze narzędzia zagłady, z bombą wodorową na czele. Na pewno znacie Mad Maxa czy Terminatora i choć to tylko proste opowieści science-fiction, to ich tło fabularne, a więc Ziemia zmasakrowana przez wojnę atomową, wcale nie była tak bardzo odległą wizją. Obie strony musiały nie tylko inwestować niezliczone środki w badania nad nowymi technologiami, ale również w propagandę. Pokazywać „ludowi”, że to właśnie ZSRR lub USA są narodem światlejszym. Właśnie tak narodziły się programy kosmiczne.
Popyt nie zawsze oznacza konsumpcję
Zaniepokojeni niestabilną na całym świecie sytuacją geopolityczną obywatele potrzebowali pozytywnych bodźców. Fakt skonstruowania naddźwiękowego myśliwca czy łodzi atomowej pozwalającej na wystrzelenie kilkunastu rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi nie dla każdego był powodem do dumy. ZSRR postawił więc na coś innego.
Związek Radziecki jako pierwszy wysłał pierwszego sztucznego satelitę na orbitę. Wkrótce w kosmosie pojawił się pierwszy człowiek, również Rosjanin. Komunistyczny tytan zaczął upokarzać Amerykanów jak tylko mógł, odnosząc w kosmosie sukces za sukcesem, tuszując swoje „drobne” niepowodzenia. Stany Zjednoczone nie mogły nadążyć za Rosjanami, więc postanowiły postawić wszystko na jedną kartę i jako pierwsze wysłać człowieka po raz pierwszy na zupełnie inny świat, jakim był Księżyc. Tytanicznym wysiłkiem, ale Ameryka ostatecznie zatriumfowała. Efektem ubocznym całego kosmicznego wyścigu jest masa wynalazków i technologii, jakie trafiły do domów obywateli. Masz w kuchni kuchenkę mikrofalową? To tylko przykład „kosmicznego” wynalazku.
Zimna wojna jednak, na całe szczęście, się w końcu zakończyła. A wraz z nią chęć wydawania publicznych pieniędzy na kolejne propagandowe sukcesy. Zniknął popyt obywateli. Więc i podaż została zredukowana. Podczas „zimnej wojny” Amerykanie, startując praktycznie od zera jeżeli chodzi o podbój kosmosu, byli w stanie wysłać człowieka na Księżyc w kilka lat. Przez kolejne dekady nieśmiało wysyłają sondy, a przełomowy program wahadłowców kosmicznych został… zamknięty. Wszystkich przestał interesować kosmos. Jego podbój nie dawał bezpośrednich korzyści w polepszeniu naszej jakości życia, a ewentualne inwestycje w jego podbój przez prywatne firmy zwrócą się dopiero wnukom ich dyrektorów generalnych.
Krytyka NASA jako wielkiego trwoniciela publicznych pieniędzy jest zasadna. Obrońcy libertariańskiego modelu państwa mają rację, prywatne przedsiębiorstwa operują taniej i skuteczniej, nie korzystając z pieniędzy podatnika. Sęk w tym, że przedsiębiorcy są ostrożni i wolą pewne inwestycje. SpaceX, firma odnosząca największe sukcesy, jest dotowana przez NASA i jak dotąd jej najważniejszymi misjami były te polegające na zaopatrywaniu naukowców na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w niezbędny sprzęt i zapasy…
O Marsie mówiło się od dawna, ale dopiero teraz podejmowane są konkretne działania
NASA od paru dni trąbi o wdrożeniu w życie planu wysłania pierwszego człowieka na Marsa. Spider’s Web się temu bacznie przygląda i relacjonuje piórem Huberta na bieżąco przygotowania do misji Orion. I choć ta misja bez wątpienia nie została sklecona naprędce na kolanie, to zbieżność jej ogłoszenia z narastającym napięciem NATO kontra Rosja daje wiele do myślenia.
Rosja jest w coraz gorszej sytuacji geopolitycznej. Jej gospodarka się wali, a sytuacja strategiczna, a wiec otoczenie jej praktycznie ze wszystkich stron bazami wojskowymi NATO jest dla niej również przygnębiająca. I zaczyna pokazywać swoje kły, prowokując zachodni świat. Narusza przestrzeń powietrzną sąsiadujących z nią krajów, atakuje Ukrainę chcącą dołączyć do federacji europejskiej, a na nałożone na Moskwę sankcje odpowiada swoimi. Nie bez znaczenia są również rosnące w siłę Chiny oraz coraz agresywniejszy muzułmański Kalifat. Świat ponownie stoi na skraju wielkiej wojny. Ponownie zaczyna się wyścig zbrojeń, a napięcie rośnie.
NASA od wielu lat próbuje przeforsować misję na Marsa. Kosztowną misję, za którą amerykański podatnik słono by zapłacił. Plan misji Oriona był gotowy od dawna, tak jak wiele innych, ambitnych projektów. Zielone światło otrzymała jednak od administracji rządowej raptem kilka miesięcy temu. Przed rozpaleniem konfliktu z Rosją, ale też i długo po narastającym niepokoju w sprawie Chin i azjatyckich krajów muzułmańskich. Kraj, który do tej pory ciął budżet NASA jak tylko mógł, nagle przez przypadek inwestuje w misje naukowo-propagandowe? To nie teoria spiskowa, to logiczny ciąg zdarzeń.
Dalej głęboko wierzę w siłę prywatnego przedsiębiorcy i nadal uważam, że państwo nie powinno szastać pieniędzmi swoich obywateli. Nie ma jednak idealnych rozwiązań ani idealnych ustrojów. Świat znowu potrzebuje odwrócić swoją uwagę od przygnębiającego rozwoju sytuacji, znowu potrzebuje bohaterów takich, jak Jurij Gagarin czy Neil Armstrong. Fakt, że w kąciku naukowym Spider’s Web mamy coraz więcej bieżących wydarzeń do opisania i relacjonowania (a wkrótce będziemy mieli ich jeszcze więcej) zawdzięczamy inwestycjom publicznym i konfliktowi światowych mocarstw jest niezaprzeczalny. I przygnębiający.
*Ilustracje pochodzą z serwisu Shutterstock