REKLAMA

Nie przypuszczałem, że kiedyś napiszę o grze „zmysłowa”. Transistor – recenzja Spider’s Web

Do gier takiego kalibru jak Transistor bardzo ciężko zachęcić szeroko rozumianą brać graczy. Tytuł nie wygląda jak Tomb Raider: Definitive Edition, nie ma takiej kampanii promocyjnej jak Watch Dogs ani nie może się pochwalić tak silną marką jak Killzone. To jednak jedna z tych produkcji, podczas grania w którą dostaje się autentycznych ciarek na karku. Transistor jest małym i skandaliczne krótkim, ale jednak cyberpunkowym Dziełem, przez wielkie D.

Gra może być "zmysłowa"? Transistor – recenzja Spider’s Web
REKLAMA
REKLAMA

„-Boże, kolejna gra niezależna. Ile można. To mają być te konsole nowej generacji? Kiedy w końcu położę swoje ręce na czymś soczystym, na Project Beast albo The Order 1441?” – to była pierwsza myśl po uruchomieniu recenzenckiego egzemplarza Transistora w wersji na PlayStation 4.

Transistor_20140526030856

Kilkanaście minut później wyłączyłem działający w tle odbiornik telewizyjny, przestałem odpisywać na wiadomości i skupiłem się tylko i wyłącznie na grze przede mną, całkowicie oczarowany wizją twórców popularnego Bastiona.

Część z was na pewno pamięta jeszcze tę produkcję niezależną, dzisiaj możliwą do ogrania z poziomu samej przeglądarki Chrome. Bastion odniósł ogromny sukces, biorąc pod uwagę „piórkową wagę indyczą” tej produkcji. Pomysłowi twórcy w Supergiant Games doliczyli się prawie 2 milionów sprzedanych egzemplarzy swojej gry i nic nie stało na przeszkodzie, aby zacząć odrywać kupony od cenionej w branży produkcji, wydając Bastion 2. Jedynym problemem były same ambicje producentów. Ci chcieli stworzyć coś nowego, świeżego i naprawdę oryginalnego. No i w Supergiant Games dopięli swego.

Transistor_20140528010159

Transistor opowiada historię Red – piosenkarki znanej i cenionej przez społeczność futurystycznego miasta Cloudbank. W czasie jednego ze swoich koncertów, na życie protagonistki zamachuje się tajemnicza organizacja Camerata. Rzucony w kierunku artystki miecz trafia jednak w osłaniającego swoją miłość partnera, który kona od zadanych obrażeń. Na skutek tragicznego wydarzenia Red traci swój piękny głos. Zupełnie przeciwnie do futurystycznego narzędzia śmierci, które z jakiegoś powodu zaczyna mówić tonem kochanka Red.

Ów ton stanowi główny motor napędowy Transistora. Głos aktora Logana Cunninghama sprawił, że na karku poczułem autentyczne ciarki. Trzymany przez niemą piosenkarkę – bohaterkę miecz jest głównym narratorem opowieści, początkowo równie zagubionym, co sam gracz.

Ta barwa, ten tembr – nigdy go nie zapomnę. Zwłaszcza, że w przypadku PlayStation 4 Logan Cunningham trafia do posiadacza konsoli prosto z głośnika wbudowanego w kontrolerze. Dzięki temu gracz niemal czuje, że to on sam trzyma wielki, cyberpunkowy miecz, nie bohaterka na ekranie. Kapitalne, niesamowite wrażenie, które zasługuje na najwyższe uznanie.

Transistor_20140526025201

Owacje na stojąco należą się również całej ścieżce dźwiękowej zawartej w grze. Twórcy z Supergiant Games umieścili OST na posłuchania bezpłatnie na YouTube, dzięki czemu każdy z was na własnej skórze może się przekonać o oryginalności i wyjątkowości ich projektu. Wałkuję ten materiał muzyczny przez cały dzień i wciąż nie mam dosyć. Duża w tym zasługa tego, że świetna muzyka kojarzy mi się z wciągającą historią, skutecznie trzymającą przed ekranem.

Do konsoli przykuła mnie również walka, będąca niezwykle istotnym elementem Transistora. Pod tym względem niezależna produkcja to hybryda gry akcji oraz taktycznej „turówki”, z punktami życia, kolejkami ruchów i zdolnościami do rozwijania. Walki od samego początku do samego końca stanowią wyzwanie, świetnie zbalansowane i stawiające na sprytnych taktyków.

Transistor_20140528010527

Nie jest lekko, ale nigdy też nie będziecie przeklinać i pluć klątwami na zbyt przytłaczający poziom trudności. Oczywiście o ile zadbacie o odpowiedni rozwój głównej bohaterki.

Ten na samym początku wydaje się być banalnie prosty, lecz wraz z kolejnymi umiejętnościami, poziomami doświadczenia i pokonanymi przeciwnikami wyrasta nam z tego system, którego nie powstydziłaby się żadna szanująca się gra cRPG. Każda ze specjalnych mocy może zostać zamieniona na działanie aktywne, pasywne i dopełniające.

Transistor_20140528011135

Biorąc pod uwagę kilkanaście umiejętności, daje to naprawdę pokaźną ilość unikalnych kombinacji mocy. Te są naprawdę zróżnicowane i pozwalają zarówno na metamorfozę w zadającą maksymalne obrażenia bestię, jak również sprytnego „władcę marionetek”, nigdy nie walczącego bezpośrednio. Możliwości jest od groma i tylko spryt oraz ciekawość gracza wyznacza ich prawdziwą granicę. Transistor to prawdziwy raj na futurystycznej ziemi dla wszystkich miłośników tworzenia „idealnych buildów”, strategów, taktyków, ale i niedzielnych graczy, chcących pozostać przy podstawowych mocach.

Nie mogę się również nie rozpływać nad przepięknym miastem Cloudbank. To sprawia wrażenie ręcznie malowanego olejnymi farbami, co nie jest codziennym połączeniem z futurystycznymi klimatami.

Efekt końcowy naprawdę daje radę, zwłaszcza w połączeniu z nieco „sceniczną” charakteryzacją głównej bohaterki. Jest pięknie, emocjonalnie, muzycznie, oryginalnie – pod względem dźwiękowych i wizualnych doznań Transistor to orgia dla wrażliwych i czułych na sztukę graczy, którzy w ogrywanych produkcjach poszukują „czegoś więcej”. Klimat Transistora jest zmienny, zwiewny i delikatny, ale przy okazji niezwykle zmysłowy i pociągający. Boże, nigdy nie przypuszczałem, że mogę napisać o grze "zmysłowa"...

Transistor_20140526025604
REKLAMA

Nie oznacza to jednak, że Transistor jest pozbawiony wad. Tych jest jednak naprawdę mało i tylko jedna stanęła mi ością w gardle. Chodzi o długość potrzebną na przejście tego tytułu. Wydatek rzędu 79 PLN w PlayStation Store to nieco za dużo jak na grę, którą zamkniecie w około 6-7 godzin.

Z drugiej strony, dłuższa rozgrywka mogłaby negatywnie odbić się na samej jakości omawianej produkcji, która jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Wniosek? Jeżeli lubujecie się w grach nietuzinkowych, wzbogacających w doświadczenia, klimatycznych i niezależnych – koniecznie dodajcie Transistor do waszej listy życzeń. Poczekacie, aż produkcja stopnieje o kilka-kilkanaście złotych i wróćcie do niej bez żadnego zastanowienia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA