Mozilla wraca do tematu reklam i sponsorowanych treści w Firefoksie
W lutym tego roku Mozilla ogłosiła plany wprowadzenia na stronę nowej karty w swojej przeglądarce sponsorowanych treści. Użytkownikom najwyraźniej nie przypadł do gustu ten pomysł, a twórcy na chwilę obecną odchodzą od niego. Nie odcinają się jednak całkowicie od tego rozwiązania.
Przeglądarka Firefox to naprawdę udany produkt, ale nie stoi za nią tak naprawdę żaden gigant technologicznego świata. Produkt Mozilli musi konkurować z rozwijaną przez Google i bardzo udaną przeglądarką Chrome, a najnowsza wersja Internet Explorera od Microsoftu w końcu staje na wysokości zadania i jest świetnym wyborem zwłaszcza na urządzeniach z ekranem dotykowym.
Mozilla nie mając takich pleców jak Google i Microsoft szuka pieniędzy gdzie indziej.
Wprowadzenie klasycznych banerowych reklam do przeglądarki internetowej, gdy konkurencja o takim rozwiązaniu nie myśli i nie musi myśleć, byłoby dla ognistego lisa samobójstwem. Twórcy jednej z trzech najpopularniejszych przeglądarek świata flirtują jednak z pomysłem sprzedawania powierzchni reklamowej pod postacią dość niewinnie brzmiących sponsorowanych treści.
Już z lutym tego roku na blogu Mozilli, na którym anonsowane są nowe pomysły dotyczące usług związanych z treściami, pojawił się pomysł modernizacji widoku nowej karty, który wyświetlany jest użytkownikowi za każdym razem, gdy chce wpisać adres strony internetowej. Nowa usługa miałaby nosić nazwę Directory Tiles. Mozilla od początku ostrożnie mówi o temacie, a słowo “reklama” nie pada ani razu. Mowa o sponsorowanych treściach, które zostałyby wymieszane na ekranie nowej karty z kafelkową listą najczęściej odwiedzanych stron.
Reklamy mają trafić do widoku nowej karty.
Dzisiaj nowy użytkownik Firefoksa po otwarciu nowej karty widzi pustą stronę, która dopiero później zapełnia się grafikami i linkami przedstawiającymi najczęściej odwiedzanych witryn. W nowym rozwiązaniu ta strona od początku miałaby być pełna treści, w których znalazłyby się odnośniki do stron samej Mozilli, strony popularne w danym regionie oraz… “sponsorowane treści od partnerów”.
Mozilla prowadzi tutaj niebezpieczną grę. Z jednej strony przeglądarka zasłynęła jako otwarta alternatywa dla komercyjnych rozwiązań konkurencji, a za jedną z jej największych zalet przez lata uważało się możliwość instalacji dodatków, w tym oczywiście… AdBlocka. Użytkownicy Firefoksa, którzy świadomie blokują reklamy, po wprowadzeniu reklam i “treści od partnerów” mogą się od przeglądarki Mozilli odwrócić.
Rozumiem oczywiście, że Mozilla musi szukać innych źródeł przychodów.
Jak na razie strumień pieniędzy dla przeglądarki zapewnia Google, które płaci naprawdę duże sumy za obecność ich wyszukiwarki jako domyślnej w Firefoksie w efekcie podpisanego 3 lata temu konraktu. Patrząc jednak na wyniki Chrome’a, który dogonił już swojego konkurenta, gigant z Mountain View może kolejnej umowy nie podpisać. To byłby naprawdę spory cios. Możliwe jednak, że treści sponsorowane to ślepa uliczka, albo spodziewane przychody nie byłyby na tyle duże, aby ryzykować rozzłoszczenie przeczulonych na obecność reklamowych treści użytkowników.
W ostatnim wpisie na blogu Mozilli pojawiły się informacje, z których można wywnioskować, że Mozilla rezygnuje z pomysłu. Całą notka napisana jest jednak bardzo zachowawczym językiem i odnosi się do obaw użytkowników o to, że Firefox stanie się cyfrowym słupem reklamowym, który będzie mógł obkleić swoim logo każdy, kto zrobi odpowiednio duży przelew na konto twórców przeglądarki. Mozilla stara się stanowczo odciąć od takich insynuacji i przekonuje, że nie ma zamiaru operować w taki sposób.
Czy to oznacza, że reklam w Firefoksie nie będzie?
Okazuje sie, że niekoniecznie. Jeśli wczytać się w notkę, to jej autor wcale nie wyklucza wprowadzenia sponsorowanych treści w przyszłości. Zespół odpowiedzialny za rozwój przeglądarki nadal eksperymentuje i będzie eksperymentował z widokiem nowej karty. Cały czas chce skupiać się na nowych użytkownikach, którzy dopiero testują przeglądarki.
Oczywiście w zapowiedziach mówi się o tym, że wszystko to robione jest z myślą o użytkownikach, a Mozilla chce sprawdzić, które elementy się sprawdzają, a które nie. Twórcy przeglądarki chcą zbadać, które odnośniki będą cieszyć się popularnością, ale ja tego nie kupuję. Wygląda na to, że po prostu chcą przetestować, kiedy rekomendacje staną się na tyle inwazyjne, że użytkownicy powiedzą dość.
Mozilla mogłaby jednak zacząć grać w otwarte karty.
Dopóki Google nie podpisze kolejnego trzyletniego i lukratywnego kontraktu (lub nie zrobi tego Microsoft z Bingiem) przyszłość przeglądarki, której daleko do pozycji rynkowego lidera, jest niepewna. Ja wcale pomysłu na sponsorowane treści nie odbieram negatywnie, ale nie nazywanie reklam wprost po prostu nie wygląda dziś zbyt dobrze.
Społeczność Mozilli z pewnością zrozumiałaby, że wprowadzenie reklam na stronie startowej jest niezbędne do dalszego istnienia projektu. Jeśli do tego użytkownik mógłby łatwo te reklamy wyłączyć i faktycznie byłyby nieinwazyjne, wielu entuzjastów Firefoksa w ramach wsparcia swojej ulubionej przeglądarki te reklamy by zostawiało włączone.
Teraz zdanie “nie wprowadzimy reklam, ale sponsorowane treści mogą się kiedyś pojawić” brzmi podobnie jak tłumaczenia operatorów komórkowych i producentów komputerów, że bloatware jest “przygotowane z myślą poprawieniu wrażeń użytkownika podczas korzystania ze sprzętu”.
Ile w tym prawdy, wszyscy wiemy.