Facebook po cichu wycofuje się ze swojej "rewolucji". Ciekawe co na to polskie portale, dla których był to święty Graal Web 2.0
Coś się Zuckerbergowi nie udało. Gdy w 2011 roku ogłaszał wspaniałość dzielenia się wszystkim - dosłownie WSZYSTKIM - na Facebooku i to automatycznie, bez konieczności dodatkowego klikania, mówił o niej z pasją. Teraz Facebook będzie zachęcał deweloperów do porzucania tych funkcji i nakłaniania użytkowników do świadomego dzielenia się treściami.
Przyzwyczaiłam się już do tego, że odkąd Facebook przejął Instagrama przy każdym nowym logowaniu Instagram pyta, czy wysyłać lajki i informacje z aplikacji automatycznie na Facebooka. Wczoraj logowałam się na nowym telefonie i po raz pierwszy od dawna nie pojawiło się to pytanie.
Instagram jako jedna z pierwszych aplikacji rezygnuje z automatycznego przesyłania aktywności użytkownika do Facebooka. Jeśli użytkownik chce, to kliknie sam. Gdy kliknie sam, to prawdopodobieństwo, że jego znajomi zareagują wzrośnie.
Okazało się, że te wszystkie automatycznie przekazywane aktywności z różnych aplikacji - muzycznych, newsowych (pozdro dla polskich portali, które zawierzyły, że integracja z Facebookiem to święty Graal web 2.0), społecznościowych, sportowych, wideo, z przepisami, przypinkami, sprzedażowych - użytkownicy uznają za spam i tak je oznaczają. Szybko też okazało się, że użytkownicy zrażają się do aplikacji, które automatycznie dzielą się informacjami o aktywności. Na przykład aplikacje do czytania treści - te ucierpiały chyba najbardziej, bo zbyt bardzo ingerowały w prywatną strefę informując znajomych, że właśnie czytamy plotki o tyłku Lady Gagi.
Okazało się, że z pasją obiecywane nowe wirtualne życie, wspólne internetowe aktywności, ten ultraspołecznościowy żywot z całej sieci mający serce na Facebooku wcale się nie sprawdził.
Od jakiegoś czasu Facebook wprowadza zmiany w algorytmach. Mają one na celu uwydatnienie jakościowych treści i przy okazji marginalizują te udostępniane automatycznie, czyli na przykład o tym, że zrobiliśmy coś na Pintereście czy obejrzeliśmy jakiś filmik.
Dziś przyznaje oficjalnie, że rewulocja sprzed trzech lat była błędna albo przynajmnie przedwczesna. Facebook nazywa to “dawaniem użytkownikowi większej kontroli nad tym, co udostępnia” i daje deweloperom do zrozumienia, że powinni używać mechanizmów świadomego udostępniania. Całe to zautomatyzowane udostępnianie będzie miało coraz mniejszą wartość w algorytmach i niższy priorytet.
Wspaniała to wiadomość dla nas, użytkowników. Okazuje się bowiem, że jeszcze do końca nie oszaleliśmy i nie chcemy dzielić się wszystkim na Facebooku.
I że Mark Zuckerberg ze swoją chęcią połączenia wszystkich w jedną wielką, szczęśliwą Facebookową rodzinę może się mocno przeliczyć.