Pojazd elektryczny mniejszy od roweru i niewiele od niego droższy? To możliwe
Poruszanie się po współczesnych miastach za pomocą samochodu nie zawsze należy do najwygodniejszych - korki, wąskie uliczki, brak miejsc parkingowych. Jeśli zdecydujemy się na mniejszy środek lokomocji w postaci motocykla lub nawet roweru, również nie zawsze będziemy mieli gdzie przechować go po dotarciu do celu. Co jednak w przypadku, gdyby nas pojazd był jeszcze mniejszy, a do tego posiadał własny napęd?
Odpowiedzi na to pytanie już wkrótce powinni udzielić twórcy projektu URB-E, który po kilku miesiącach zapowiedzi, prezentacji oraz promocji powoli zmierza do zakończenia zbiórki funduszy. Zbiórki, w ramach której planowano przynajmniej zbliżyć się do pułapu 150 000 tysięcy dolarów, a która - na jedenaście dni przed zakończeniem - przyniosła już 250 000 tysięcy dolarów od niemal 640 zainteresowanych osób.
Czy jest URB-E? W tej kwestii można akurat w pełni polegać na krókim opisie producenta, który określa go jako najmniejszy na świecie pojazd elektryczny, zdolny do przewozu jednej osoby oraz niewielkiego, podręcznego bagażu w postaci torby lub plecaka. Najlepiej przeznaczenie URB-E opisuje inne hasło - "pokazd ostatniej mili". Tytułowy produkt nie ma bowiem ani wielkiego zasięgu - jest to maksymalnie do 30 kilometrów - ani tym bardziej nie osiąga zawrotnych prędkości - chyba, że za taką uważa ktoś 24 km/h. Jeśli codziennie mamy więc do pokonania do pracy, szkoły czy na uczelnię naprawdę długą trasę, prawdopodobnie URB-E niespecjalnie sprawdzi się w takim przypadku.
Sprawdzi się natomiast jako typowa "dojazdówka". Przykładowo autem możemy dojechać z podmiejskich miejscowości na parking (o ile taki istnieje) tuż przed miastem i potem ostatnie kilka kilometrów pokonać już na URB-E. To samo, jeśli np. zdecydowaliśmy się na dom położony dość daleko od przystanków komunikacji miejskiej - zamiast kupować auta i szukać miejsca parkingowego koło przystanku albo na piechotę pokonywać codziennie spory dystans, przejeżdżamy go bez większego wysiłku.
W obydwu tych scenariuszach niebanalną rolę odgrywają wymiary oraz możliwość składania URB-E. Po złożeniu, które zajmuje kilka lub kilkanaście sekund (to samo tyczy się rozkładania), przybiera on wymiary 40x40x91 centymetrów. Masa wynosi wprawdzie "aż" 13 kilogramów (razem z baterią, ładowaną zwykłą ładowarką), ale każdy, kto jest w stanie podnieść przynajmniej odrobinę przeciętny rower, powinien sobie z podniesieniem URB-E poradzić bez większych problemów. Czy więc wyciągamy go z bagażnika, czy zabieramy ze sobą do autobusu, wygoda transportu stoi na poziomie wyższym, niż np. w przypadku roweru, nie wspominając już o innych środkach transportu.
Poza napędem elektrycznym nie zabrakło oczywiście innych elementów uwzględniających potrzeby współczesnych klientów. Jest więc i uchwyt na smartfona z opcją ładowania, z poziomu którego możemy zresztą sterować opcjonalnym oświetleniem LED, a także osobny port USB, pozwalający na doładowanie np. laptopa w trakcie jazdy czy transportu. Nasza komórka, wyposażona w specjalną aplikację (na razie dla iOS i Androida) będzie w stanie zamienić się także w prawdziwy panel zarządzania URB-E, wyświetlając informacje na temat prędkości, poziomu naładowania baterii, wskazówki nawigacyjne, opcjonalnie pełniąc też rolę "kluczyka" uruchamiającego nasz pojazd.
Na początku do produkcji i sprzedaży trafią dwie wersji URB-E - Commuter oraz GP. Pierwsza z nich będzie przeznaczona dla "zwykłych" użytkowników, którzy po prostu chcą przemieścić się za pomocą elektrycznego pojazdu z punktu A do punktu B. Jego największymi zaletami w tej kwestii będą m.in. stabilność oraz łatwość wykonywania manewrów przy niewielkich prędkościach, przy czym pewnie właśnie z nimi będziemy mieć najczęściej do czynienia w ruchu miejskim. Odmiana GP, choć rozwija dokładnie taką samą prędkość maksymalną jak jego cywilny odpowiednik, ma być stworzony do bardziej emocjonującej jazdy, zapewniając większą zwrotność przy większych prędkościach, okupioną niestety nieco trudniejszym manewrowaniem przy prędkościach niższych.
Pomimo tego, że URB-E jest stosunkowo niewielki, opcji konfiguracyjnych jest pod dostatkiem, wliczając w to zarówno różne wersje kolorystyczne, jak i akcesoria w rodzaju uchwytów na torby i plecaki.
Niestety, jak wszystko co wydaje się naprawdę atrakcyjne i jednocześnie praktyczne, miniaturowy pojazd elektryczny nie należy do wyjątkowo tanich. Model oferowany za pośrednictwem portalu crowdfundingowego Indiegogo kosztuje niemal 800 dolarów, czyli niecałe 2500 zł. Z jednej strony, można za to kupić niejeden (choć raczej nie wybitny) rower i starać się pokonywać wymagany dystans o własnych siłach, ale z drugiej strony, czy URB-E nie jest mimo wszystko wygodniejszy? O tym przekonamy się prawdopodobnie pod koniec roku, kiedy pierwsze egzemplarze trafią do użytkowników.