Przydatna i ważna aktualizacja Skype'a. Hangouts i reszta uśmiechają się pod nosem
Obserwując rozwój mojego ulubionego komunikatora internetowego odnoszę wrażenie, że Microsoft nie ma pojęcia co właściwie kupił i jak sobie teraz z tym poradzić. Nowe funkcje Skype dla Windows byłyby ciekawe i ważne tak ze dwa lata temu.
Steve Ballmer był niejednokrotnie krytykowany za decyzję o przejęciu Skype’a. Nie tylko za sam fakt owego przejęcia, ale również za astronomiczne pieniądze, jakie na całe przedsięwzięcie wydał. Skype bowiem bez wątpienia był i nadal jest jednym z liderów na rynku komunikacji cyfrowej. Ale tak samo dobrze radził sobie Messenger od Microsoftu. Nie był on może zbyt popularny w naszym kraju, więc u nas zdecydowanie nie było to odczuwalne, ale statystyki Messengera w ujęciu globalnym były imponujące.
Właściwie, to o powodach zamknięcia Messengera, zakupu Skype’a i koncentrowaniu się na nim możemy tylko spekulować. Może Microsoft został skuszony większą liczbą umów partnerskich z tradycyjnymi telefoniami. Może uznano, że Skype jest dużo bardziej „cool” i „trendy” od lepszego w prawie każdym aspekcie, ale skostniałego wizerunkowo Messengera. A może o coś jeszcze innego. Nie wiemy.
Ważne jest to, że wyniki finansowe uwiarygodniły decyzję Ballmera. Skype pod skrzydłami Microsoftu, jeżeli chodzi o statystyki, nie miał się nigdy lepiej. Rośnie liczba użytkowników i liczb wykonywanych na nim połączeń, w tym tych płatnych. Wkrótce Skype porzuci zgodność z Messengerem na rzecz Lynca. Jest on wbudowany w Windows, Windows RT, Windows Phone i Xboxa One. Na powierzchni wszystko wygląda jak należy. Niestety, pod spodem, panuje cholerny bałagan.
Najpierw kupujemy, potem myślimy
Niezależnie od motywacji, plan Microsoftu na Skype’a był od samego początku dość oczywisty. Uczynić z tego komunikatora platformę komunikacyjną dla wszystkich, by wciągnąć ich w resztę ekosystemu Microsoftu. Od niedawna połączenie kont Skype i Kont Microsoft jest wręcz obligatoryjne. Sęk w tym, że architektura sieci Skype nigdy nie była stworzona z myślą o tak zwanej erze post-PC.
Skype bowiem, przed przejęciem przez Microsoft, funkcjonował jako… sieć peer-to-peer. Oznacza to, że był prawie całkowicie zdecentralizowany. Pierwszą rzeczą, jaką Microsoft zrobił, było stworzenie pod Skype’a nowej infrastruktury pod Windows Azure, by ową sieć skupić w jednej chmurze, co umożliwiłoby większą nad nią kontrolę. Pojawia się jednak problem zgodności wstecznej. Nie każdy na bieżąco aktualizuje swoje aplikacje, a nie można porzucać użytkowników, którzy nie interesują się nowymi technologiami i mogą nawet nie wiedzieć, że trzeba zainstalować nową wersję komunikatora, by ten zaczął działać. W efekcie chmura Microsoftu próbuje symulować poprzednią architekturę tej sieci. A to oznacza kłopoty we wprowadzaniu nowych funkcji.
Rewolucyjne zmiany? O tempora, o mores…
W tak zwanej erze post-PC nawet przeciętni „Kowalscy” mają już kilka elektrogadżetów i używają ich równocześnie. Tablet, smartfon, konsola do gier i laptop przestały być dla większości z nas dobrami luksusowymi. I to jest ta największa zmiana, której twórcy Skype’a dawno, dawno temu nie przewidzieli. Konieczności synchronizowania zdarzeń pomiędzy wszystkimi urządzeniami Kowalskiego. Microsoft walczy z tym od wielu miesięcy. Trzeba dodać, że z powodzeniem. Sęk w tym, że gdy Microsoft koncentruje się na dopasowaniu Skype’a do bieżących standardów, konkurencja pracuje nad dalszym rozwojem swoich produktów.
Problem widać chociażby w dzisiejszej aktualizacji klienta Skype na sztandarową platformę Microsoftu, jaką jest system Windows 8.1. Otóż nowa wersja komunikatora wprowadza dwie zmiany. Pierwszą z nich jest… synchronizacja czatów tekstowych. Oznacza to, że rozmowa tekstowa przeprowadzona na jednym z naszych urządzeń po przesiadce na inne będzie dalej widoczna. Użytkownicy innych komunikatorów zapewne teraz przecierają oczy ze zdumienia, ale tak, Skype miał do tej pory z tym problemy.
Drugą zmianą jest… częściowe (sic!) usunięcie błędów synchronizacji połączeń przychodzących. Do tej pory, jeżeli mieliśmy, powiedzmy, włączony tablet i laptop z Windows 8.1, przy nadchodzącym połączeniu, dzwoniły oba. To akurat naturalne zachowanie i nic w tym dziwnego. Jednak po odebraniu połączenia, powiedzmy, na laptopie, wyżej wspomniany tablet dalej „dzwonił”, informując o tym, że ktoś chce się z nami połączyć. Od teraz ten problem znika, jak już wspomniałem, częściowo. Tablet bowiem nadal będzie dzwonił, ale po kilku sekundach się wyciszy.
Do roboty!
Mówi się, że socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju. Microsoft również bohatersko walczy z przeciwnościami losu, których twórcy innych komunikatorów nie odczuwają. Skype nadal ma sporo problemów do rozwiązania. Integracja z Windows i Windows Phone nadal nie jest tak zgrabna, jak nam obiecywano. Wysyłanie zdjęć podczas czatu? Używając Windows Phone lepiej skorzystać z Facebook Messengera, bo Skypem tego nie zrobię (co jest winą aplikacji klienckiej, bo już wersja na inne systemy operacyjne, w tym Windows, tę funkcję obsługuje. Lista ulubionych kontaktów nadal się nie synchronizuje pomiędzy urządzeniami. Skype też w przedziwny sposób zamiennie stosuje nazwy użytkownika i loginy na liście kontaktów, przez co mam kilka kontaktów na liście, które… nie mam pojęcia kim są.
Skype to nadal jeden z rynkowych liderów, nadal go używam. Ale znam Vibera, WhatsAppa, Hangouts, YIM a nawet Nimbuzza. Jeżeli Microsoft nie weźmie się do roboty, to wkrótce użytkownicy Skype’a zaczną odkrywać alternatywy, takie jak wyżej wspomniane. Niektórzy je porzucą, uznając je za niewystarczające, ale część z tych osób przy nich zostanie. A potem zacznie do nich przekonywać swoich znajomych. Skype’owe statystyki, na razie, pięknie rosną. Ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że siłą rozpędu. Skype nie jest nowym nabytkiem, Microsoft miał wiele, wiele miesięcy na uporanie się z problemami. I jeszcze nie skończył.