Rok po starcie platforma nc+ przygotowała nowe promocje. Czy rzeczywiście jest lepiej?
Już 21 marca minie rok od startu platformy nc+, ale to już dzisiaj operator zdecydował się na zaprezentowanie nowych promocji. W teorii wygląda one całkiem nieźle, w praktyce to dalej ten sam francuski bałagan.
Jestem abonentem nc+ i raczej nic tego w najbliższej przyszłości nie zmieni. Wybór oferty, zwłaszcza na terenach, gdzie nie dociera telewizja kablowa, jest znacząco ograniczony. Mogę zdecydować się na DVB-T, Cyfrowy Polsat, nc+ lub liczyć, że po ADSL jakość obrazu z Telewizji Osobistej Netii będzie zadowalająca. Chcąc cieszyć się filmami i sportem „skazany” jestem też na paczkę kanałów Canal+ oraz HBO. To w naszym kraju i tak najlepsza forma na cieszenie się stosunkowo nowymi filmami w jakości HD za najniższą cenę.
Rok temu debiut nc+ był smutnym żartem z ówczesnych abonentów Cyfry+ i telewizji n. Zaczęło się o listów o migracji do droższych i nieadekwatnych abonamentów i dość zawiłej oferty pakietowej, w któej coś atrakcyjnego kosztowało powyżej 100 złotych. Finalnie doszło do lawiny negatywnych komentarzy w mediach społecznościowych, u nas na Spider’s Web oraz w tradycyjnych mediach, połączonej z masowym wypowiadaniem umów. W końcu platforma nc+ lekko zmodyfikowała cennik, a przy okazji porzuciła pomysł migracji. Obecni użytkownicy mogli liczyć na całkiem rozsądne oferty promocyjne. Odpływ 300 tysięcy abonentów w ciągu 3 kwartałów należy więc uznać za całkiem mały, patrząc na skalę kryzysu wizerunkowego jaki wybuchł po fuzji. Był to jeden z najbardziej spektakularnych błędów popełnionych na starcie jakiejkolwiek usługi.
W ciągu kolejnych miesięcy nc+ odbudowywała zaufanie i starała się zmienić swój wizerunek, stosując różnorodne promocje. Tak jest i teraz, gdy przychodzi pora na nową wiosenną ofertę. Z pewnością nie należy ona do jakiś niezwykle atrakcyjnych. To wciąż pudrowanie tego samego i niestety łapanie klientów na haczyki. Nawet sam proces wyboru oferty, podzielony na dwa ekrany, nie należy do przejrzystych.
Przede wszystkim zrezygnowano z pakietu Universe+, a do pakietu Comfort+ włączono na stałe kanały produkcji Canal+ takie jak MiniMini+, TeleToon+, AleKino+, Kuchnia+,Domo+, czy Planete+. Ten podstawowy pakiet dostępny jest za 39 złotych miesięcznie. Dodatkowo możemy do niego dobrać opcję Extra+ będącej następcą pakietu Universe+. Przy umowie na 24 miesiące jest ona dostępna za darmo przez 6 miesięcy, a w kolejnych miesiącach zapłacimy 10 złotych, jest więc o 10 złotych taniej niż wcześniej. Warto jednak zwrócić uwagę jak wiele kanałów z obu pakietów jest niegwarantowanych. Sprytnym zapisem w umowie nc+ broni się przed rozwiązaniem umowy w momencie, gdy któryś z kanałów zostałby wycofany z oferty.
Pozostałe opcje dodatkowe pozostały bez zmian. Paczka kanałów Canal+ wciąż jest podzielona. Nie ma też oferty bez serwisów VOD, czy też paczki HBO bez Cinemaxa. Kanały HBO osobno możemy dobrać na kolejnym ekranie, ale wtedy nagle cena szybuje mocno w górę. Poza tym opcje premium dostępne są wyłącznie przy wyborze pakietu Extra+.
Z oferty wycofano też turbodekoder, pozostawiając jedynie najprostsze box+ oraz mediabox+. Niestety, wybór dekodera z nagrywarką i dwoma tunerami wiąże się z opłatą aktywacyjną 49 złotych oraz comiesięczną opłatą w wysokości 5 złotych. Łaskawym gestem jest też darmowy dostęp przez cały okres umowy do nc+ go, czyli aplikacji mobilnej. Jednak chcąc ją mieć na dwóch urządzeniach, na przykład tablecie i smartfonie, musimy zapłacić 10 złotych za aktywację kolejnego sprzętu. Jeśli chcielibyśmy skorzystać z wszystkich dostępnych opcji z wyłączeniem multiroom, to za pełną ofertę zapłacimy aż 243,88 złotego miesięcznie + opłata za dekoder lub dekodery.
Trudno jest jednoznacznie ocenić nową ofertę platformy nc+. To, co proponują kablówki, jest porównywalne, ale nie są one dostępne wszędzie. Cyfrowy Polsat pod względem treści premium, jakości dekoderów i dodatkowych rozwiązań został daleko w tyle. Brak rozsądnego serwisu VOD w Sieci sprawia, że dla fanów sportu i filmów oferta nc+ jest najczęściej jedynym rozsądnym wyborem. Niestety, aby cieszyć się najciekawszymi treściami, musimy opłacić też dostęp do kanałów, których nie oglądamy. I to jest właśnie największy problem.