Dostałeś od Rockstara pół miliona w GTA? To nie zapomnij zapłacić podatku
Rządzący szukają nowych źródeł wpływów podatkowych, aby zasypać rozkopaną dziurę budżetową. To tylko kwestia czasu, by zorientowali się, że mają gigantyczny świat wirtualny do opodatkowania.
Jak powiedział kiedyś Jean-Baptiste Say, francuski przedsiębiorca i ekonomista, nie ma dobrych podatków – są tylko złe i jeszcze gorsze. Urząd skarbowy sięga coraz głębiej w nasze życie, a z biegiem lat bardzo możliwe, że państwo opodatkuje również korzyści jakie otrzymujemy w wirtualnych grach. Nie chodzi mi tutaj tylko o wypłatę wirtualnych pieniędzy zarobionych np. w MMORPG, bo te już są opodatkowane, tylko zazwyczaj państwa nie mają (jeszcze) szczelnych środków ścigania tych należności. Według mnie, w przyszłości opodatkowane będzie też to, że w danej grze będziemy mogli korzystać z lepszego samochodu, większego domu czy też bogatszego arsenału. Brzmi niedorzecznie?
Nikt nie może nikomu nic dać za darmo
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego w ofercie telekomów smartfony są za jeden grosz albo jedną złotówkę? Nie dlatego, że tak bardzo im zależy na jednozłotowym przychodzie – zmusza ich do tego prawo. Co więcej, to najczęściej jest złotówka/grosz plus VAT, czyli 23 %. Swojego czasu głośna była sprawa piekarza z Dolnego Śląska, który niesprzedany chleb na koniec dnia przekazywał biednym, za co po latach urząd skarbowy naliczył mu zaległy podatek wraz z odsetkami. Co więcej, jeśli dostaniemy od naszych rodziców znaczną sumę pieniędzy, np. na mieszkanie czy samochód to teoretycznie powinniśmy to zgłosić w formie darowizny, od której z racji bliskiego pokrewieństwa nie będziemy musieli płacić podatku, ale w przypadku dalszej rodziny nie byłoby już tak łatwo.
Co jakiś czas powraca temat opodatkowania tzw. banków czasu, czyli społeczności, które wymieniają się swoimi umiejętnościami bez przepływu gotówkowego. Przykładowo ja kogoś uczę angielskiego i pomagam we wniesieniu mebli, w zamian ktoś mi kosi trawnik albo opiekuje się dzieckiem etc. Kilkukrotnie fiskus okazywał chęć, by opodatkować również te usługi, pomimo że nie są one wyceniane w walucie. Jako argumentacje podawał, że odnosimy korzyść, która winna być opodatkowana. Głośnym echem odbiły się także pomysły opodatkowania imprez firmowych.
Zdaniem fiskusa, jeśli twój startup zrobi wypad integracyjny w góry to pracownicy powinni od niego zapłacić podatek. Co więcej – padła też propozycja, by zobligowani do zapłaty byli nawet ci, którzy nie wzięli w nim udziału. Podatnicy opierają się nowym podatkom jak mogą, mimo iż najczęściej z góry są na straconej pozycji. Ciekawym przykładem jest Portugalia, gdzie w zeszłym roku wprowadzono obowiązek wystawiania każdemu klientowi faktur przez placówki hotelarskie, zakłady gastronomiczne, salony fryzjerskie i warsztaty samochodowe. Jak się okazało na koniec roku, podatnicy zamiast swoich danych podawali masowo dane premiera Portugalii, Pedro Passos Coelho, który musiał się przez to stawić na wezwanie tamtejszej skarbówki i wytłumaczyć, które z kilku tysięcy dokumentów są faktycznie jego. Było to możliwe, gdyż przedsiębiorcy wystawiający faktury nie mają obowiązku sprawdzania personaliów podatnika, a dane premiera znalazły się w internecie.
Broda, czas i nieposłuszeństwo - do opodatkowania!
Siedemnastowieczny pogromca króla i lord protektor Anglii, Oliver Cromwell, ustanowił podatek od nieposłuszeństwa. Dotyczył on osób popierających króla, którzy w ten sposób podpadli Cromwellowi. Podzielił on ich na trzy grupy w zależności od rozmiaru niepożądanego czynu, jakiego się dopuścili. Oprócz więzienia i wygnania nakładano na nich roczny podatek, którego odmowa albo niemożność zapłaty kończyła się konfiskatą mienia. Z brakiem posłuszeństwa zmagał się także car Rosji, Piotr I Wielki, który był zafascynowany kulturą europejską do tego stopnia, że wybudował na bagnach stolicę (Sankt Petersburg). Nie przepadał także za nieeuropejskim męskim zarostem na twarzy rosyjskich mężczyzn, więc wprowadził podatek od brody. Każdy, kto chciał mieć zarost musiał co roku płacić podatek w wysokości uzależnionej od majątku. Co ciekawe, efekt był przeciwny do zamierzonego, gdyż noszenie brody stało się dowodem zamożności i podkreśleniem statusu społecznego.
Problemy z posłuszeństwem mają również władze w dzisiejszych czasach. W Polsce wymienić można choćby kwestię przyrostu naturalnego i osób, które nie chcą mieć dzieci. Stąd też jakiś czas temu powrócił pomysł (i na pewno zostanie ponownie podniesiony w przyszłości), by wprowadzić podatek od bezdzietności (zwany bykowym). Jeden z projektów zakłada, że miałby dotyczyć zarówno osób z małżeństw, jak i osób samotnych, które skończyły 40 lat i nie posiadają dzieci.
Świadomość przeciętnego Kowalskiego na temat ekonomii, finansów i inwestycji nie jest wysoka, ale i tak lepsza niż to było przed laty. Z upływem czasu coraz więcej obywateli zdaje sobie sprawę, że pieniądze jakie dostają od państwa w dowolnej formie pochodzą z kieszeni innych podatników. Nie ma więc darmowych autostrad czy darmowych studiów wyższych – są one pokrywane m.in.: z naszych podatków oraz wydatków. Pamiętajmy też, że każdy kto kupuje cokolwiek – przedszkolak czy emeryt - płaci podatek VAT, czyli od tzw. wartości dodanej. Jeśli dla przykładu miesięcznie płacimy 123 zł abonamentu za nasz smartfon, to 23 zł trafiają do budżetu państwa. Podobnie się ma sprawa w przypadku podatku akcyzowego, który stanowi sporą część ceny alkoholu, papierosów czy też benzyny.
Obym się mylił
Dziś wprowadzenie podatku od dóbr z jakich korzystamy w grach wydaje się niedorzeczne i stwarzające wiele problemów natury technicznej. Przede wszystkim jak wycenić podstawę do opodatkowania? Ile taki dom w GTAV miałby być warty albo dodatkowa modyfikacja do amunicji w Battlefield 4? Dalej – jak zebrać dowody, że dany gracz akurat korzystał z określonych dóbr w grze. Niemniej chciałbym w ten sposób uprzedzić kierunek w jakim rządzący mogą pójść za kilka, kilkanaście lat. Dobrym przykładem na to, co może zostać opodatkowane z większym prawdopodobieństwem i znacznie szybciej niż wirtualny świat jest transport rowerowy. Już teraz podnoszą się głosy, że skoro rowerzyści powodują wypadki to powinni płacić obowiązkowe ubezpieczenie OC. Aby je nałożyć zapewne będzie potrzebne wskazanie właściciela roweru, więc będzie trzeba wydać dokument, który będzie kosztował – podobnie jak i kurs konieczny do jego wyrobienia. Rowery będą musiały mieć dodatkowe homologacje, normy bezpieczeństwa i przechodzić okresowe badania techniczne. Potrzebni będą nowi urzędnicy, nowe wydziały administracyjne, druki, formularze etc.
Chciałbym się mylić i wierzyć w to, że wszystkie drogi rowerowe są budowane ponieważ rządzący mają dobre serce i kochają jednoślady. Chciałbym się mylić i wierzyć w to, że rządzący nigdy nie wpadną na pomysł, by opodatkować wirtualny świat. Boje się jednak, że będę miał rację, a co więcej, że prawo to wprowadzi ktoś z nas, z pokolenia 20-30 latków, które kiedyś dojdzie do władzy i wszystkie technologie będzie mieć biegle opanowane. Póki nasi politycy nie umieją wyłączyć połączeń przychodzących na skypie nie mamy się czego bać.
Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.
Zdjęcia Electronic remittance through the Internet, Bills in paper nail on business desk oraz group of happy kids watching tv at home pochodzą z serwisu Shutterstock