REKLAMA

Wysoka rozdzielczość w tabletach? To nie dla mnie

Istnieje kilka szkół przekonywania klientów do oferowanych przez siebie produktów. Pierwsza z nich to szkoła Apple, czyli wmawianie bzdur na temat ekskluzywności swoich urządzeń. Niestety metoda ta zaczęła być bezużyteczna wraz z pojawieniem się dobrych tabletów, kosztujących dużo mniej niż 1000 zł. Druga szkoła, nieodnosząca większych sukcesów, jest autorstwa Microsoftu. Polega ona na spieprzeniu wszystkiego co się da i nieprzyznawaniu się do tego. Jednak mnie najbardziej interesuje najpowszechniej stosowana szkoła Samsunga, polegająca na zarzuceniu klienta tysiącem tabelek i liczb oraz wmawianie im, że mają one największe znaczenie.

Wysoka rozdzielczość w tabletach? To nie dla mnie
REKLAMA

Wspominam o tym nie bez kozery, gdyż ostatnio wyjątkowo popularne jest prezentowanie specyfikacji jako wyznacznika jakości i wydajności telefonu. Najlepszym tego przykładem jest alternatywne wykorzystanie architektury big.LITTLE i wykorzystanie wszystkich ośmiu rdzeni do zwiększenia wydajności tabletu lub smartfonu, mimo że większość androidowych aplikacji wykorzystuje zaledwie możliwości dwóch rdzeni. Jednak jeszcze ciekawszym przykładem na używanie specyfikacji w marketingu jest przekonywanie ludzi, że większa rozdzielczość ekranu to same plusy.

REKLAMA

Owszem, obraz na pięcio- lub siedmiocalowym ekranie o rozdzielczości 1920 x 1080 lub dziesięciocalowym o rozdzielczości 2560 x1 440 jest ostry jak żyleta, jednak jeśli nie przykładamy komputera do oka, jeśli nie staramy się liczyć tych pikseli na siłę, to minimalna ziarnistość nie będzie nikomu przeszkadzać. W mojej opinii rozdzielczość 1920 x 1080 jest maksymalną jaką powinno się stosować w tabletach, szczerze mówiąc nie przeszkadza mi również tablet z rozdzielczością 1280 x 800 lub 1366 x 768. Z zastosowania takiej, a nie wyższej rozdzielczości wynikłoby więcej korzyści niż wad.

tablet

Przede wszystkim ekran o mniejszej rozdzielczości oznacza mniejszy pobór energii. Więcej pikseli i ich duże zagęszczenie sprawia, że akumulator smartfona będzie się bardzo szybko drenować, a gry na tablecie będą wolniej działać, gdyż konieczne będzie przetworzenie przez kartę graficzną dużej liczby pikseli. Nowe układy mobilne są wyposażone w GPU porównywalne z ich najgorszymi odpowiednikami stosowanymi w komputerach stacjonarnych i laptopach. Oznacza to, że przy zastosowaniu rozdzielczości mniejszej niż 1080p możliwe byłoby zwiększenie jakości grafiki do takiej, jaką znamy z najmniej wydajnych pecetów przy zachowaniu płynności grafiki.

Oczywiście twórcy sprzętu mogą stosować różne sztuczki, by uzyskać odpowiednią wydajność także na takich ekranach. Pierwsza jaka mi przychodzi na myśl to stosowanie ekranu o dużej rozdzielczości, na przykład 2560 x 1440, a uruchamianie gier w cztery razy mniejszej rozdzielczości 1280 x 720 tak, by każde cztery piksele tworzyły jeden większy piksel w grze. Dzięki temu możliwe byłoby zachowanie odpowiedniej jakości i płynności grafiki w grach, przy wykorzystaniu pełnej rozdzielczości podczas odtwarzania filmów i czytania tekstu – mało wymagających zadań, przy których bardziej szczegółowy ekran się przydaje. Niestety takie skalowanie obrazu stosuje się bardzo rzadko, prawie nigdy. Oprócz tego bardziej szczegółowy ekran determinuje wyższą cenę sprzętu, co jest bardzo ważne w dobie popularności tanich urządzeń.

REKLAMA

Dlatego mój następny tablet będzie wyposażony w procesor Intel Bay-Trail lub Qualcomm Snapdragon 800 oraz ekran o rozdzielczości nie wyższej niż 1080p. Dzięki temu posiadany przeze mnie sprzęt będzie miał odpowiednio szczegółowy ekran oraz pozostanie odpowiednio wydajny w grach (nie w benchmarkach!) niż jego znacznie droższy odpowiednik wyposażony w ekran o większej rozdzielczości. Jak widać, większe cyferki w specyfikacji nie zawsze oznaczają, że dany sprzęt jest lepszy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA