REKLAMA

Papier góruje nad iPadem i Kindlem jednym - stylem

Papier góruje nad iPadem i Kindlem jednym – stylem
REKLAMA

Jakiś czas temu musiałem pojawić się na przyjacielskim spotkaniu z pewną osobą. Postać ta choć nie jest jeszcze nikim znanym, ani bogatym, z całą pewnością jest istotą niebanalną. W zależności od tego, czy wszystko pójdzie po jego myśli lub powinie mu się noga, zostanie milionerem albo bezdomnym.

REKLAMA

To nas odróżnia od zwierząt

Podczas tego właśnie spotkania dużo rozmawialiśmy, zresztą jak zwykle. Planowane interesy, polityka, nowe technologie, samochody, nowinki, muzyka – poruszamy wszystkie te tematy, na które mogą rozmawiać dwudziestolatkowie wchodzący w dorosłe życie. Jako że nasze spotkania często odbywają się od razu po pracy, często nasze ciała siedzące w pubie są oderwane od umysłów, które dopiero zbierają się do wyjścia z pracy. Z tego powodu często podczas rozmowy zdarza się nam wykonywać krótkie telefony związane właśnie z pracą lub zapisywać coś w kalendarzu. Mój znajomy robił to drugie. Gdy wyjmował swój oprawiony w skórę zeszyt, powiedział „To nas odróżnia od zwierząt”, po czym zapisał w nim termin planowanego spotkania z klientem.

Po pewnym czasie ja chciałem zrobić to samo, tylko że moim kalendarzem był ten stworzony przez Microsoft i zintegrowany w moim smartfonie. W swojej Lumii 920 grzebałem kilka minut, nadal kontynuując rozmowę. Po pewnym czasie znajomy zwrócił mi uwagę, że nasza rozmowa mnie nie interesuje, skoro cały czas gram na komórce. W tym momencie zrozumiałem, że mówiąc o zwierzętach, miał na myśli mnie. Cóż, kolega miał dosyć celny i subtelny dowcip. Na tyle delikatny, że go po prostu nie zauważyłem i na tyle ostry, że niemal mogłem poczuć na swojej szyi ślady spływającej krwi. Szkoda, że w głowie mu się nie mieściło, że smartfon może pełnić rolę notatnika lub organizera. W końcu papier to papier, a na telefonie można pisać smsy lub co najwyżej grać w węża.

notatnik

Z Kindlem nie poderwiesz

W sposób podobny do elektroniki podchodzą inne osoby. Od dawna wspominam historię mojego znajomego, Rafała, który zrobił w domu imprezę. Jako że towarzystwo biorące w niej udział nie wypadło sroce spod ogona, jednym z poruszanych tematów była literatura. Gospodarz starał się zaimponować zgromadzonym osobom tym, ile książek przeczytał przez ostatnie lata. Zaciekawiło to jedną z obecnych kobiet, która chciała zobaczyć biblioteczkę Rafała. Niestety  do tej pory nie wiemy, czy to był ciekawy sposób na zagajenie i podryw, czy może zwykła ciekawość z jej strony. O koledze Rafale bowiem nie można było powiedzieć, że nie radzi sobie z płcią piękną. Użycie takiego sformułowania byłoby jak określenie Układu Słonecznego jako obiektu większego od kaczki. Niby prawda, ale zupełnie nie o taką skalę porównania nam chodzi.

Otóż mój znajomy zamiast w ciekawy sposób pociągnąć temat pokazał swój nowy czytnik książek, jeden z pierwszych modeli Kindle’a. Całe towarzystwo, wraz z główną zainteresowaną oczywiście, wyśmiało go, bo przecież taka książka nie pachnie, nie można nią zabić muchy, a w ogóle to od czytania w ten sposób można stracić wzrok. Oczywiście powyższe argumenty są nic nie warte i można je łatwo zbić. Gdy do tego dodać fakt, że Kindle jest bardzo mały i dzięki temu można mieć prawie całą biblioteczkę zawsze przy sobie, można dojść do wniosku, że czytniki książek są od znacznie bardziej praktyczne od swoich papierowych protoplastów. Nie, nie lepsze, po prostu bardziej praktyczne.

książki

Sytuacje takie można mnożyć w nieskończoność. Do tej pory wiele osób dosyć krzywo patrzy na czytanie gazet na tablecie. Tak samo mało kto jest w stanie zrozumieć, że własną kolekcję gier i muzyki można mieć nie na półce, a po prostu na wirtualnym koncie. Cyfrowa ramka na zdjęcia? Fanaberia, zdjęcia trzeba drukować i chować do albumu. No cóż, starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Mimo że niemal wszyscy mamy smartfony, tablety i komputery, to tak naprawdę się z nimi nie oswoiliśmy. Zmieni się to dopiero najwcześniej za kilkanaście, a może nawet więcej lat. Wynika to z faktu, że nawet ja, dwudziestodwulatek, wychowałem się w świecie, gdzie dominował papier. Jasne, że gdzieś tam przewijał się również komputer czy telewizor. Jednak tak naprawdę pierwsze tanie, ogólnodostępne i poręczne urządzenia, które mogą zastąpić papier pojawiły się 6-7 lat temu. To zdecydowanie za krótko, by wygrać konfrontację z papierem, który liczy sobie znacznie dłuższą historię.

Styl przede wszystkim

Jest też inny aspekt, o którym warto napisać. Wiele razy w tym tekście wspominałem o tym, że różnego rodzaju urządzenia elektroniczne są bardziej praktyczne od papieru. Jednak, gdyby patrzeć tylko na praktyczne aspekty wszystkiego, nikt nie chodziłby w garniturach, tylko koszulkach, mieszkalibyśmy samotnie, a nie z drugą połówką, pilibyśmy Tatrę za 1,65 zł a nie dobre wino czy whisky. Wówczas też wszyscy posiadacze Ferrari i innych sportowych samochodów przesiedliby się do aut rodzinnych lub elektrycznych, ewentualnie do komunikacji miejskiej. Czy chcielibyście żyć w takim świecie? Ja zdecydowanie nie. Papier ma w sobie coś, co ma każda niepraktyczna i staromodna rzecz – Styl. Styl, którego żaden gadżet nigdy nie będzie miał. Biblioteczka, notes, papierowe zdjęcia są ciekawsze właśnie przez to, że są mniej praktyczne, wymagają czasochłonnego dbania o nie. Dbania, które jest nieco bezsensowne, ale ma swój urok.

Burning paper

To chyba jedyna rzecz, która może trzymać ludzi przy papierze. Na pewno bardziej niż najczęstszy argument o tym, że przecież mój komputer, tablet lub smartfon mogą się zepsuć, a w ogóle, to jak uderzy bomba atomowa, nie będziemy mieć prądu i tylko papier nas uratuje. Owszem, to prawda. Jednak mimo to bardziej niż w awarię wszystkich serwerów na świecie lub wojnę nuklearną wierzę w to, że ktoś mi podpali mieszkanie. A wtedy wszystkie moje książki, zdjęcia i notesy najzwyczajniej w świecie trafi szlag.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA