Unia Europejska wprowadza ostrzejsze kary dla hakerów. A my się pytamy - co z rządami?
Wczoraj (4 lipca) europejscy politycy dogadali się w sprawie nowych kar za przestępstwa cyfrowe. Już niedługo u wszystkich 28 członków organizacji międzynarodowej będzie obowiązywać w tej kwestii takie samo prawo.
Jak podaje Reuters, każde państwo należące do Unii Europejskiej, miało do tej pory własne prawo, określające kary za przestępstwa cyfrowe. Wczoraj europejscy prawodawcy dogadali się i już niedługo w prawie wszystkich krajach będą obowiązywać takie same reguły – dużo ostrzejsze niż było do tej pory w większości państw.
I tak chociażby za samą próbę dostania się do systemów informatycznych będzie grozić kara co najmniej 2 lat pozbawienia wolności. Z kolei atakując infrastrukturę np. rządową, energetyczną lub transportową haker będzie musiał się liczyć z tym, że będzie oglądał świat zza kratek przez co najmniej 5 lat. Zaznaczam, że w obu przypadkach są to kary minimalne, więc jeśli przewinienie będzie naprawdę duże, to zamknięcie pod kluczem może potrwać jeszcze dłużej. Wydłużona zostanie także odsiadka nie tylko za samą próbę przechwycenia prywatnych danych, ale nawet za samą sprzedaż urządzeń do tego służących.
Przedstawiciele Unii Europejskiej ustalili także, że wszystkie firmy, które korzystają z wypożyczalni botnetów lub usług hakerów, w celu kradzieży poufnych danych, będą ponosić odpowiedzialność za wszystkie przestępstwa popełnione w ich imieniu.
W trakcie głosowania w Parlamencie Europejskim w Strasburgu 541 przedstawicieli było za poprawkami, 91 przeciw, a 9 się wstrzymało. Nowe prawo ma obowiązywać prawie we wszystkich 28 państwach Unii Europejskiej. Jedynym krajem, który nie wprowadzi zmian jest Dania, która chce utrzymać własne prawo. Teraz każdy z rządów ma 2 lata na to, że wprowadzić przepisy w życie.
To z pewnością dobre zmiany i widać, że prawo powoli zaczyna nadganiać postęp technologiczny. Wyjaśnione zostały kwestie pojedynczych osób, jak i firm korzystających z nielegalnych sposobów pozyskiwania tajnych danych. Ale mnie zastanawia jedno – co z państwami i organizacjami rządowymi? Oczywiście uderzam tutaj w PRISM. Bo co mi po tym, że nie będę śledzony przez pojedynczego hakera (na pewno teraz poważniej zastanowi się nad tym, czy to zrobić) skoro rząd USA może wiedzieć o mnie praktycznie wszystko? Jak Unia Europejska zamierza poradzić sobie z tym problemem?
Według Dziennika na razie prezydent Francji – Francois Hollande – zagroził Stanom Zjednoczonym, że jeśli pogłoski okażą się prawdziwe, to zerwie z USA rozmowy o wolnym handlu. O wyjaśnienia poprosili także niemieccy politycy oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
– Postawiliśmy konkretne pytania dotyczące tego, jaki był zakres realizowanego w Niemczech przechwytywania danych przez systemy PRISM. Prowadzimy też ekspertyzę na szczeblu służb wywiadowczych – powiedział rzecznik niemieckiego MSW.
Czyli na razie straszymy, ale bez konkretów. A Polska siedzi cicho niczym mysz pod miotłą i nie ma zamiaru nic z tym zrobić.
Zdjęcie "Close-up. Arrested man handcuffed hands at the back" pochodzi z serwisu Shutterstock