Bose SoundLink Mini - krótka recenzja przenośnego głośnika
Po testach kilku głośników do telefonów komórkowych doszedłem do wniosku, że większość z nich to niepotrzebne nikomu zabawki. Opinia ta wynikała głównie z powodu ich bardzo małej użyteczności, kiepskiej jakości i przeraźliwego wyglądu. Bo co z tego, że niektórym udawało się całkiem dobrze odtwarzać muzykę, skoro pokazanie go gdziekolwiek to był po prostu wstyd. Teraz jednak udało mi się znaleźć mobilny głośnik, który jest mały, ładny, świetnie wykonany i cechuje się bardzo dobrą jakością dźwięku. Jest nim Bose SoundLink Mini.
Gdy po raz pierwszy otworzyłem pudełko, w którym znajdował się głośnik Bose, nie byłem zdziwiony jego wymiarami i wagą. Głośnik bez problemu można chwycić w jedną dłoń, nie będzie on w niej zbytnio ciążył. Dzięki kompaktowym wymiarom można bez problemu go schować do plecaka, torby czy damskiej torebki. Można go zabrać absolutnie wszędzie i z chęcią korzystałem z tej możliwości. Głośnika używałem u znajomych, na wypadzie nad jezioro, przy grillu oraz w łazience. Jeśli jakieś słowo do niego pasuje, z całą pewnością jest to mobilność.
Drugie słowo „jakość”. Bose SoundLink Mini został wykonany ze srebrnego aluminium, które wygląda po prostu pięknie i jest bardzo mocnym materiałem. Obudowa składa się z jednego kawałka aluminium, który otacza górę, dół oraz boki urządzenia. Jego rogi są nieco zaokrąglone, dzięki czemu głośnik wygląda na obły. By metal nie zbierał rys, na dolnej części głośnika znajduje się gumowa noga. Guma łączy też wspomnianą obudowę z metalową siatką chroniącą głośnik. Nie da się tu przyczepić naprawdę do niczego.
Jeśli chodzi o zastosowane w Bose SoundLink Mini przyciski, to wszystkie są pokryte przyjemną w dotyku gumą. Znajdują się na górze głośnika i odpowiadają za jego włączenie, wyciszenie, ściszenie, pogłośnienie, wybranie łączności Bluetooth i przez kabel mini-jack. Dwa pierwsze i dwa ostatnie przyciski mają nad sobą diody LED, które po włączeniu świecą się na biało i pozwalają rozpoznać, czy dana funkcja jest aktywna.
Dioda nad przyciskiem włącznika ma kształt akumulatora i zależnie od ilości pozostałej energii przybiera kolor zielony (naładowany), pomarańczowy (częściowo rozładowany), czerwony (rozładowany) i pomarańczowy migający (ładuje się). Głośnik został też wyposażone w cztery gniazda. Dwa z nich, ładowania i mini-jack, znajdują się na prawym boku, zaś dwa pozostałe, czyli microUSB i gniazdo stacji dokującej na spodzie. Stacja ta jest po prostu przedłużeniem ładowarki.
Ogromną zaletą głośnika jest to, że gra on w dwóch przeciwnych kierunkach. Dzięki temu jest nie tylko głośniejszy, ale też nie przemieszcza się. Membrany jednocześnie drgają w dwie strony, dzięki czemu głośnik stoi stabilnie, nigdzie się nie przesuwa i nie ma możliwości upadku z płaskiej powierzchni. Tak, jak każde dobre rozwiązanie, tak i to ma bardzo prostą zasadę działania.
Nie potrafię doskonale ocenić jakości dźwięku głośnika, gdyż nie jestem audiofilem. Jednak podczas wielu amatorskich odsłuchów przy lub bez wina, w domu lub poza nim, przy rapie, jazzie, rocku i niemal każdym innym gatunku muzyki wszystkie osoby, które go usłyszały, były zachwycone jego możliwościami. Jakość dźwięku do odsłuchu przy ognisku, grillu lub na plaży jest absolutnie wystarczająca, aż za dobra, jeśli można użyć takiego określenia.
Sam najczęściej głośnika używam w łazience. Nad wanną mam narożnik, w którym można postawić taki głośnik. Dzięki bliskości ścian wydobywający się z niego bas jest o wiele mocniejszy, co pozwala lepiej usłyszeć beat wielu utworów. Głośnika chętnie używam nie tylko ja, ale też moja dziewczyna i znajomi. Testuję wiele sprzętów, a to jeden z niewielu, który podobał się absolutnie wszystkim, którzy go zobaczyli.
Tak naprawdę po tygodniu spędzonym z Bose SoundLink Mini mogę powiedzieć, że ma on tylko jedną wadę, a mianowicie cenę, która wynosi 900 zł. Sam bym nie wydał tyle na głośnik, ale jeśli ktoś zastanawia się nad takim zakupem, to powinien wiedzieć, że wybierając testowany model Bose’a, dobrze wyda swoje pieniądze.