REKLAMA

VKontakte zostało zablokowane przez rosyjski rząd. Putin walczy z ostatnim bastionem wolnych mediów?

W piątek (24 maja) na kilka godzin został zablokowany największy serwis społecznościowy w Rosji, czyli VKontakte. Przedstawiciele rządu utrzymują, że stało się to przez przypadek, jednak sprawa budzi spore wątpliwości. Jeszcze w kwietniu przeszukiwano dom twórcy serwisu. Czyżby Kreml chciał przejąć kontrolę nad portalem?

Pavel Durov - założyciel serwisu VKontakte
REKLAMA

VKontakte to największy europejski portal społecznościowy  i zarazem najpopularniejszy serwis tego typu w Rosji. Aktualnie ma na nim konto mniej więcej 210 milionów użytkowników, z czego prawie 44 miliony w samej tylko Rosji. Dla porównania Facebook może się pochwalić zaledwie 13 milionami użytkowników w największym państwie na świecie.

REKLAMA

Warto też wspomnieć o tym, że portal Durova dużo bardziej angażuje. Każda osoba spędza na nim średnio 340 minut, a na portalu Zuckerberga nieco ponad 29 minut (w miesiącu). Są to dane za luty 2013 roku, kiedy to w Rosji było 61,4 milionów unikalnych użytkowników. Pokazuje to, że ponad 70% rosyjskich internautów regularnie odwiedza VKontakte. W związku z tym nikogo nie powinno dziwić to, że Kreml uważnie przygląda się serwisowi.

W ostatni piątek (24 maja) VKontakte został umieszczony na rządowej czarnej liście i dostęp do niego nie był możliwy. Sytuacja trwała przez kilka godzin. Po tym czasie strona została odblokowana.

Czy rzeczywiście stało się to przez przypadek czy też był to pokaz sił?

Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy się nieco cofnąć w czasie. Serwis został powołany do życia w 2006 roku. Jego twórcą jest Pavel Durov, 28-latek z Petersburga, który jest zagorzałym zwolennikiem libertarianizmu. VKontakte szybko zyskiwał na popularności. Pierwsze poważne problemy pojawiły się w 2011. W Rosji trwały wtedy wybory parlamentarne. Wygrało w nich ugrupowanie Władimira Putina, czyli Jedna Rosja, które zdobyło aż 49,32%, co przełożyło się na 238 mandatów w Dumie Państwowej (na 450 możliwych).

Russian president Vladimir Putin on a computer screen in an internet cafe in Moscow

Jak to w czasach wyborów i krótko po nich bywa – był to bardzo gorący okres w historii Rosji. Wiele osób protestowało przeciwko Putinowi i Jednej Rosji. Spora część ludzi zaczęła się gromadzić właśnie przy pomocy serwisu VKontakte. Wtedy też Federalna Służba Bezpieczeństwa (spadkobierczyni sowieckiego KGB) zgłosiła się do Durova z prośbą o zamknięcie grup, w których organizowali się aktywiści. Ten oczywiście odmówił. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że od tego momentu rozpoczęły się jego kłopoty z rosyjskim rządem.

Kolejna odsłona problemów miała miejsce w zeszłym miesiącu. Pavel Durov został wtedy oskarżony od udział w incydencie samochodowym. Podobno, jadąc białym Mercedesem, nie zwracał uwagi na polecenia policjantów. Co więcej, zaczął przed nimi uciekać, a jeden z funkcjonariuszy odniósł obrażenia. Dokładniej możecie to zobaczyć na poniższym wideo, nagranym przy pomocy kamery samochodowej.

Jak zapewne zauważyliście, na filmie nie widać, kto siedzi za kierownicą Mercedesa. Durov został uznany za jednego z podejrzanych. Policja wezwała go w roli świadka, ale ten nie stawił się na przesłuchaniu. Rzecznik VKontakte – Georgy Lobushkin – zaprzeczył jakby Durov uczestniczył w tym zdarzeniu. Zaznaczył wręcz, że 28-latek nigdy nie posiadał i nadal nie posiada samochodu.

Stało się to pretekstem do przeszukania mieszkania Durova, które przy okazji jest siedzibą jego portalu społecznościowego. Uczestniczyło w tym około 20 agentów Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Nie wiadomo, czy udało im się coś znaleźć. Wiadomo natomiast, że od tamtego czasu młody przedsiębiorca pozostaje w ukryciu (najprawdopodobniej wyjechał zagranicę).

Jeśli myślicie, że to koniec jego kłopotów, to jesteście w błędzie. Okazuje się bowiem, że Durov praktycznie stracił kontrolę nad swoim dzieckiem, czyli właśnie VKontakte. Aktualnie 28-latek ma 12% udziałów w firmie. Pozostałe 88% jest w rękach ludzi związanych z Kremlem. Jak do tego doszło? Aż 48% udziałów zostało potajemnie kupionych przez Ilya’e Sherbovicha, związanego między innymi z firmą Rosfnet, zarządzaną przez byłego szefa sztabu wyborczego Putina – Igora Sechina. Pozostałe 40% należy do Alishera Usmanova – najbogatszego Rosjanina, który co prawda oddał swój głos w zarządzie Durovowi, ale nie jest tajemnicą, że jest on przyjacielem Kremla.

Aż 88% firmy jest teraz kontrolowane przez biznesmenów związanych z Putinem. Jeśli by się dogadali, to na najbliższym posiedzeniu zarządu mogliby zmienić dyrektora generalnego (którym aktualnie jest Pavel Durov).

Co prawda Sherbovich (właściciel 40% akcji) zaznaczył, że nie ma zamiaru zabierać Durovowi swojego głosu, dzięki czemu ten nadal ma pakiet większościowy (52%), ale sami przyznacie, że sprawa jest co najmniej podejrzana. Oliwy do ognia dolano w miniony piątek, kiedy to zablokowano dostęp do serwisu. Jak już wcześniej pisałem – stało się to niby przez przypadek, ale nie brakuje opinii, że był to pokaz siły. Putin chciał w ten sposób pokazać, że lepiej mu nie podskakiwać.

Nie jest też tajemnicą, że odkąd Putin po raz pierwszy został wybrany na prezydenta Rosji (w 2000 roku), zaprzyjaźnieni z nim oligarchowie zaczęli wykupywać wszystkie najważniejsze media w kraju. Widocznie teraz przyszła kolej na serwis społecznościowy VKontakte.

No cóż… chyba pozostaje mi już tylko napisać, że BYŁ wolny. Już nie jest.

REKLAMA

Zdjęcia: 1, 2

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA