Kontekst głupcze, kontekst! Siri przy Google Now wygląda jak niewinna dziewczynka
Siri przy Google Now to głupiutka, roztrzepana, słodka i żartobliwa dziewczynka. Nowa aktualizacja do Google Now, choć dla nas, Polaków, niewiele wnosi, to jednak jest dowodem, że Google będzie myśleć za nas i wiedzieć, czego chcemy, zanim sobie to uświadomimy.
Problem z informacjami jest dziś jeden: trzeba je zdobywać. Czasem nie mamy pojęcia, że czegoś chcemy, czasem nie wiemy, że może my coś wyszukać, a czasem nie wiemy po prostu jak. Pamiętam, jak tłumaczyłam mojej Mamie Google'a (pozdrawiam, wiem, że przeczyta!). "To taka wyszukiwarka". A co to jest wyszukiwarka? Zauważyłam, że po sporym czasie Mama wciąż nie do końca łapała, o co chodzi i dopiero, gdy zadając mi jakieś pytanie odpowiadałam "masz Google, znajdź w internecie" w końcu "zaskoczyło". Teraz w końcu mama gdy chce się czegoś dowiedzieć, to po prostu "google'uje", ale sam proces zrozumienia, że można zadać praktycznie każde pytanie, wcale nie był taki oczywisty.
No bo pomyślcie - gdybyście nagle, bez świadomości co to wyszukiwarka, zostali posadzeni przed Google'em, czy od razu wiedzielibyście, że można w nim wyszukać hasła encyklopedyczne, przepisy, program telewizyjny, film, zdjęcia, przelicznik walutowy czy tłumacza?
A gdyby tak wyeliminować konieczność wprowadzania zapytań i dostarczać potrzebne informacje we właściwym czasie? Tym właśnie jest Google Now. Nie asystentem głosowym jak Siri, a "mózgiem". Reklama pokazana na rozdaniu nagród Grammy, nazwana świetnie "Live in the Now" przybliża ten koncept:
Jednak nawet i ona jest tylko pokazaniem wierzchołka góry lodowej. Pomysł jest prosty - wykorzystać posiadane o użytkowniku informacje by przewidywać jego ruchy, potrzeby i aktywności. Przykład? Po lądowaniu w Paryżu mój Galaxy Nexus pokazał mi przelicznik walut oraz zapytał, czy potrzebuję translatora. Nie musiałam wpisywać czy dyktować wyszukiwarce hasła. Wystarczyło połączyć fakt, że zazwyczaj przebywam w Polsce ze zmianą lokalizacji na Francję i voila - informacja wyprzedziła moją potrzebę!
Tak działa połączenie wyszukiwania odpowiednich informacji przedstawionych we właściwym kontekście. Użytkownik w zasadzie nie musi robić nic specjalnego. Google Now w ciągu trzech dni jest w stanie stwierdzić, pod jakim adresem mieszkamy, kilka dni później pewnie nauczy się gdzie pracujemy, w międzyczasie pozna nasze nawyki i dowie się, że zazwyczaj jadamy na mieście, bo często wyszukujemy w Google'u restauracje. Skanując naszego Gmaila Google dowie się o kupionych biletach lotniczych, z kalendarza o spotkaniach, z Google+ o znajomych, z potwierdzenia kupienia biletu do kina o godzinie, miejscu seansu i guście filmowym i tak dalej.
Google Now wykorzysta te informacje w odpowiednim czasie. Gdy wejdziemy na lotnisko smartfon wyświetli kartę pokładową. Gdy siedzymy w domu Google Now przypomni nam, że musimy za 10 minut wyjść, by złapać autobus żeby nie spóźnić się na spotkanie po drugiej stronie miasta, gdy wychodzimy z pracy Now poinfomuje, że na trasie, którą zwykle się poruszamy są korki.
Tych możliwości jest mnóstwo. "Odpowiednia informacja w odpowiednim czasie" - czytamy na reklamie. Jakże to celne. Oczywiście, technologia ta nie jest jeszcze idealna i miną lata, zanim przestanie się często mylić, ale Google Now jest już na tyle rozwinięte, że zachwyca. I przeraża jednocześnie.
Bo jeśli Google potrafi tak świetnie operować kontekstem, to znaczy, że wie o nas więcej, niż się spodziewamy.
P.S. Poniosło mnie trochę i nie zmieściłam informacji, że Google Now wraz z aktualizacją otrzymało bardzo wygodny widżet na ekran główny, który dynamicznie wyświetla informacje z kart i eliminuje potrzebę wchodzenia w Google Now.