MySpace powraca. Czy jest w stanie stanąć do rywalizacji z Facebookiem i Twitterem?
Myspace, jeden z pierwszych portali społecznościowych zmartwychwstaje. 15 stycznia, zapowiadana od wielu miesięcy odświeżona wersja w końcu ujrzała światło dzienne. Trzeba przyznać, że portal, o którym wszyscy już zapomnieli (kto z Was posiada jeszcze konto w tym serwisie?), wygląda naprawdę przyzwoicie. Postanowiłem sprawdzić, czy Myspace, którego głównym udziałowcem od ubiegłego roku jest Justin Timberlake jest w stanie stanąć do rywalizacji z Facebookiem czy Twitterem. Na początek jednak lekcja historii.
Od czego się zaczęło
Pomysł na Myspace’a zaczerpnięto z Firendstera, wortalu społecznościowego, dzięki któremu można było połączyć się z innymi osobami, wysyłać wiadomości oraz przesyłać pliki multimedialne. Panowie Chris DeWolfe oraz Tom Anderson wraz z kilkoma kolegami zatrudnionymi w internetowej agencji marketingowej eUniverse rozpoczęli pracę nad swoim projektem, który miał skupić się na największej zalecie Friendstera, czyli utrzymywaniu kontaktów ze społecznością. Ciekawostką jest, że proces powstawania późniejszego najpopularniejszego na świecie serwisu społecznościowego został przeoczony przez szefa eUniverse, Brada Greenspana. Myspace wystartował w sierpniu 2003 roku w Santa Monica, California.
Droga do gwiazd
Myspace małymi krokami posuwał się do przodu. Pojawiali się nowi współpracownicy, nowe pomysły, nowe funkcjonalności. Padła nawet propozycja odpłatnego korzystania z serwisu, co jednak szybko zostało odrzucone.
Niedługo potem, bo w roku 2005 serwis został zakupiony przez Ruperta Murdocha, medialnego giganta, który widział w nim ogromny potencjał. Kwota opiewała na wartość 580 milionów dolarów. Przyłączenie do News Corp., jednego z największych na świecie konglomeratów mediowych spowodowało, że serwis dość mocno skierował się w stronę zysków z reklam.
Serwis szybko zyskiwał popularność, przede wszystkim wśród młodych ludzi. W ciągu roku od przejęcia wartość Myspace’a wzrosła trzykrotnie. Gdy Facebook raczkował, serwis miał się bardzo dobrze. 100-milionowy użytkownik zarejestrował się 9 sierpnia 2006 roku. W grudniu 2008 roku, szczytowym momencie popularności w samych tylko Stanach Zjednoczonych z Myspace’a korzystało 76 milionów użytkowników miesięcznie! Potem było już coraz gorzej.
Upadek
Wortal stanął w miejscu nie pokazując nowych funkcjonalności, podczas gdy konkurencja szukała nowych rozwiązań, jak chociażby Facebook z wachlarzem aplikacji w obrębie serwisu. Ten oraz wiele innych czynników sprawiły, że serwis zaczął trafić użytkowników. 19 kwietnia 2008 roku Facebook wyprzedził Myspace’a w rankingu Alexa. Kolejne lata przynosiły spadki oglądalności, mniejsze zyski oraz zwolnienia pracowników. Serwis w 2011 wystawiono na licytację, jednak nikt nie był zainteresowany zakupem przestarzałej społecznościówki ze złą renomą (obecność pornografii oraz pedofilii mocno nadszarpnęła wizerunek). Ostatecznie Myspace został sprzedany spółce Specific Media za nieznaną kwotę (CNN podawał wartość 35 milionów dolarów). Pakiet większościowy jej akcji posiada Justin Timberlake.
Co dalej?
Po przejęciu serwisu pojawiły się informacje o odświeżeniu serwisu oraz jego powrocie do łask. Pod koniec 2011 roku Timberlake mówił, że nie myśli o niczym innym, jak o nowych pomysłach dotyczących Myspace’a. Od kilku miesięcy coraz częściej docierały do nas informacje o nowym tworze artysty, by w końcu 24 września 2012 roku na jego Twitterze zobaczyć odnośnik do filmu prezentującego nową odsłoną serwisu.
Poniżej film, który prezentuje nowy wygląd MySpace’a:
Jak Myspace wygląda teraz?
Na pierwszy rzut oka Myspace wygląda niesamowicie. Jest to zupełnie coś innego od wyglądu prezentowanego przez Facebooka czy Twittera. Duże obrazki, ograniczona ilość informacji i – jak na razie – brak jakichkolwiek reklam czy innych niepotrzebnych rzeczy. Po pierwszym uruchomieniu z wielkim uśmiechem na twarzy powiedziałem sobie: ja chcę jeszcze! Takiego powiewu świeżości brakowało mi ładnych kilka lat temu na przykład przy założeniu konta na Facebooku.
Jak wygląda serwis? Strona główna jest swego rodzaju tablicą, którą nazwano jako Stream. Jest to nic innego, jak szereg wiadomości z profilów, z którymi jesteśmy połączeni. Mogą to być zarówno osoby prywatne, jak i artyści. Możemy wybrać, jakie treści mają być pokazywane (posty, muzyka, mixy, zdjęcia, filmy wideo lub profile). Filtrem tym możemy bardzo łatwo zarządzać – nie trzeba wybierać się 5 zakładek ustawień dalej, jest on dostępny zaraz pod głównym menu po lewej stronie. Pozycja tego ostatniego jest niezmienna oraz pozostaje „nad” innymi treściami.
Połączenie (czyli taki facebookowy Like czy twitterowy Follow) z danymi artystami czy osobami odbywa się na dwa sposoby – można być w relacji jedno- lub dwustronnej. Coś na wzór subskrypcji na Facebooku – oglądasz posty subskrybowanej osoby, która z kolei nie widzi Twoich zmian statusów, fancy-fotek z wakacji lub obrazku słodkiego kota wrzuconego na ścianę. Albo razem karmicie siebie takimi treściami.
Przycisk „połączenia” się z danym artystą czy inną zawartością to dwa połączone ze sobą okręgi. W zależności od statusu połączenia, okręgi są zamalowane lub też nie. Po umieszczeniu kursora nad myszą pojawia się też menu kontekstowe prezentujące dodatkowe informacje.
Funkcjonalność
Nowością jest sposób nawigacji po serwisie. Największą odmiennością jest wertykalne, a nie horyzontalne przewijanie strony. Jest to dalece funkcjonalne rozwiązanie (chociażby ze względu na coraz większą ilość urządzeń z panoramicznymi ekranami). Cały obszar jest wykorzystany przy zachowaniu umiaru w ilości wiadomości, okienek i innych przełączników. Świetnie wygląda to w pełnoekranowym trybie przeglądania. Początkowo można mieć problemy z odnalezieniem się w interfejsie, jednak średnio rozgarniętej osobnie nie powinno to zająć zbyt dużo czasu.
Całość przypomina rozwiązania z urządzeń mobilnych, przede wszystkim tabletów. Nietrudno też znaleźć podobieństwa do nowego systemu Windows 8 oraz jego „kafelek”.
W dolnej części znajduje się odtwarzacz oraz belka nawigacyjna. Jest wyszukiwarka, przycisk powiadomień, odnośniki do Streamu oraz do własnego profilu. Znalazła się też zakładka Discover, która jest swego rodzaju źródłem informacji. Znajdziemy tam szereg newsów z branży nie tylko muzycznej, ale także dopasowanych do naszego profilu artystów, muzykę, filmy wideo czy radiostacje, a także Mixy.
Mixy to zlepek utworów, które utworzy dana osoba lub artysta. Można więc zebrać sobie listę swoich ulubionych piosenek, podzielić je na kategorie, np. dekadami (Top 90’s, Top 80’s itd.), a następnie w wygodny sposób je odtwarzać. Ich edycja jest bardzo łatwa, dane kafelki można łatwo przenieść na pasek odtwarzacza i umieścić w odpowiednim mixie. Są też i sieciowe radia, gdzie np. słuchając stacji nazwanej Metallica możemy wysłuchać nie tylko ich twórczości, ale także pozostałych z wielkiej czwórki thrash-metalu oraz zupełnie innych artystów. Bardzo wygodna rzecz, np. gdy chcemy przybliżyć sobie nieznany nam gatunek muzyczny (Justin Timberlake posiada w swoim profilu listy History of Rap, gdzie znajdziemy utwory artystów takich jak DMX, Ice Cube czy Run DMC).
Nowy Myspace został napisany od początku. Co to znaczy? Że obydwa serwisy działają osobno i nie ma jakiejkolwiek możliwości migracji z poprzedniej wersji. Efektem jest symultaniczna działalność obydwu serwisów. Wszyscy dawni użytkownicy Myspace’a zmuszeni są do ponownego założenia konta oraz przeniesienia umieszczonych przez siebie treści.
Wady, zalety
Co mi się nie podoba w nowej odsłonie Myspace’a? To, że serwis działa dość wolno (przynajmniej na razie), nie posiada aplikacji mobilnej (za jakiś czas pewnie się pojawi) oraz że w sumie… wszystko już gdzieś widzieliśmy. Dochodzi też kolejna, niezbyt przyjemna rzecz – serwis dość mocno obciąża przeglądarkę.
A co mnie cieszy? Moim zdaniem Myspace w żadnym stopniu nie chce kierować się w stronę pozostałych serwisów społecznościowych, a stworzyć ogromną, muzyczną bazę danych. Wchodząc na stronę danego artysty mamy wygodny dostęp do jego statusów, utworów muzycznych, jak i teledysków czy eventów. W tej chwili baza artystów jakaś jest, jakieś utwory również znajdziemy. Jeden z testerów nowej witryny zapewnił mnie, że w przeciągu miesiąca strona wzbogaci się nie tylko o katalog artystów, ale także o nowe funkcje. Obecne teraz 29-sekundowe sample mają zostać zastąpione pełnymi utworami. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Trzymam kciuki, bo jest czemu kibicować!