Kto był pierwszy? Mobilny Facebook odpowiada wideo dzień po premierze Vine
Twórcom Twittera zamarzyła się videoodpowiedź na Instagram i tak powstał Vine. O Vine przed dosłownie kilkoma dniami pisał nasz Naczelny, więc ja, marny robaczek, ośmielę się jedynie zalinkować.
Posiadacze urządzeń wyposażonych w iOS znów mogą nazywać siebie szczęśliwcami, gdyż zmiany przyszły do nich jako pierwsze. A o jakich zmianach mowa? Facebook na tempo - no bo w dzień po premierze Vine - wprowadził do apple'owskiej wersji aplikacji możliwość nagrywania klipów video, analogicznych do założeń twitterowego serwisu.
Jak do tej pory, nagrywanie filmików i wrzucanie ich na Facebooka było możliwe, ale za pośrednictwem tradycyjnej galerii, tradycyjnej aplikacji kamery i innych konserwatywnych w swojej funkcjonalności opcji. Teraz w aplikacji pojawił się przycisk, który z poziomu serwisu społecznościowego pozwala nagrywać film, a następnie szybko przesyła go na łamy serwisu.
Ponadto wersja na iOS wzbogaciła się z ostatnią aktualizacją o przydatną opcję przesyłania wiadomości głosowych w rozmowie (ok, akurat to wcześniej pojawiło się już na Androidzie), usprawniono także trafność treści dopasowującej się do użytkownika automatycznie w trakcie przeglądania serwisu.
Najbardziej nurtujące w tym wszystkim pytanie brzmi - czy ekipa Marka Zuckerberga tak bardzo przestraszyła się/dostrzegła potencjał Vine, co zaowocowało szybkim ruchem z ich strony? Raczej... nie.
Już przy okazji premiery Poke, czyli związanej z Facebookiem aplikacji do wysyłania zaczepek (nie pytajcie... albo poczytajcie sobie Pawła) pojawiły się liczne zarzuty, że Zuckerberg kradnie pomysły innych twórców. Faktem jest, że tamten program powstawał na tempo i to w mniej niż dwa tygodnie!
Ale... Facebook bronił się wówczas całkiem sensownie, że wszystkie dodatki do serwisu planowane są z ogromnym wyprzedzeniem, wdraża się je wedle specjalnego harmonogramu i bardzo często tak jest, że konkurencja jeszcze nawet nie ośmieliła się wpaść na swój pomysł, gdy inżynierowie w Palo Alto już nad tym pracują. Trochę im wierzę, bo każda aktualizacja takiego molocha jak Facebook, to z pewnością kwestia solidnej porcji czasu.
Nowa opcja to także nie bezpośrednie nawiązanie do idei Vine, choć coś mi mówi, że stanowi dość śmiały wstęp do połączenia jej potencjału z Instagramowym, a w konsekwencji nowe, lepsze Vine od Zuckerberga, z którego wszyscy będą korzystali, pozostawiając protoplastę w niepamięci.
iOSowicze od niedawna mogą też korzystać wreszcie z funkcji generatora kodów zabezpieczających Facebooka, który sprawdza naszą wiarygodność przy logowaniu się z nowego urządzenia. Opcja już od jakiegoś czasu przewijała się w wydaniach na Androida.