Dakann strollował Internet, ludzie znów go uwielbiają
Jeśli regularnie czytacie Spider’s Web, zapewne znacie opinię mojego kolegi, Jakuba Kralki, na temat vlogerów. Oględnie mówiąc, nie jest ona najlepsza. Wspominam o tym, bo jestem tego samego zdania. Większość polskich videoblogerów to osoby wtórne, których umiejętności ograniczają się do kopiowania zagranicznych pomysłów. Do tej kategorii osób należą m.in. Krzysztof Gonciarz i Niekryty Krytyk. O wiele bardziej autentycznymi postaciami są Jakub Dębski i bohater dzisiejszej notki, Grzegorz Barański, posługujący się ksywką Dakann.
Dakann to bohater lubiany głównie przez osoby urodzone na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Przyczyną tego stanu rzeczy jest jego pierwszy głośny (a być może w ogóle pierwszy?) projekt o nazwie „Piątek”, wypuszczony ponad 5 lat temu, właśnie gdy pierwsze pokolenie urodzone w wolnej Polsce wybierało się do szkoły średniej. Krótko mówiąc, był to film o dniu typowego licealisty, bardzo nawiązujący do kultowego „Dnia Świra”. Po nim pojawił się „Piątek 2” oraz piątkowa adaptacja opowieści wigilijnej. Następnie Dakann próbował sił ze swoim serialem „Trzecie piętro”, który moim zdaniem wychodził mu po prostu kiepsko. Potem Grzegorz Barański trafił do stacji tosiewytnie.pl należącej do Wirtualnej Polski i stał się jej największą gwiazdą. Jest to niekwestionowany fakt. Prowadzi on tam kilka programów, takich jak „Update – sieciowy donosiciel” czy „Będę grau w grę”, jednak najjaśniejszą perłą w koronie tosiewytnie stał się „Piątek”, który pojawia się, jak łatwo się domyśleć, co piątek.
Produkcja serialu wychodziła Grzegorzowi nad wyraz dobrze. W każdym odcinku przedstawiał on swoje zdanie (a może zdanie swojej postaci, Dakanna?) na różne tematy, nie stroniąc przy tym od wulgaryzmów. Oczywiście, były odcinki lepsze i gorsze, pojawiło się nawet kilka beznadziejnych, jednak ogólnie warto było wejść o godzinie 0:30 w piątek na tosiewytnie.pl i obejrzeć nowy odcinek tego serialu. Zdobywał on coraz większą popularność, nie powinno więc dziwić nikogo, że coraz więcej osób zaczęło go komentować. Z czasem większość wypowiedzi stała się opiniami negatywnymi. Częściowy wpływ miał na to sam Dakann, który narzekał na takie komentarze, a ludzie na przekór mu publikowali ich jeszcze więcej. W pewnym momencie dużą część komentarzy stanowiły wypowiedzi obfitujące w wulgaryzmy, często podsumowujące tuszę Dakanna. W tym momencie moderator powinien zacząć je kasować, by gawiedź dowiedziała się, gdzie jest jej miejsce. W końcu jest mnóstwo innych vlogerów, których można oglądać. Wskutek zaniedbania negatywnych komentarzy cały czas przebywało.
Wówczas tosiewytnie.pl wpadło na genialny pomysł, a mianowicie rezygnację Dakanna z prowadzenia „Piątku”. Przez kilka tygodni nie pojawiały się nowe odcinki show, a w pewnym momencie ukazał się nawet show „Sobota” prowadzony przez panów z Pyta.pl. Całość okazała się marną kopią „Piątku”, a w komentarzach do filmu pojawiło się mnóstwo negatywnych opinii. I kiedy zastanawiałem się, czy faktycznie ktoś w Wirtualnej Polsce upadł na głowę, okazało się, że pojawił się nowy sezon prawdziwego serialu Grzegorza. Tym razem nie zabrakło pozytywnych komentarzy. Oglądający cieszyli się z powrotu Dakanna jak nigdy. Widać to w komentarzach do filmu, jak też na jego fanpage'u.
Historia ta świadczy o jednej rzeczy, którą wielu weźmie za truizm. Człowiek jest o wiele bardziej skłonny do dzielenia się negatywnymi emocjami. Pod tekstami, filmami, wszystkim, co możemy znaleźć w internecie o wiele łatwiej jest znaleźć krzywdzącą niż miłą opinię. Na przykładzie Dakanna i tosięwytnie mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają faktyczne opinie na jego temat. Może to zbyt daleko idąca opinia, jednak uważam, że podobne proporcje panują w w całym internecie i mimo wielu pozytywnych zdań możemy zobaczyć tylko wzajemne wyzywanie się. Może czasem warto zostawić pod filmem swojego ulubieńca pozytywny komentarz. W innym przypadku jego kanał lub bloga będą mogły opanować trolle, które zmuszą go do odejścia. Faktycznego, a nie wymyślonego, jak teraz.
Swoją drogą, zastanawialiście się, co by się działo, gdyby Facebook zastosował przycisk „Nie lubię”? Moim zdaniem pod każdym wpisem na 10 lajków przypadałoby co najmniej 15 unlajków. Wbrew pozorom byłby to poważny problem, gdyż z tego typu stron korzysta wielu młodych ludzi. Zmasowany atak na kogoś lub kilkaset niepochlebnych komentarzy pod swoim zdjęciem mogłoby doprowadzić nawet do samobójstwa młodej osoby. Zastanawiam się jednak, czy serwis taki cieszyłby się dużą popularnością. W końcu z jednej strony miło jest krytykować innych, jednak z drugiej kto zdecydowałby się siedzieć w miejscu, w którym można samemu zostać zdyskredytowanym przez ogromną liczbę osób?