Zwycięstwo Obamy to radość dla NASA
Tak jak nie lubię prezydenta Obamy z bardzo wielu różnych powodów, tak jedno muszę przyznać: jego zwycięstwo przysłuży się amerykańskiej agencji kosmicznej. Mitt Romney zamierzał „zweryfikować jej dalszą działalność”. Obama również chce się pozbyć tego obciążenia dla gospodarki. Ale w znacznie łagodniejszy sposób.
Wynikami wyborów jestem rozczarowany. Uważam, że obecnie urzędujący prezydent w dużej mierze przyczynił się do pogłębienia kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych, miał też wiele wpadek na scenie międzynarodowej. Nie zamierzam jednak tutaj politykować. Spider’s Web to zdecydowanie nie miejsce na to. Zwycięstwo Obamy ma jednak pewną jasną stronę. Prezydent ten zamierza zastosować, moim zdaniem, rozsądniejszą politykę wobec tego, co już nas interesuje. Wobec NASA.
Obaj kandydaci na prezydenta uważają, że NASA to w obecnej chwili za duży ciężar dla amerykańskiej gospodarki. Mitt Romney zapowiadał jednak poważną „reewaluację” działań agencji. Nie jest do końca jasne co miał na myśli, ale biorąc pod uwagę program Republikanów, chodzi tu o cięcia budżetowe. Obama również chce się pozbyć wydatków na agencję. Mimo lewicowych poglądów, chce doprowadzić do prywatyzacji znacznej części agencji, zamiast po prostu się od niej odciąć. Nie mam pojęcia, czy na tym Stany Zjednoczone zyskają, czy stracą. O tym niech się wypowie jakiś ekonomista-politolog. Ale dla NASA to powód do świętowania.
Taktyka Obamy jest prosta: zlecać jak najwięcej misji kosmicznych prywatnym firmom. Bezpośrednio, nic to nie rozwiązuje. Oszczędności na pewno występują, ale dalej kontrakty dla firm takich, jak SpaceX, opłacane są z budżetu NASA, a zatem podatników. Te „dotacje” mają jednak wykreować nowy rynek, pozwolić tym firmom się w przyszłości całkowicie się usamodzielnić.
Nie oznacza to jednak, że z Obamą się łatwo współpracuje. Urzędujący prezydent anulował kilka istotnych projektów zatwierdzonych przez George’a Busha. Jego administracja uznała, że są zbyt kosztowne, a na dodatek postęp prac nie zgadza się z wytyczonym harmonogramem.
Szczególnie dotkliwe jest anulowanie programu Constellation, oczko w głowie Busha i NASA. Program zakładał powrót załogowych lotów na Księżyc. Antypatia polityczna czy racjonalne myślenie? Bez znaczenia. NASA szuka teraz innej drogi i, co ważne, ma poparcie administracji. Nie tylko jeśli chodzi o Księżyc, ale również planetoidy i Marsa.
Jak by to wyglądało, gdyby Romney był u władzy? Czy spodziewane cięcia wymusiłyby szybszą prywatyzację? Wątpię. Raczej Stany Zjednoczony po prostu oddałyby pole Europie i Chińczykom. Biorąc pod uwagę wciąż olbrzymią techniczno-naukową przewagę NASA nad „konkurencją” i pęd do prywatyzacji, dobrze się stało. A że Obama, w mojej ocenie, jest kłopotem w sprawach pozatechniczno-naukowych, to inna kwestia. Prosiłbym jednak o nie przenoszenie polityki w komentarzach. Są lepsze miejsca na te dyskusje. Tu, bardzo proszę, skupmy się wyłącznie na polityce dotyczącej rozwoju nauki i technologii.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.