Szef Intela Paul Otellini odchodzi na wczesną emeryturę, bo nie był wizjonerem
Kiedy wielka korporacja ogłasza, że jej szef odchodzi i jednocześnie nie podaje do wiadomości nazwiska jego następcy to można z dużą dozą pewności domniemywać, że nie była to od dawna planowana operacja.
Wczoraj Intel poinformował, że jej długoletni szef Paul Otellini odejdzie w maju przyszłego roku na emeryturę. O jego następcy wiadomo jedynie tyle, że "ma być wybrany z pomiędzy wewnętrznych i zewnętrznych kandydatów". Wychodzi więc na to, że 62-letni Otellini dostał od swojej rady nadzorczej półroczne wypowiedzenie w dość dynamicznych okolicznościach. Nie dano mu dotrwać na stanowisku do wieku emerytalnego (65 lat).
Paul Otellini stoi na czele Intela od 8 lat. W ciągu tych lat dał się poznać jako charyzmatyczny i medialny przywódca tej raczej mało medialnej firmy (procesor komputerowy nie jest sexy produktem, a mimo to, marka Intel jest marką o bardzo szerokiej rozpoznawalności). Do jego największych sukcesów zaliczyć można pokonanie wewnętrznej konkurencji na rynku procesorów - AMD, a także wykaraskanie Intela z wielu procesów antymonopolowych. Za jego kadencji przychody firmy niemal się podwoiły do ok 53 mld dol. Utrzymał też bardzo wysoką rentowność - szacuje się, że w tym roku firma zarobi ok 11 mld dol. na czysto. Mimo to cena akcji Intela w ciągu tych 8 lat pod panowaniem Otelliniego lekko spadła, a w tym samym czasie akcje Apple'a wzrosły o kilkaset procent.
Rynek chłodno ocenia więc dokonania szefa Intela. Czemu? Wydaje się, że zabrakło mu wizji. Gdy obejmował stery firmy w 2005 r., tzw. era Wintel święciła swoje największe triumfy. Z jednej strony dostawca architektury sprzętowej Intel, a z drugiej dostawca oprogramowania napędzającego zdecydowaną większość komputerów na świecie Microsoft - wspólnie ta dwójka dzieliła i rządziła na całym rynku technologii użytkowej.
Jednak w 2007 r. nastąpił przełom, którego skutki odczuwa nie tylko rynek technologii, ale bez mała cały świat - Apple wypuścił na rynek iPhone'a i od tamtej pory główna linia innowacji, a także przepływu pieniądza zaczęła się przechylać w kierunku smartfonów, a od 2010 r. także tabletów. Ówcześni hegemonii, a wśród nich Paul Otellini na czele Intela, wyraźnie zbagatelizowali przełom, którego byli świadkami. W dość nieszczęśliwym zbiegu wydarzeń, na rok przed debiutem iPhone'a, Otellini zadecydował o sprzedaży nierentownego biznesu Intela bazującego na mikroprocesorach ARM. W rezultacie Intel dopiero pod koniec 2012 r. wypuszcza na rynek mobilne procesory, które mogą stanowić realną konkurencję z jednej strony dla głównego dziś dostawcy podstawowej infrastruktury procesorów ARM Holdings, a z drugiej dla firmy Qualcomm, która na bazie chipów ARM wyrosła na głównego dostawcę gotowych bezprzewodowych systemów chipów montowanych w smartfonach i tabletach.
W rezultacie dziś to Qulcomm jest największym pod względem kapitalizacji giełdowej dostawcą procesorów na świecie, a udział Wintela na rynku platform komputerowych z uwzględnieniem platform mobilnych spadł w 2011 rok do poniżej 50%.
Otellini nie okazał się wizjonerem, a tylko ktoś, kto rozumie kierunek, w jakim zmierza rozwój technologiczno-cywilizacyjny może być dobrym szefem wielkiej technologicznej firmy. Dziś wiemy, że takimi wizjonerami okazywali się m.in. Bill Gates, Steve Jobs, Larry Page/Siergiej Brin, czy Mark Zuckerberg (choć ten ma jeszcze swoje do udowodnienia).
Otellini spędzi więc 3 lata, które brakuje mu do wieku emerytalnego w kapciach przed telewizorem, a nie w gabinecie na najwyższym piętrze siedziby głównej Intela.