REKLAMA

Agata Kukwa: W przyszłości to nasze avatary będą najwyższą formą rozszerzonej rzeczywistości

Wielkie koncerny uszczęśliwiają konsumentów co jakiś czas wypuszczając na rynek kolejne innowacyjne urządzenia. Na ich oficjalnych stronach internetowych pojawiają się nowe koncepty telefonów, komputerów i innych gadżetów. Ten niezwykle dynamiczny rozwój na rynku nowych technologii to tak naprawdę niezwykle powolny proces ewolucji.

W którą stronę zmierza rozwój rozszerzonej rzeczywistości? I czy każdy z nas chce mieć swojego avatara?
REKLAMA
REKLAMA

Zawsze byłam zdecydowanie większą fanką nauki niż multimedialnych gadżetów. Bardziej interesował mnie proces odkrywania, eksperymentowania i w końcu tworzenia. Dlatego właśnie to, co można kupić w każdy sklepie z elektroniką wydawało mi się jakąś marną namiastką prawdziwych innowacji schowanych gdzieś, pod kluczem, w szufladach szefów wielkich firm.

Kiedy Nokia ujawniła, ponad 4 lata temu, swój tajemniczy projekt Nokia Morph, wydawało się, że w końcu świat pozna prawdziwy high-tech. Nanotechnologia w parze z IT, to brzmi jak przepis na sukces, który Nokia planuje (planowała?) osiągnąć w 2015 roku. Jednak zupełnie nie tędy droga i nikt już chyba nie wierzy, że Morph zrewolucjonizuje cokolwiek oprócz stanu kont akcjonariuszy Nokii.

Konsumenci chcą czegoś więcej. Nowoczesny, zaskakujący design urządzeń mógłby zaspokajać wszystkie nasze potrzeby, jednak jest pewien problem: nie mamy miejsca w kieszeniach, torebkach i teczkach, aby nosić w nich designerski telefon, laptop, kalendarz, odtwarzacz mp3, mapę, przewodnik po mieście i jeszcze parę innych równie potrzebnych rzeczy. Nowoczesne smartfony pozwalają być w kontakcie zawsze, wszędzie i ze wszystkimi, zapewniają rozrywkę, pomagają w pracy, a do tego nie muszą przyjmować szczególnie futurystycznych kształtów. Najważniejsza jest informacja, czas i wygoda.

W ostatnim czasie to właśnie wygoda zaczyna odgrywać rolę większą niż zwykle. Rozpoczyna się wyścig, którego metą jest rzeczywistość rozszerzona. Nasuwa się jednak pytanie, czy sprawdzanie maila i jednoczesne jedzenie kanapki, albo przesyłanie zdjęcia na FB bez konieczności wyciągania smartfona z kieszeni w mroźny, zimowy wieczór to rzeczywiście szczyt naszych marzeń i co najważniejsze możliwości?

Mniej więcej rok po mojej naiwnej fascynacji konceptem Nokii na ekranach kin pojawił się głośny film Jonathana Mostowa „Surogaci”. Ta futurystyczna wizja przyszłości może okazać się mniej odległa, niż twórcy tego filmu mogliby się kiedykolwiek spodziewać.

Naukowcy z Barcelona University zbudowali robota, który może całkowicie zrewolucjonizować pojęcie rzeczywistości rozszerzonej. RoboThespian jest rozwiązaniem dedykowanym osobom, które nie mogą samodzielnie poruszać się w wyniku paraliżu lub innych schorzeń. To oczywiście szczytny cel, dlatego nie trudno było zdobyć na niego środki finansowe przyznawane przez Komisję Europejską na rozwój innowacyjnych projektów badawczych o dużym potencjale, którego zdecydowanie tutaj nie brakuje.

RoboThespian już w prototypowej wersji robi naprawdę ogromne wrażenie. Został zbudowany na podobieństwo człowieka oczywiście. Ma dwie nogi, dwie ręce, głowę, a nawet (prototypową) twarz. Wyposażony jest w ruchome kamery poruszające się tak samo, jak gałki oczne. RoboThespian mówi też całkiem przyzwoicie. Zakres ruchów i ogólna motoryka nie są jeszcze na najwyższym poziomie, ale dla osób przykutych na co dzień do wózka to już jest coś, za co oddaliby naprawdę wiele. Ten robot już dziś mógłby być czyimś awatarem i takie będzie jego przeznaczenie przyszłości.

Robot w pełni sterowany jest przez użytkownika, a właściwie jego mózg. Podłączone do skóry głowy elektrody przekazują sygnały z mózgu do systemu. Dodatkowo użytkownik wyposażony jest również w specjalne gogle, które służą zarówno do odbioru wizji z kamer robota jak i do wydawania mu poleceń. Na ekranie wyświetlają się cztery punkty migające z określoną częstotliwością. Skupienie wzroku na którymś z nich, na określony czas, powoduje uaktywnienie się konkretnej części mózgu, odbiór przez elektrody sygnału o aktywności oraz przetworzenie go na polecenie wysyłane do robota.

Szczególną zaletą RoboThespiana jest to, że jego właściciel widzi wszystko tak, jakby to było jego ciało. Pierwsi użytkownicy twierdzą, że wrażenia są niesamowite, a dalsze prace nad projektem otworzą niewyobrażalne dotąd możliwości dla osób niepełnosprawnych. Nie trudno sobie jednak wyobrazić co oznaczałoby wprowadzenie takich robotów na rynek. Rzeczywistość rozszerzona przybrałaby zupełnie innego wymiaru, a Google Ingress czy Google Glass wyglądałyby przy tym, jak dziecięce zabawki.

Mimo że cena prawdziwego androida/awatara prawdopodobnie przewyższałaby wartość dobrego, nowego samochodu na pewno szybko znalazłyby swoich nabywców. Nadanie RoboThespianowi bardziej ludzkiego wyglądu to tylko kwestia czasu, szczególnie w kontekście japońskiej fantazji w dziedzinie robotyki i wyścigu za najbardziej ludzkim z androidów.

Posiadanie własnego awatara byłoby chyba najwyższym poziomem rzeczywistości rozszerzonej, jaki w tej chwili możemy sobie wyobrazić. Siedząc w domu, w wygodnym fotelu moglibyśmy nie tylko być w dwóch miejscach jednocześnie, ale również robić dwa razy więcej rzeczy. Podczas gdy robot załatwiałby za nas obowiązki w prawdziwym życiu, my moglibyśmy zajmować się pielęgnacją tego wirtualnego.

REKLAMA

Skąd ta pewność, że ludzie w ogóle chcieliby mieć swoje awatary? Tak naprawdę każdy internauta już swojego posiada. Patricia Greenfield i Adriana Manago na łamach naukowego czasopisma Journal of Applied Developmental Psychology opublikowały wyniki swoich badań nad autoprezentacją w sieci. Okazało się, że każdy, czasami nawet mimowolnie, przedstawia w Internecie swoją wymarzoną wersję siebie. Wyselekcjonowane zdjęcia i odpowiednio dobrane słowa wystarczą, aby stworzyć swój internetowy wizerunek.

Tutaj każdy może być tym, kim chce. Ciekawe co się stanie, jeżeli będziemy mieli tę samą możliwość w tak zwanym „realu”…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA