Samsung Galaxy Music - malutki, muzyczny, tani, ze słabym ekranem. Po co?
Samsung zaprezentował oficjalnie Galaxy Music - budżetowy smartfon przeznaczony dla... właściwie nie wiadomo jeszcze, dla kogo. Patrząc w specyfikację miałam nadzieję, że jedno zaskoczy mnie pozytywnie - bateria. Jednak nie jest ona powalająca, choć ekran ma tylko 3 cale. A ten wbudowany pikoprojektor była pomyłka. Po co Samsungowi Galaxy Music? Właściwie, dlaczego nie?
Galaxy Music musi być tani. Ekran 240x320 pikseli to, co tu dużo mówić, ekran z ficzerfonów sprzed 5 lat (pozdrawiam mojego SE w880i!), 512 MB RAMu też nie jest już czymś specjalnym, a wręcz minimum, 3 megapikselowy aparat bez żadnego doświetlenia przypomniał mi czasy Spicy, a Andoid 4.0 Ice Cram Sandwich najświeższą wersją systemu - co tu dużo kryć - nie jest.
Jednak Galaxy Music będzie miał też swoje plusy: dedykowany klawisz odtwarzania muzyki, technologię Sound Alive odpowiedzialną podobną za bardzo dobrą jakość dźwięku, zwłaszcza jak na takie maleństwo, głośniki stereo z też podrasowanym dźwiękiem i wbudowane kodeki do np. FLAC. 4 GB pamięci wewnętrznej nie są jakoś specjalnie pozytywne w muzycznym telefonie, jednak tę można rozbudować kartami pamięci, maksymalnie o 32 GB.
W początkowej specyfikacji pojawiła się też informacja o... pikoprojektorze WVGA, który będzie wbudowany w Galaxy Music, ale akurat słusznie nie wierzyłam - pikoprojektor, jak pokazał model Beam, to nie jest mała i niewidoczna rzecz, a nic na zdjęciach Galaxy Music nie wskazuje, by ten był gdzieś upchnięty w malutką obudowę. Teraz pikoprojektor zniknął ze specyfikacji.
Zresztą Galaxy Music i tak będzie dziwny - zapowiadany jest też w wersji dual-sim, czyli na dwie karty. Tani smartfonik muzyczny w dwóch opcjach. Po co Samsungowi taki kwiatek w ofercie, który pewnie będzie kojarzony z niską wydajnością i taniością?
Odpowiedź jest prosta: takie kwiatki napędzają sprzedaż. Submarka Galaxy jest mocno rozpoznawalna dzięki topowym Galaxy S X, które jako jedyne mają szanse konkurować z iPhone’em. Jednak nie każdego stać na najnowszego Galaxy S za 2 tysiące złotych, idąc więc do operatora i rozczarowując się ceną, potencjali klienci są bardziej skłonni kupić inne urządzenie z tej świetnej przecież serii Galaxy, z serii, którą znają. W ten sposób Samsung marketingiem jednego smartfona i wspierając go mniejszym słabszych modeli zyskuje rozpoznawalność całej submarki, i to bardzo wysoką.
Poza tym nadszedł już chyba czas, gdy taniutkie smartfony wyprą ficzerfony. Te tanie smartfony wciąż dzieli przepaść wydajnościowa i jakościowa od smartfonów z wyższej półki, jednak Nokia Lumia 610, czy teraz Samsung Galaxy Mini z rozsądną ilością RAMu i dodatkowymi funkcjami muzycznymi udowadniają, że tani smartfon też może być interesujący, a na dodatek bardziej funkcjonalny niż ficzerfon.
Poza tym, może Galaxy Music to typowo dziecięcy telefon?