REKLAMA

Gadu-Gadu, nie idź tą drogą!

Gadu-Gadu jest komunikatorem, o którym słyszał każdy z nas. Z projektu realizowanego przez grupę zapaleńców przeistoczył się w 300-osobową korporację tworzoną przez specjalistów, każdego dnia starających się usprawnić jeden z najbardziej rozpoznawalnych programów na polskim rynku. Wszystko wygląda pięknie, prawda?W istocie, nie byłoby się do czego przyczepić, gdyby nie fakt, że ostatnie dni przyniosły nam informację o zwolnieniach grupowych w spółce GG Network, która należy dzisiaj do Napstera, właściciela m.in. grupy Allegro. Czy pozbycie się 20 procent ekipy to próba reanimowania trupa, czy też może tylko restrukturyzacja spółki, tak aby bardziej odpowiadała trudnym realiom rynku? Ciężko wysnuć obiektywny wniosek nie analizując uprzednio wzlotów i upadków komunikatorowego giganta. A zatem, mamy właśnie możliwość obserwować początek końca Gadu-Gadu?

Gadu-Gadu, nie idź tą drogą!
REKLAMA

Przenieśmy się w czasie do momentu, kiedy dostęp do Internetu był luksusem, do kawiarenek chodziło się, żeby poczytać wiadomości na Onecie, a o zakupach w sieci słyszało niewielu, ale nawet oni nie odważyli się ich wypróbować. Wówczas, w tych mrocznych czasach, o Spiderswebie nikt jeszcze nie słyszał, jednak Łukasz Foltyn rozpoczął rewolucję, która odcisnęła ogromne piętno nie tylko na ówczesnych internautach, lecz na rzeszach użytkowników Internetu jeszcze wiele lat później. Przyjrzyjmy się historii Gadu-Gadu.

REKLAMA

Zanim jednak się do tego zabierzemy, wypadałoby zadać sobie pytanie, skąd w ogóle wziął się pomysł stworzenia komunikatora. Wysyłanie wiadomości za darmo? W dodatku wszystko dzieje się natychmiast? Pamiętajmy, że mowa tutaj o czasach, kiedy jeden sms kosztował około 80 groszy, a a telefony komórkowe dopiero rozpoczynały swą dynamiczną ekspansję na naszym rynku. O nie, Foltyn nie był wizjonerem, chociaż niewiele mu do tego brakowało. Podpatrzył rozwiązania wykorzystywane na zachodzie, a dokładniej wykorzystał i zmodyfikował pomysł izraelskich programistów, którzy stworzyli ICQ. Aplikacja była pierwszym na świecie komunikatorem, który całkowicie za darmo umożliwiał komunikację dwóch osób podłączonych do sieci. Zaczęło się od kilkuset użytkowników, które jakiś czas później przerodziło się w tysiące, aby w kulminacyjnym momencie mieć na swoich serwerach dane aż 200 milionów internautów. Chociaż przy miliardzie Facebookowiczów liczba wydaje się niezbyt imponująca, to pamiętajcie, że wciąż mówimy o produkcie, który powstał w 1996 roku, a swe najlepsze lata przeżył na początku XXI wieku.

Chociaż w Polsce nie brakowało już wtedy ludzi z dostępem do sieci, to – jak dobrze wiemy – polski rynek jest specyficzny i nie zawsze u nas przyjmuje się to, co na zachodzie jest uznane za sprawdzone. Boleśnie przekonał się o tym Ebay czy Yahoo. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Łukasz Foltyn, który wiedział, że garstka użytkowników ICQ w Polsce jest niczym w porównaniu z masowym odbiorcą, o którego można powalczyć. Założył więc firmę SMS-Express.com Sp. z o.o., a 15 sierpnia 2000 roku światło dzienne ujrzała pierwsza wersja rodzimego komunikatora Gadu-Gadu, do którego kod napisał kilka miesięcy wcześniej. Pomimo, że główny przeciwnik GG działał na rynku już od 4 lat, to polski internauta znacznie później miał szansę poznać dobrodziejstwa, jakie niesie za sobą sieć, więc polski odpowiednik ICQ nie musiał walczyć o użytkowników, bo ci przyszli sami. Chociaż określenie „przyszli” może nie do końca oddawać to, co wówczas się działo. Jeśli wierzyć danym udostępnionym przez firmę GG Network, to już w dniu premiery z komunikatora korzystało 10 tysięcy osób. A później było już tylko lepiej... do czasu.

IRC był zbyt skomplikowany, aby zyskać sympatię u zwykłego użytkownika Internetu, a inne formy komunikacji często polegały na korespondencji z losowymi osobami. Kiedy zatem pojawiła się możliwość komunikowania się ze znajomymi, za darmo, a w dodatku w formie przystępnej dla polskiego odbiorcy, Łukasz Foltyn już mógł planować, na co wydać zarobione pieniądze.
Lata mijały, dostęp do sieci stawał się coraz bardziej powszechny, w międzyczasie pojawiła się konkurencja. Tlen, Miranda, AQQ i dziesiątki innych, które zyskiwały przychylność części użytkowników, jednak GG już wtedy miało doświadczenie i wyrobioną markę, więc pomimo migracji na rzecz konkurencji, na serwerach Gadu-Gadu wciąż rejestrowały się tysiące osób każdego dnia. Na chwilę obecną firma chwali się, że każdego dnia z programu korzysta 5 milionów użytkowników, w skali miesiąca jest to 10 milionów, a gdyby zebrać wszystkich, którzy mają tam konto, w jednym miejscu, to potrzebowalibyśmy widowni 150 razy większej niż ta, która znajduje się na stadionie narodowym. Liczby te są naprawdę imponujące i robią wrażenie, jednak czy aby na pewno zawsze było tak kolorowo, jak stara się nam przedstawić sytuację biuro prasowe spółki?

Skłamałbym, gdybym napisał, że dźwięk wiadomości przychodzącej na Gadu-Gadu nie stał się jednym z symboli polskiego Internetu, a szeroki wahlarz emotikon nie odcisnął piętna na młodzieży, która swe emocje zaczęła wyrażać nie za pośrednictwem słów, lecz wysyłając różne wariacje uśmiechniętej żółtej głowy. Gadu-Gadu było i wciąż jest potęgą, bo nie można inaczej nazwać produktu działającego na rynku lokalnym, za pośrednictwem którego wysyła się około 300 milionów wiadomości dziennie. Zgubą poczciwego GG okazało się jednak to, co było gwoździem do trumny twórców serwisu Nasza-Klasa – pogoń za zarobkiem. Stopniowo, acz sukcesywnie pracownicy spółki przekształcali komunikator w rozbudowane narzędzie multimedialne. Na początku oferując wykonanie połączeń telefonicznych za pośrednictwem wbudowanej aplikacji, aby jakiś czas później dodać radio, integrację z autorskim portalem społecznościowym MojaGeneracja, rozmowy wideo, by na końcu zalać użytkowników masą informacji, jak na przykład repertuarem kin, grami, rysownikiem czy chociażby horoskopami. Pierwotna idea zagubiła się gdzieś w natłoku dodatowych opcji, a ci którzy wciąż chcieli korzystać z GG jako komunikatora, musieli przebić się uprzednio przez masę reklam, które skutecznie uprzykrzały życie użytkownikom. Nie można jednak winić spółki za dążenie do tego, aby odzyskać internautów, którzy przerażeni przerostem formy nad treścią uciekli do konkurencji lub po prostu przesiedli się na czat znajdujący się na Facebooku. W końcu mniejszy ruch oznacza mniejsze zyski, a te na chwilę obecną nie tylko topnieją w zatrważającym tempie, bo to wcale nie byłoby najgorsze, co firmę mogło spotkać, lecz w ogóle przestały się pojawiać. W roku 2009 GG Network odnotowało 9 milionów złotych zysku, co było sygnałem ostrzegawczym i zwiastunem dalszych kłopotów, ponieważ poprzednie lata były znacznie bardziej obfite. GG Network z prężnie rozwijającej się korporacji stał się kolosem na glinianych nogach, kolejne lata przynosiły coraz mniej pieniędzy, które zmusiły właściciela do zmian w kadrze kierowniczej (szefostwo objął Tomasz Jażdżyński, były prezes i ikona Wirtualnej Polski), a potem do zwolnienia 20 procent ekipy, czyli 60 osób zajmujących się projektami nowymi lub dotychczas nierentownymi. Kryzys nad firmą z uśmiechniętym słońcem w logo zawitał nie tylko z powodu nietrafionego planu rozwoju, lecz także załamania się rynku reklamy internetowej. A dla spółki, która około 80 procent swoich dochodów czerpie z reklamy właśnie, jest to cios bolesny.

REKLAMA

Co na to Łukasz Foltyn? On akurat nie ma się czego obawiać, ponieważ w 2007 roku sprzedał wszystkie swoje udziały afrykańskiej firmie Napster, która nabyła ich całość od wszystkich akcjonariuszy za zawrotną kwotę 400 milionów złotych. Właściciel serwisu Allegro.pl liczył na dalszy rozkwit komunikatora, jednak wszystko wygląda na to, że akurat ta inwestycja zakończy się dla Napstera niepomyślnie. Teraz Łukasz może spokojnie zajmować się polityką, co zresztą robi już od pewnego czasu. I chociaż w tej materii nie osiąga takich sukcesów, jak w branży internetowej, to teraz, w wieku 38 lat nie musi się już raczej martwić o przyszłość i bezpieczeństwo finansowe.

Nam pozostaje tylko zadać pytanie, czy kolejna już wersja, tym razem oznaczona numerem 11.0.26.8983 Beta będzie tylko kolejnym krokiem ku zagładzie legandarnego GG, czy może wraz z ciężką pracą Tomka Jażdżyńskiego wyciągnie firmę na prosto? Wszystko wskazuje jednak na to, że Gadu-Gadu swoje najlepsze lata ma już za sobą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA