REKLAMA

Prawo w chmurach

03.08.2012 09.56
Prawo w chmurach
REKLAMA
REKLAMA

Pierwotnie planowałem poświęcić dzisiejszy wpis kwestiom związanym z ochroną dóbr osobistych w Internecie, ale dyskusja w komentarzach pod artykułem Ewy Lalik o Outlook.com (https://spidersweb.pl/2012/07/zegnaj-hotmailu-witaj-outlooku.html) spowodowała, że postanowiłem opisać kwestię świadczenie usług elektronicznych i związanych z tym wątpliwościom natury prawnej.

Rejestrując się w serwisie internetowym (np. Gmail), zazwyczaj bezwiednie zaznaczamy opcję „Zapoznałem się z regulaminem i akceptuję jego warunki” (lub podobną). Tymczasem treść takiego regulaminu (umowy serwisowej, warunków użytkowania – stosowane są różne określenia takiego dokumentu lub dokumentów) ma istotne znaczenie dla relacji łączących nas z dostawcą danej usługi (takiej jak poczta elektroniczna). Rejestracja oznacza bowiem zawarcie umowy o świadczenie usług drogą elektroniczną, a warunki tej umowy określają właśnie wspomniane wyżej dokumenty. Z uwagi na powszechność zawierania tego rodzaju kontraktów warto zastanowić się nad szeregiem kwestii prawnych, takich jak określenie stron umowy, wybór właściwego prawa oraz sądów, odpowiedzialność usługodawcy czy zakres wykorzystywania danych osobowych i innych danych użytkownika. Omówię te kwestie na podstawie regulaminów Google (http://www.google.com/intl/pl/policies/terms/) oraz Microsoftu (http://windows.microsoft.com/pl-PL/windows-live/microsoft-service-agreement).

„Wysokie umawiające się Strony…”
Gmail czy Outlook to usługa, której świadczenie następuje bez jednoczesnej obecności stron poprzez przekaz danych za pomocą sieci informatycznej (używając terminologii z ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, dalej: u.ś.u.d.e http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU20021441204&type=3). Do obowiązków usługodawcy należy określenie treści regulaminu oraz umożliwienie potencjalnemu użytkownikowi zapoznanie się z nim przed zawarciem umowy (tj. przed rejestracją). Nie jest możliwe uzyskanie dostępu do usługi bez akceptacji postanowień regulaminu. Oznacza to, że mamy tutaj do czynienia z tzw. umową adhezyjną, czyli taką, w której potencjalny użytkobiorca nie ma wpływu na treść umowy, a może jedynie zgodzić się na jej warunki lub odstąpić od skorzystania z usługi. Sama treść regulaminu zazwyczaj jest opisana w kilku dokumentach (warunki użytkowania, polityka prywatności, polityka ochrony danych osobowych etc.).

Zarówno Google, jak i Microsoft zastrzegają sobie prawo do zmiany postanowień regulaminów bez żadnych ograniczeń, jednocześnie dając użytkownikom czas na akceptację nowych warunków umowy (14 dni w przypadku Google, 30 u Microsoftu); brak zgody skutkuje wyłączeniem dostępu do usługi.

Umowa jest wielostronnym stosunkiem prawnym, co oznacza, że do jego powstania wymagany jest udział co najmniej dwóch stron. Zarówno usługobiorcą, jak i usługodawcą mogą być osoby fizyczne i prawne. Obowiązkiem usługodawcy, zgodnie z art. 5 u.ś.u.d.e., jest podanie danych umożliwiających jego identyfikację. Korzystając z produktów Google sytuacja jest klarowna, gdyż usługodawcą jest Google Inc. z siedzibą w Mountain View. W przypadku Microsoftu umowa serwisowa wprowadza podział geograficzny, określając podmiot, z którym użytkownik zawiera umowę na podstawie miejsca zamieszkania użytkownika. Jeśli użytkownik ma miejsce zamieszkania w Europie, stroną umowy jest Microsoft Luxembourg S.à.r.l. (jak można się domyślić, z siedzibą w Luksemburgu). Kwestia miejsca zamieszkania bądź siedziby użytkownika lub usługodawcy ma znaczenie nie tylko techniczne, ale ma duży wpływ na pozostałe warunki umowy, o czym będzie mowa poniżej.

„Wszelkie spory podlegają prawu…”
Jak łatwo zauważyć, w przypadku korzystania z usług Microsoftu czy Google mamy do czynienia z transgranicznym stosunkiem prawnym, gdyż obaj usługodawcy mają siedzibą poza granicami Polski. Rodzi to pytania (zastanawialiście się nie raz nad tym, prawda?) o tzw. właściwość prawa – czy w razie wątpliwości lub sporów należy stosować przepisy polskie, europejskie (skoro jesteśmy członkiem Unii Europejskiej), a może amerykańskie (skoro Google i Microsoft to przedsiębiorstwa z USA)?

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady nr 593/2008 z dnia 17 czerwca 2008 r. w sprawie prawa właściwego dla zobowiązań umownych (Rzym I – http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=CELEX:32008R0593:PL:NOT), strony umowy mogą wybrać prawo właściwe. W warunkach korzystania z usług Google wprost wskazano, że „Wszelkie spory, które wynikły z niniejszych warunków lub Usług bądź w związku z nimi, podlegają prawu stanu Kalifornia w Stanach Zjednoczonych”. Co więcej, również sądy właściwe do rozpatrywania takich sporów są sądy amerykańskie (sąd federalny lub stanowy w hrabstwie Santa Clara). Microsoft wskazał jako prawo właściwe (o ile użytkownik ma miejsce zamieszkania na terenie Europy) ustawodawstwo Luksemburga luk kraju zamieszkania użytkownika; zgodnie ze wspomnianym rozporządzeniem Rzym I, a dokładnie art. 4 ust. 1 litera b) prawem właściwym w przypadku świadczenia usług jest prawo kraju siedziby usługodawcy, zatem zapis w umowie serwisowej koncernu z Redmond jest odzwierciedleniem zapisów prawa europejskiego.

„Nie ponoszą odpowiedzialności…”
Zarówno Microsoft, jak i Google w podobny sposób zabezpieczają się przed ewentualnymi roszczeniami wynikającymi z niewłaściwego działania dostarczanych przez nich usług, a różnica de facto sprowadza się do formy – wyłączenia odpowiedzialności są w przypadku Google zapisane w formie kapitalików, a Microsoft do odpowiednich postanowień użył czcionki pogrubionej. Usługi są dostarczane bez gwarantowania określonego poziomu jakości, „w takim stanie, w jakim się znajdują” (ang. „as is”). Oba koncerny wyłączają wszelką odpowiedzialność, zarówno z tytułu rzeczywistych strat (np. utraconych danych), jak i utraconych korzyści (np. nieosiągnięcie spodziewanego zysku z uwagi na utratę danych), a także szkód moralnych i innych. Nie dotyczy to jednak sytuacji (o czym omawiane regulaminy informują), w której pewne uprawnienia mogą być przyznane w drodze przepisów prawa krajowego, np. z zakresu ochrony konsumentów.

„Użytkownik udziela bezpłatnego i niewyłącznego zezwolenia…”
Google i Microsoft w ramach swoich usług umożliwiają swoim użytkownikom tworzenie i publikowanie treści widocznych dla osób trzecich, np. zamieszczając zdjęcie w publicznym folderze SkyDrive czy dodając komentarz na stronie restauracji w Mapach Google. Aby uniknąć wątpliwości natury prawnej dotyczącej praw autorskich w takich sytuacjach, warunki korzystania z usług obu koncernów zawierają postanowienia, zgodnie z którymi użytkownicy udzielają usługodawcom „bezpłatnego i niewyłącznego zezwolenia na korzystanie, reprodukcję, dystrybucję, prezentację, przesyłanie i publiczne przekazywanie takich treści” (punkt 5 warunków umowy serwisowej Microsoftu), a także odpowiednie przetwarzania i modyfikację ww. informacji. Warto zwrócić uwagę, że regulaminy wprost wskazują, że licencja o wspomnianym zakresie jest udzielana przez użytkownika wyłącznie w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania usług.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA