REKLAMA

Instagram w przeglądarce? No nareszcie!

02.07.2012 13.02
insta
REKLAMA
REKLAMA

Redakcyjną koleżankę Ewę Lalik kocham jak siostrę i chciałbym kiedyś równie dobrze rozumieć nowoczesne technologie, ale też nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czasem bywa zakładnikiem niektórych swoich technologicznych fanaberii. Jest kilka płaszczyzn, na których się nie zgadzamy, ale chyba nigdy dotąd nie nie zgadzaliśmy się ze sobą tak bardzo, jak w kwestii dalszych losów Instagramu

Instagram poznałem dość późno, bo dopiero w dniu jego debiutu na Androidzie. W telegraficznym skrócie – jest to aplikacja, która narzuca zdjęciom kwadratowy kształt, a następnie za pomocą kilkunastu popularnych filtrów możemy całkowicie zmienić ich charakter. Po takim podrasowaniu nawet worek ze śmieciami wygląda jak sztuka. Wierzcie lub nie, ale to działa.

Oczywiście w sytuacji, gdy filtrów jest tylko trochę, a użytkowników miliony, wszystko to w natychmiastowym wręcz trybie prowadzi do wtórności. W tej lawinie takich samych zdjęć, artystycznych ujęć śmieci i ogryzków, coraz trudniej odnaleźć się wartościowej treści, choć system oceniania i polecania najlepszych fotek działa całkiem sprawnie.

Znam tylko dwie usługi, które wolę przeglądać z pułapu telefonu komórkowego, a nie komputera – to Twitter i Instagram właśnie. W obu wypadkach jest to dla mnie niestety porażka webowych wydań powyższych serwisów, choć oczywiście w przypadku Instragramu jest to wybaczalne ze względu na jego stricte komórkowy rodowód.

Ewa ma za złe Zuckerbergowi, że ciągnie Instagram w kierunku przeglądarki, doszukując się w tym wszystkim spisku wyciągającego „lajki”. Choć i w tej kwestii niewątpliwie jest coś na rzeczy, „stacjonarna” wersja serwisu to po prostu krok na przód, który gwarantuje wygodę jego przeglądania, administrowania własnymi zdjęciami bez konieczności ciągłego męczenia się z „udostępnianiem” tychże w różnych usługach czy monitorowania komentarzy. Z technologicznego punktu widzenia Instagram w przeglądarce to jak Boże Narodzenie w lipcu.

Osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby Facebook pochłonął Instagram w całości, choć to już raczej kwestia gustu, w myśl zasady „one to rule them all”. Ponieważ to właśnie społeczność, a nie fotografia sensu stricto stanowi o fenomenie Instagramu, trudno odmawiać racjonalności decyzji o stopniowej integracji tegoż z… największym społecznościowym serwisem świata.

Przemek Pająk, napisał ponoć „beggining of the end”, ale tak na prawdę początek końca Instagramu rozpoczął się w dniu jego premiery. A wszystko dlatego, że w przeciwieństwie do takiego Gmaila czy YouTube’a, Instagram jest tylko i co najwyżej zabawką, a zabawki mają to do siebie, że pewnego dnia w końcu się nudzą. Nic zatem dziwnego, że właściciele stają na głowie, by marce zapewnić jakieś trwalsze osadzenie w internetowej popkulturze, a w konsekwencji – przetrwanie.

Instagram coraz śmielej podążający w kierunku przeglądarek ma jeszcze jedną ogromną zaletę – to rozwiązanie fakultatywne. Podczas gdy ceniący sobie komfort i wygodę pracy użytkownicy będą lajkowali i podziwiali kolejne fotki z ekranu monitora, tradycjonaliści wciąż mają pełne prawo odpalać Instagram tylko w telefonie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA