Pulitzer dla AOL i Huffington Post - to właśnie tego może obawiać się prasa drukowana
Dwa lata temu po raz pierwszy przyznano nagrodę Pulitzera, najbardziej preztiżową nagrodę dziennikarską, za serię artykułów publikowanych jedynie w internecie. Dwa razy, rok po roku, dostali ją dziennikarzę z ProPublica.org. W tym roku Pulitzera dostał Huffington Post, należący do AOL serwis, który często kojarzony jest z plotkami, przerysowanymi newsami, i, co tu dużo mówić, polteczkami. Jednak Pulitzer dla Huffington Post oznacza co najmniej kilka rzeczy - AOL ma się dobrze, dziennikarstwo wyłącznie internetowe coraz lepiej, a świat dziennikarski zmienia się nie do poznania.
Huffington Post otrzymał Pulitzera za serię artykułów "Beyond the Battelfield" o weteranach wojennych. To duża wygrana wizerunkowa dla AOL, który kupił Huffington Post nieco ponad rok temu. To też wygrana dla Arianny Huffington, redaktor naczelnej serwisu. Oczywiste jest, że pozytywnie wpłynie to na marketing Huffington Post i AOL i tym podobne.
Jednak bardzo interesujący jest sam fakt przyznania Pulitzera serwisowi, który łączy w sobie praktycznie wszystko. Ta nagroda udowadnia kilka rzeczy: że dziennikarstwo w internecie ma się całkiem dobrze, że aby publikować uznane reportaże nie trzeba do tego prasy ani uznanych, wywodzących się z prasy serwisów, i że można połączyć dobre, pełnokrwiste dziennikarstwo i reportaże z, za przeproszeniem, tyłkiem Lady Gagi.
Pulitzer dla Huffington Post pokazuje, że krajobraz dziennikarstwa zmienia się w szybkim tempie. Jeśli prasa drukowana wciąż nie wie, czego obawiać się ze strony internetu, to właśnie zyskała mocną podpowiedź: pulitzerowego, internetowego dziennikarstwa przeplatającego się z tym, w co klikają masy. W końcu powiedzieć o serwisie czy czasopiśmie, że uprawia "dziennikarstwo na miarę nagrody Pulitzera" to nie lada wyróżnienie.