Drobny błąd na Facebooku, a ile marketingowych szkód
“Z wielką władzą przychodzi wielka odpowiedzialność” - dziś, w technologicznym świecie, można powiedzieć “z wielką popularnością przychodzi wielka odpowiedzialność”. Takie słowa nasuwają mi się na myśl niemal za każdym razem, gdy wrzucam status na fanpejdż Spider’s Web na Facebooku. Nie wiem, czyja to wina - bitly, przez którego skracamy linki, czy Facebooka, który nie radzi sobie dobrze z odczytywaniem strony - ale Facebook jako jedno z największych społecznościowych narzędzi marketingowych wydaje mi się wtedy wielkim żartem. Od potężnych narzędzi, nawet darmowych, oczekuje się pewnej niezawodności i tu niestety Facebook często leży. Zresztą nie tylko Facebook, bo giganci, na usługach których wielu ludzi opiera swoją pracę, często zawodzą. I wtedy pojawia się trochę niepokojąca myśl, że nie ma żadnej alternatywy.
O co chodzi z tym Facebookiem? Wrzucając status na fanpejdż Spider’s Web często miewam problemy z wczytaniem miniatury grafiki. Wiem, że nie tylko ja - Przemek Pająk też czasem ma takie same kłopoty. Status zamiast z grafiką pojawia się bez żadnego dodatku. Nie pomaga zamienienie linka bity na bezpośredni link do podstrony na Spider’s Web, nie pomaga próbowanie wrzucenia go z innych przeglądarek. Na dodatek po ostatnich zmianach z Facebookowego dodawania statusu zniknęła możliwość osobnego dodania linka, dzięki której dało się wymusić “zaciągnięcie” grafiki.
Czy to wina bitly, czy może Facebooka? Nie wiem, ale faktem jest, że dodanie zwykłego, nieskróconego linka też czasem szwankuje. Zresztą nie tylko ze Spider’s Web - miewam ten problem także na innym fanpejdżu i z linkami z Tumblra. To o tyle męczący i denerwujący problem, że wpisy z grafikami na Facebooku “klikają” się o wiele lepiej, niż te bez grafik.
Poza tym na Facebooku wczytuje się tylko ta grafika, która była dodana pierwsza do konkretnego tekstu. Na Google+ żaden z tych problemów nie występuje - dodając wpis na stronę Spider’s Web nie dość, że nie mam kłopotów z grafiką, to mogę wybrać, która ma widnieć przy statusie, nieważne, czy skróciłam link, czy wrzuciłam go przez bitly, goo.gl czy przez cokolwiek innego. I tutaj pojawia się mocny niepokój: Facebook jest gigantem, z prawie miliardem użytkowników, uważany jest za nowoczesne narzędzie marketingowe, dlaczego więc takie proste czynności sprawiają tak duży problem?
Często tak bywa z gigantami, którzy szybko wyrośli i w niesamowitym tempie zdobyli ogromne rzesze użytkowników. Świetne jakościowo, dopracowane usługi z czasem urastają w dziesiątki pożytecznych, jednak coraz bardziej skomplikowanych i różnie działających funkcji. Tak jest właśnie z Facebookiem - problem, który może nie przeszkadza zwykłym użytkownikom, ale dla mnie jest znaczący. Nie chciałabym powiedzieć, że Facebook uzależnił od siebie setki milionów ludzi, a potem zamiast na ich zadowoleniu skupił się na przyciąganiu kolejnych. Niestety coraz częściej mam takie wrażenie.