Dziś debiutuje nowy iPad. A ja próbuję odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle warto mieć iPada
Dzisiaj światowa premiera iPada 3. W USA, Australii, Kanadzie, Francji, Niemczech, Hong Kongu, Japonii, Singapurze, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii już się konsumenci kłębią w kolejkach by kupić nową wersję tabletu Apple'a. To już stało się rynkową tradycją - każda premiera nowego urządzenia mobilnego Apple'a od czasów pierwszego iPhone'a wyciąga ludzi na ulice by w dniu premiery dostać je w swoje ręce. Żaden inny producent nie może pochwalić się takim fenomenem wokół swoich premier produktowych. Nieważne co na ten temat sądzą inni - to jedno z niesamowitych osiągnięć Apple'a. Tymczasem ja postanowiłem spojrzeć na dwa lata używania iPada i zastanowić się, czy rzeczywiście warto stać w tych kolejkach.
Pierwszego iPada kupił mi znajomy kolegi, którego obecność w Stanach i powrót do Polski szczęśliwie pokrywały się z datą premiery tabletu. Tak się więc złożyło, że dosłownie w trzy dni po amerykańskiej premierze iPada, miałem go w domu. Pamiętam, że pierwsze wrażenie było pozytywne, ale mimo wszystko nie aż tak piorunujące jak w przypadku pierwszego iPhone'a, który po prostu rozłożył mnie na łopatki. Do dziś uważam oryginalnego iPhone'a z 2007 r. za jeden z najważniejszych produktów w historii urządzeń komputerowych, a już na pewno najważniejszym dla branży mobilnej. To dzięki niemu rynek wygląda dziś tak, jak wygląda: z mobilnymi systemami operacyjnymi walczącymi o prymat na rynku, z dotykowymi interfejsami, sklepami z aplikacjami mobilnymi i jeszcze mediami internetowymi, z jakich dziś korzystamy. To dzięki iPhone'owi rodzi się także kategoria tabletów na czele z iPadem.