Jeszcze chwila i w ogóle zabraknie miejsca na baterię
Miało być coraz lepiej – producenci przekonywali nas, że wraz z wprowadzeniem nowych procesorów (w tym dwurdzeniowych), nowych wersji oprogramowania i nowych funkcji temu dedykowanych, poprawi się czas pracy naszych smartfonów na pojedynczym ładowaniu. Miało być jednocześnie lepiej i szybciej, a przy tym dłużej bez konieczności poszukiwania gniazdka. Mieliśmy się wcale nie martwić tym, że nowe telefony są coraz cieńsze, a baterie mają coraz mniejszą pojemność – w najgorszym wypadku miało być tak samo jak poprzednio. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, a w ostatnim czasie informacji na temat problemów nowoczesnych smartfonów pojawia się w sieci więcej niż zazwyczaj. Zdarzają się nawet miesiące, kiedy wpisywane w wyszukiwarkę hasło „problemy z baterią” możemy bez problemu powiązać z każdym z największych producentów.
Takie są najwyraźniej efekty wyścigu twórców urządzeń mobilnych na jak najatrakcyjniejszy wygląd, kosztem podstawowej funkcjonalności, przy raczej niezbyt głośnym sprzeciwie użytkowników, którzy tracą na tym przecież najwięcej. Co nam bowiem nawet z czterech rdzeni, jeśli w połowie dnia nie jesteśmy już w stanie skorzystać z żadnego z nich, chyba że odnajdziemy miejsce, w którym możemy zainstalować nasz sprzęt razem z ładowarką?
Bateria dawno przestała być dla któregokolwiek z producentów sprawą priorytetową. Przyzwyczailiśmy się do tego, że telefony trzeba ładować każdego wieczora, a jeśli bateria rozładuje się wcześniej, wina leży po stronie użytkownika – nie wyłączył GPS, zbyt dużo korzystał z internetu albo za dużo czasu marnował na granie lub oglądanie filmów. W sieci aż roi się od poradników przygotowanych przez internautów, wyjaśniających mniej zaawansowanym użytkownikom jak sprawić, aby móc korzystać z telefonu bez dodatkowego ładowania przynajmniej od wyjścia z pracy do powrotu do domu. „Wyłącz GPS”, „wyłącz 3G”, „wyłącz synchronizację”, „wyłącz aktualizację”, „zmniejsz jasność ekranu”, „wyłącz wibrację i dźwięki alarmów”, „zmniejsz częstotliwość pobierania maili”. Tylko czy wtedy, po zastosowaniu się do tych wskazówek, mamy w dalszym ciągu w rękach smartfona? Czy może faktycznie jest to już po prostu mały komputer z funkcją dzwonienia, charakteryzujący się zbliżonym do laptopa czasem pracy na pojedynczym ładowaniu (choć są przecież laptopy, które są w stanie wytrzymać dłużej niż niektóre telefony)?
Marginalizację znaczenia baterii widać nawet przy okazji wprowadzania na rynek nowych systemów lub ich kolejnych aktualizacji. iPhone 4S ma problemy z baterią? Apple szykuje poprawkę. Poprawka nie działa? Udostępniana jest po jakimś czasie kolejna. Kolejna nie działa? Kiedyś może trafi się działająca. Podobnie wygląda to w przypadku Nokii i Lumii 800 – fiński producent oficjalnie potwierdził występowanie błędu w oprogramowaniu systemowym niektórych egzemplarzy, powodującego naprawdę drastyczne skrócenie czasu pracy na naładowanej baterii i zapowiedziała udostępnienie w najbliższym czasie wprowadzenie odpowiedniej łatki korygującej. Kiedy? Tego niestety nie wiadomo – „na początku przyszłego roku”. Co mają zrobić do tego czasu posiadacze tego modelu telefonu? Również i Google nie popisał się szczególnie przy udostępnionej niedawno w niektórych regionach aktualizacji dla Nexusa S do Ice Cream Sandwich, która tuż po debiucie została wycofana, właśnie z uwagi na ekstremalne obciążenie procesora i wyraźnie skrócony czas pracy na baterii. Skoro Apple przy problemach z zasięgiem wręczał użytkownikom darmowe „bumpery”, tym razem zarówno producenci Androida, iPhone jak i Lumii powinni dostarczyć poszkodowanym… przenośne ładowarki.
W całym tym zamieszaniu nieco zagubił się nawet RIM, który do tej pory był w tej kategorii praktycznie nie do pokonania. Jeszcze kilka lub kilkanaście miesięcy urządzenia z logo BlackBerry można było stawiać za wzór jeśli chodzi o czas pracy na pojedynczym ładowaniu, nawet przy intensywnej pracy. Dziś jako cel, który przyświeca inżynierom podczas projektowania nowych telefonów to „jeden dzień roboczy bez ładowania”. W zamian za to mamy smukłe i atrakcyjne telefony, tyle że z czasem pracy nie odstającym już tak wyraźnie „na plus” od reszty.
W obecnych czasach, nawet pomimo tak zaawansowanego rozwoju technologii wybór jest banalny – albo ultra-cienki smartfon z ładowarką w domu, biurze i w samochodzie, albo… właściwie co? Oferta urządzeń posiadających duże możliwości i przy tym potężną baterię jest tak ograniczona, że praktycznie nie mamy w czym wybierać, chyba że na własną rękę zdecydujemy się na zakup dodatkowej, powiększonej baterii, nie zawsze pochodzącej od zaufanego producenta. Przynajmniej do momentu, kiedy wszyscy producenci nie zdecydują się ostatecznie na wprowadzenie niewymienialnych baterii i już nic nie będziemy w stanie zrobić z tym felerem.
A wystarczyłoby tak niewiele, aby uszczęśliwić wszystkich i zamiast haseł „ekran 4,7 cala, grubość 9 mm” chwalić się np. ekranem o przekątnej 4,7” i baterii, potrafiącej wytrzymać chociażby 48 godzin realnego użytkowania. Przynajmniej byłoby to coś, czym producent byłby się w stanie naprawdę wyróżnić.