REKLAMA

Telefon jest tak „smart” jak jego użytkownik

smth
Telefon jest tak „smart” jak jego użytkownik
REKLAMA

Walki o to, który system operacyjny jest lepszy i która firma produkuje lepsze smartfony trwała, trwa i prawdopodobnie trwać będzie do końca istnienia tego typu urządzeń (a pewnie nawet i dzień dłużej). Dziennikarze i blogerzy będą publicznie prezentować swoje opinie w formie krótkich notek czy dłuższych artykułów, pod którymi lawinowo pojawiać zaczną się niemal od momentu publikacji komentarze wszystkich stron „konfliktu”. Każdy będzie starał przekonać się pozostałych, że to właśnie on ma rację i jego system ma (lub wręcz od dawna) miał wszystko co mają pozostałe systemu, które są tylko nędzną imitacją. Posiadacze „zwykłych” komórek jak zwykle pozostaną w cieniu, jako Ci, którzy na technologii w ogóle się nie znają, w związku z czym nie powinno udzielać się im prawa głosu. Zapominamy tylko często o jednym – możliwości naszego urządzenia mobilnego nie są w całości definiowane przez producenta, ale w znakomitym stopniu przez nas.

REKLAMA

Nie da się zaprzeczyć temu, że smartfonów sprzedaje się coraz więcej. Do tego widać je na najlepszych miejscach na każdym stoisku operatora, w ulotkach reklamowych, na stronach internetowych i w telewizji. O nich się mówi i właśnie takie urządzenie powinno się wybrać zamiast „zwykłego” telefonu. Mamy smartfona – też jesteśmy „smart”. Fakty „z drugiej strony” mówią jednak co innego – znakomita większość przychodów (80% i więcej) operatorów w dalszym ciągu pochodzi z połączeń głosowych, pomimo utrzymywania teorii, że we współczesnych telefonach jest to jedynie „jedna z aplikacji” i korzystamy z nich w ten sposób coraz rzadziej. Nawet to, co wydawałoby się oczywistością – proporcjonalny wzrost przychodów z transferu danych wraz z lawinowym wzrostem ilości smartfonów na rynku, nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Dlaczego więc to, co w rzeczywistości wyróżnia smartfona, czyli stałe połączenie z internetem stanowi niewielką część tego całości? Odpowiedź jest dość prosta: nie ma sensu kupować już zwykłych telefonów, niezależnie od tego, do czego planujemy go wykorzystać.

W dzisiejszych czasach zakup smartfona nie jest wyłącznie modą – jest prostą kalkulacją. Mając do wyboru smartfon za złotówkę (choć smartfonów nie znamy i możemy się ich bać) i „zwykły” telefon, w większości wybierzemy ten pierwszy. Bo jest ładniejszy, bardziej nowoczesny i ma (na wszelki wypadek) większe możliwości, z których być może kiedyś będziemy chcieli skorzystać. Do tej pory jednak będziemy z niego głównie wysyłać SMSy i telefonować. Niby więc smartfon, a jednak nie do końca taki „smart”.

Oczywiście to nie tylko wybór użytkownika – to również brak wyboru. Mało która z największych firm produkuje i chwali się w ostatnim czasie prostymi telefonami. „Ficzerfony” z dotykowym ekranem zostały już wyparte przez tanie smartfony, od których w szwach pękają oferty wszystkich operatorów. Teoretycznie mogłoby to być dla nich niezbyt opłacalne (w końcu nadal większość przychodów jest z „głosu”), ale w obecnych czasach ceny najtańszych smartfonów „w hurcie” niewiele różnią się od zwykłych telefonów. Operatorowi po prostu wypada ich mieć jak najwięcej – świadczy to przecież o jego rozwoju, nowoczesności, a część klientów przekona do pozostania w sieci, jeśli podczas przedłużania umowy przy ładnie wyglądającym urządzeniu z (teoretycznie) wyższej półki, pojawi się magiczna cena „1zł”.

Prawie wszyscy mamy więc już „inteligentne telefony”, a jak z nich korzystamy? Wciąż spora część z nas (w tym Ci, którzy smartfona wybrali „z konieczności”) zatrudnia go do prac, które w większości były w stanie wypełnić zwykłe komórki. Wykonywanie zdjęć, wysyłanie wiadomości email, przeglądanie internetu i podobne – większość z tego byliśmy w stanie zrobić przed pojawieniem się „współczesnych” smartfonów. Teraz Ci, którzy faktycznie tego potrzebują, są w stanie zrobić to o wiele lepiej. Ale co z resztą?

Zastanówmy się chociażby, czy w „kraju pełnym smartfonów”, idąc na zakupy częściej widzimy osoby odznaczające kolejne produkty w swoich zaawansowanych organizerach (a przecież nie trzeba polegać tylko na wbudowanych rozwiązaniach – są jeszcze aplikacje z marketów) czy też maszerujących z ręcznie zapisanymi kartkami? Przecież w "erze smartfonów" każdy może już nie tyle stworzyć własną listę zakupów, co stworzyć listę zakupów dla całej rodziny, którą będzie można synchronizować, aby usprawnić proces „zaopatrzania” domu. Tak się jednak na razie nie dzieje i prędzej zadzwonimy do domu spytać się czy jest masło, niż dokonamy szybkiej synchronizacji, aby dowiedzieć się, że nie tylko masła jest pod dostatkiem, ale i według kalendarza nasz rozmówca ma teraz ważne spotkanie i nie należy mu przeszkadzać. A to tylko jeden z najprostszych przykładów.

Powodów takiego stanu rzeczy w dalszym ciągu może być wiele, zaczynając od przekonania, że transfer danych w dalszym ciągu jest drogi (choć oczywiście tak nie jest), a kończąc na utrwalonym przez lata stereotypie o telefonie, jako urządzeniu służącym głównie do dzwonienia. A czym jest smartfon dla wielu? Tym samym co zwykły telefon, tylko z większym ekranem.

REKLAMA

Podobną drogę przechodziły na początku komputery, uznawane przez początkujących użytkowników, jako nowoczesny odpowiednik maszyny do pisania. Ile czasu zajęło masowe przekonanie się, że ta „blaszana puszka” może służyć do czegoś więcej? Przy obecnym postępie technologicznym może to odbyć się o wiele szybciej, ale wciąż jeszcze długa droga do tego, aby przynajmniej większość z decydujących się na „inteligentny telefon” miała w ogóle zamiar wykorzystać więcej niż kilka procent jego możliwości.

Każde więc urządzenie, niezależnie od tego, jak bardzo skomplikowane lub jak bardzo proste, będzie „smart”, „ficzer” lub „dumb” (bez obrazy) w zależności od tego, jak zdecyduje się go wykorzystać jego użytkownik. Prezes wielkiej korporacji może nią zarządzać za pomocą zwykłego telefonu, na którym i tak będzie w stanie odebrać i odpisać na najważniejsze maile, podczas gdy osoba, posiadająca dwurdzeniowego potwora z ekranem niewiele mniejszym od tabletu może z niego wyłącznie dzwonić aby poplotkować. Tylko od nas zależy, czy nosimy w kieszeni „ładny telefon, który trzyma na baterii mniej niż dzień”, czy prawdziwy „szwajcarski scyzoryk naszych czasów”, który pomoże nam zawsze i wszędzie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA