Jest taki kraj na świecie, gdzie wcale nie kochają iPhone
Wydawać by się mogło, że (zwłaszcza dzisiaj) wszyscy kochają iPhone i szaleją (lub będą szaleć) za tym, co zaprezentuje nam dziś jego producent. Okazuje się, że jednak wcale tak nie jest i istnieje co najmniej jeden kraj na świecie, gdzie iPhone nie jest w stanie się wybić i jego popularność oscyluje w granicach marnych kilku procent. I nie jest to kraj, który można lekceważyć – jest to kraj, w którym obecnie liczba użytkowników telefonów komórkowych przekracza już wyraźnie 600 mln, a w ciągu najbliższych kilku lat ma wzrosnąć o ponad 70%. Tym krajem są Indie.
Udział iPhone jest na tamtejszym rynku wręcz tragicznie niski. W ostatnim kwartale dostarczonych (i to niekoniecznie sprzedanych) zostało zaledwie nieco ponad 62000 sztuk – mniej niż w o wiele mniejszych krajach, takich jak Belgia, Norwegia czy Izrael. Jaki daje to wynik? 2,6% - mniej więcej tyle użytkowników telefonów komórkowych w Indiach korzysta z iPhone. Podobnie słabo sprzedaje się iPad, którego dostawy do Indii wyniosły zaledwie 0,2% światowej sprzedaży tego urządzenia, która - jak wiemy - wcale nie była taka słaba.
Kto korzysta najbardziej na słabości Apple? Ci, którzy w chwili obecnej na rynkach „dojrzałych” muszą walczyć o powrót na czołowe lokaty – Nokia i Research In Motion. Dla Nokii sytuacja wygląda wręcz tak, jakby zatrzymał się działający na jej niekorzyść czas. Podobnie jak w czasach swojej świetności na całym świecie, jej ostatnie dostawy stanowiły prawie połowę wszystkich dostarczonych na tamtejszy rynek urządzeń (46%). Dalsze miejsca zajął Samsung (21%) oraz Research In Motion (15%). Warto jednak zauważyć, że RIM – jako jedyny z wymienionej trójki – produkuje wyłącznie smartfony i to właśnie on zdaje się dominować w tamtejszym regionie jeśli chodzi o ilość dostarczanych „inteligentnych telefonów”.
Powód sukcesu nie jest jednak tak prosty jak mogło by się wydawać. Oczywiście, terminale BlackBerry są w Indiach o wiele tańsze (od 200$) niż iPhone (od 705$) i jest to niezaprzeczalnie jeden z ważniejszych czynników. Sporym problemem dla Apple jest również brak rozwiniętych kanałów dystrybucyjnych, w sytuacji, kiedy RIM od dawna zdecydował się na założenie własnych sklepów (punkty w blisko 80 miastach) i bliską współpracę z innymi punktami sprzedaży. BlackBerry możemy więc kupić tanio i prawie wszędzie, natomiast z iPhone już tak łatwo nie jest.
Apple dość mocno „przejechał się” także na przekonaniu o rozpoznawalności swojej marki. Brak odpowiednich kampanii promocyjnych (reklam TV, bilbordów, etc) jest w Indiach uznawany przez wielu za mocno lekceważący. RIM i w tym przypadku obrał zupełnie inną drogę – w telewizji i internecie często pojawiają się nie tyle reklamy „wyświetlane w Indiach”, ale i „przygotowane dla Indii”. Podejście klienta do producenta, który stara się o niego walczyć jest oczywiście bez wątpienia o wiele lepsze, niż w przypadku, gdy producent w ogóle się nim nie przejmuje (a przynajmniej nie daje tego wyrazu).
Co ciekawe, RIM ma w Indiach nad Apple przewagę nie tylko marketingową, ale i również technologiczną, choć wynikającą w dużej mierze z… zacofania technologicznego tamtejszej telekomunikacji. Urządzenia pracujące chociażby pod kontrolą iOS czy Androida wymagają o wiele więcej i o wiele szybciej transmitowanych danych do poprawnego (czytaj: wygodnego) działania. Niestety w dalszym ciągu lokalne pokrycie 3G jest bardzo słabe i większość użytkowników skazana jest na nieco już przestarzałe 2G. I tutaj odnajdują się (nawet najtańsze) telefony z jeżyną w logo –funkcjonowanie EDGE na tych urządzeniach było przez wiele lat dopieszczane przez RIM (przez to prawdopodobnie jako jeden z ostatnich producentów zaprezentował terminal z 3G), a i ilość pobieranych danych jest nieporównywalnie mniejsza. Nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę aspekt ekonomiczny zamiast technologicznego, rezultat jest równie dobry – BlackBerry jest po prostu tańsze w „użytkowaniu internetowym”.
Ostatnim co najprawdopodobniej na długie lata zapewniło sukces produktom Research In Motion w Indiach jest komunikator – BlackBerry Messenger. W tym momencie wywołał on proces, którego nie da się tak łatwo zatrzymać. Skoro bowiem wszyscy (albo zdecydowana większość) nasi znajomi „wyposażeni” w smartfony mają BBM i mogą ze sobą wygodnie rozmawiać (zamiast przez SMS) dlaczego i my mielibyśmy wybrać cokolwiek innego niż BlackBerry? Proste aż do bólu, ale jeszcze żadnemu producentowi nie udało się stworzyć komunikatora, który chociaż zbliżyłby się popularnością do BBM.
Analitycy są w tej kwestii zgodni – rynki rozwijające się, zwłaszcza o takim potencjale „ilościowym”, są aktualnie jedną z największych szans producentów wszelkiego rodzaju smartfonów. W 2015 dostawy telefonów do Indii mają wynieść imponujące 90 mln sztuk, z czego większość stanowić będą te bardziej zaawansowane. Zdecydowanie jest więc o co walczyć.
Wyraźnie niższe marże są w tym przypadku rekompensowane przez wysoką sprzedaż, wiążącą się nieodłącznie z popularyzacją danej platformy. Doskonale wiemy co idzie za zwiększeniem udziału w rynku – programiści, chętni poświęcić swój czas i pracę na tworzenie aplikacji, zachęcających do zakupu kolejnych użytkowników. Jeśli policzylibyśmy ile aplikacji w BlackBerry AppWorld pochodzi właśnie z Indii i z tamtych regionów, moglibyśmy się naprawdę poważnie zdziwić.