REKLAMA

Awaria Skype'a uwypukla wiele problemów

23.12.2010 09.38
Awaria Skype’a uwypukla wiele problemów
REKLAMA
REKLAMA

Na długie godziny padł wczoraj najpopularniejszy biznesowy internetowy komunikator Skype. Co najmniej kilkadziesiąt milionów ze 124 mln osób korzystających na co dzień z tego komunikatora nie mogło się zalogować do swojego konta. Ta największa awaria Skype’a od 2007 r. nadszarpnęła jego wizerunek jako wiarygodnego narzędzia dla biznesu.

Skype to nie jest „zwykły” konsumencki komunikator, jak choćby Gadu-Gadu, czy Google Talk. To serwis mający także nieco inny status niż komunikacja krótkich wiadomości i chatu na Facebooku, czy wymiany zdań na Twitterze via @odpowiedź lub prywatna wiadomość. Skype używany jest w wielu korporacjach jako podstawowe narzędzie komunikacji i wymiany plików pomiędzy kontrahentami czy pracownikami. Mówiąc najbardziej oględnie – ze Skype’em się zarabia. Skutki wczorajszej awarii mogą więc być liczone jeśli nie w milionach, to na pewno w setkach tysięcy dolarów.

O tym, że Skype to nie jest zwykły IM, także w wymiarze technicznym, mówił wczoraj rzecznik firmy Peter Parkes:

Skype nie jest siecią na miarę konwencjonalnego telefonu czy IM. Polega na milionach indywidualnych połączeń pomiędzy komputerami i telefonami w celu łączenia dzwoniących.

Co się więc stało? Awarii uległy „supernode’y”, czyli jak tłumaczy specjalista od bezpieczeństwa w sieci Piotrek Konieczny na Niebezpiecznik.pl – hosty odpowiedzialne w skype’owej sieci P2P m.in. za logowanie użytkowników do sieci. Bez supernode’ów nie ma Skype’a.

Wczorajszy problem Skype’a nie tylko nadwyrężył jego markę jako dobrego narzędzia biznesowego. Poważna awaria przyszła w momencie, w którym Skype – po odłączeniu się od eBaya coraz głośniej mówi o IPO. Na pewno nie pomoże to ani zwiększyć przychodów budowanych na zaufaniu użytkowników do bezproblemowych i tanich połączeń głosowych, ani nie przysłuży się w rozmowach z korporacjami, do których Skype od kilku miesięcy puszcza coraz bardziej zalotne oczko.

Awaria Skype’a dobrze pokazuje także to, jak zmienia się ruch w sieci, kiedy duży gracz padnie. Do lamentów o braku sensu życia, gdy pada Facebook zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Gdy w lutym zeszłego roku poważnie padł Gmail, to w jednym momencie dynamicznie ruch skoczył na Twitterze, co w konsekwencji doprowadziło do zwolnienia i tej platformy. Wczoraj, wkrótce po tym jak padł Skype, padł także Twitter. Brak jeszcze informacji, czy to spowodowane było tym, że nagle wszyscy ze Skype’a rzucili się na mikroblogging. Fakt faktem, że przez chwilę świat stracił dwa niezwykle istotne kanały wymiany informacji.

Co najgorsze, użytkownik nie ma się przed takimi awariami jak obronić. Bardzo trudno przecież zgromadzić wszystkie kontakty we wszystkich możliwych komunikatorach i przerzucać się ze Skype’a na Twittera, z Twittera na Facebooka, z Facebooka na Gmaila (w ostateczności, bo kto to dziś używa e-maila do? podstawowego kontaktu). Choć może z drugiej strony to jest pomysł na rozwiązanie problemu – zunifikowana skrzynka adresowa do wszystkich serwisów działająca w chmurze.

Tylko co, jak i ona padnie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA