Tablet tu, tablet tam*
Apple ma reputację najbardziej innowacyjnej firmy technologicznej świata - to wiemy od dawna. Niektórzy z tego kpią, jeszcze inni to banalizują, lecz o prawdziwej potędze wizerunkowej Apple możemy się przekonać w ostatnich dniach, kiedy dyskusja na temat oczekiwanego nowego produktu Apple przybrała kolosalnie na sile.
Czytając opinie naprawdę poważnych i opiniotwórczych mediów można dojść do wniosku, że tablet - czyli komputer bez fizycznej klawiatury oparty na technologii multi-touch - będzie czymś w rodzaju "zbawiciela" dla wielu rynków i branż. Nie jest to w żadnej mierze krytyka, czy próba infantylizacji tego, co mają do powiedzenia wiodący publicyści i analitycy, lecz konstatacja potęgi PRowej Apple. Jaka bowiem inna firma - czyli jednostka komercyjna, której głównym zadaniem jest generowanie zysków dla swoich właścicieli, a nie zbawianie świata - mogłaby liczyć na tak "ciepłą" akceptację medialną produktu, którego jeszcze nie ma, i który tak naprawdę nie wiadomo do końca czy istnieje.
Owszem, ja również kibicuję temu produktowi. Wbrew opiniom sceptyków, widzę dla niego bardzo dużo przestrzeni użytkowej do zagospodarowania. Wydaje mi się również, że jego potencjał biznesowy jest bardzo duży, bo urządzenie to miałoby szansę przejąć funkcjonalności wielu innych urządzeń. Patrząc na to, co iPhone zrobił w dwa lata nie tylko na rynku telefonów komórkowych i jego najbardziej prestiżowej niszy smartfonów, ale także dla branży marketingowej i reklamowej, muzycznej, medialnej, mikropłatności, czy gier, wydaje się, że nic nie jest niemożliwe. Szczególnie po tym, jak iPhone - według słów byłego prezesa Apple, Johna Sculleya, zapoczątkował "intymną technologię", rozumianą jako konwergencję komunikacji, treści i lokalizacji, którą tablet mógłby z powodzeniem rozwijać. Ale to, że nowy produkt - iTablet - miałby ocalić od zagłady branże: mediów drukowanych i książek, oraz pchnąć na nowe tory niszę netbooków, czy przenośnych odtwarzaczy multimedialnych może się wydawać dziś - kiedy nie wiadomo czy ten produkt w ogóle istnieje - nieco naiwne. A piszą o tym najwięksi - od Harvard Business (!), przez Ad Advertising Age (!), po (zwykłe) Gizmodo.
Harvard Business
"Harvard Business" - niezwykle prestiżowe medium kierowane do top menedżerów - pisze wprost: tablet będzie kolejną rewolucją Apple; będzie połączeniem iTunes i AppStore, a nawet czymś jeszcze więcej. Gazety, magazyny, blogi, filmy, programy TV, ksiązki - to wszysto scalać i rewitalizować ma tablet Apple. Wydawcy mają korzystać z nowego strumienia przychodów, a kupujący mają korzystać z wyboru, prostoty i bogactwa.
Advertising Age
"Advertising Age" - jedno z ważniejszych mediów branży marketingowej i reklamowej na świecie - uważa, że tablet Apple może na zawsze zmienić branżę wydawców prasy. Wydawcy już dziś zastanawiają się ponoć jak uchronić się przed dominacją Apple podobną do tej, którą firma Jobsa uzyskała na rynku sprzedaży muzyki. Już dziś myślą o własnym sklepie na wzór iTunes, który obsługiwałby posiadaczy tabletu.
Gizmodo
"Gizmodo" idzie jeszcze dalej - table Apple będzie redefiniował gazety, e-booki oraz magazyny. Apple ma już od jakiegoś czasu prowadzić negocjacje z wiodącymi wydawcami przedstawiając im "nowy druk". Mają się odbywać w siedzibie Apple spotkania z najważniejszymi przedstawicielami branży wydawniczej, podczas których dyskutuje się na temat przyszłości rynku.
Te trzy artykuły, to oczywiście nie wszystko. W ostatnich dniach o tablecie Apple pisały także, między innymi, Geek.com, Technightowl, Macsiumum News, Mac Observer, AppleInsider, Electronista, czy HuffingtonPost.
Nie da się chyba zbudować większej ekstycacji nowością, której jeszcze nie ma, niż to co dzieje się aktualnie wokół tabletu Apple. Medialny grunt pod nową rewolucję Apple ma wspaniale przygotowany, choć trzeba przyznać, że na taką pozycję firma pracuje od powrotu Jobsa do Apple w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
* grafika pochodzi z Gizmodo