Efekt Klimasa. Jak trener personalny robi biznes na odchudzaniu dzieci

Dzięki Leszkowi Klimasowi niektóre dzieci tracą nawet 40 kg w kilka miesięcy. Były kulturysta odchudził też Filipa Chajzera, który oczarowany trenerem wszedł z nim w spółkę i teraz razem za grube pieniądze odchudzają najmłodszych. Jednak lekarze i dietetycy twierdzą, że to, co robią, może być szkodliwe zarówno dla zdrowia, jak i psychiki dziecka. Taki oto efekt Klimasa.

Kim jest Leszek Klimas, który odchudził Filipa Chajzera

Igor Nowak na ostatnie ważenie do Centrum Leczenia Otyłości Leszka Klimasa przy ul. Wiertniczej w Warszawie przyjeżdża z mamą. W gabinecie czeka na nich dietetyk prowadząca Katarzyna Rozbicka i sam Klimas, założyciel Centrum. Na ostatnie spotkanie Igor włożył za duży garnitur. Granatowa marynarka wisi na nim jak na wieszaku, luźne rękawy dyndają z każdym ruchem chłopca. Spodnie, w które weszłoby dwóch Igorów, trzymają się na szelkach. Garnitur uszyty był zaledwie siedem miesięcy wcześniej, na pierwszą komunię Igora. Od tego czasu chłopiec schudł 28 kg.

– Krawiec, który szył garnitur dla Igora, można powiedzieć, uratował życie mojemu synowi. Powiedział mu, że jeśli nadal będzie tak żył, to kiedyś będzie bardzo chory. Pokazał mu spodnie, które w obwodzie miały 3 metry i ostrzegł, że jeśli się za siebie nie weźmie, kiedyś te spodnie będą dla niego – wspomina Paulina Szymczak, mama Igora.

Po spotkaniu Igor oznajmił jej, że chce się odchudzać, a że przyjaciółka Pauliny obserwowała profil Filipa Chajzera, który publikował przemiany dzieci wychodzących spod rąk Leszka Klimasa, kobieta od razu zdecydowała się umówić na wizytę.

Wyznaczono ją na maj 2022. Na pierwszym spotkaniu pokazali wyniki wcześniej wykonanych badań krwi. W kolorowej teczce były: morfologia, poziom cukru, insulina na czczo, lipidogram, próby wątrobowe, TSH, kwas moczowy, anty-TPO, poziom witaminy D3. – To najbardziej podstawowe badania – ocenia dietetyczka kliniczna Katarzyna Błażejewska-Stuhr. – O dziwo Igor wyniki miał w normie, ale Leszek i Kasia stwierdzili, że to ostatni dzwonek – mówi Paulina Szymczak. Kiedy chłopiec trafił do Centrum, miał sporą nadwagę: ważył 72,5 kg przy wzroście 1,40 m.

Igor przez 52 dni był na ścisłej, wysokobiałkowej diecie:

  • Śniadanie: dwa jajka.
  • Drugie śniadanie: 50 g pieczywa o niskim indeksie glikemicznym i dwa plasterki chudej wędliny drobiowej.
  • Obiad: 100 g piersi z kurczaka lub indyka na parze i warzywa, ale nie ziemniaki.
  • Podwieczorek: 100 g ryby na parze (dorsz lub sandacz).
  • Kolacja: 100 g jogurtu naturalnego z cynamonem.
fot. Shutterstock

Do tego miał zalecone spacerować sześć razy w tygodniu przynajmniej godzinę dziennie. – Nie musiałam zmuszać syna, żeby jadł te same posiłki przez ten cały czas. On sam wiedział, że musi. Dużą motywacją byli Leszek i Kasia, którzy nie mówili o odchudzaniu, a skupiali się na tym, żeby wytłumaczyć, że po tym Igor będzie zdrowy, lepszy na lekcjach wf, dzieci nie będą go wytykać, a schudnie przy okazji. Zresztą, co ja będę mówić, na dzieciach robi wrażenie, że rozmawiają z mistrzem świata – tłumaczy Paulina Szymczak.

W chwilach załamania, niepewności mógł dzwonić do prowadzącej go dietetyk i szukać u niej wsparcia. Do odchudzania dołączyli także rodzice – tata schudł 40 kg, mama 11 kg, więc łącznie rodzina zrzuciła niemal 80 kg.

Gdy Igor z mamą są na ostatniej wizycie, wydaje się, że jego historia to modelowy przykład tzw. efektu Klimasa, którym reklamuje się trener. Takich dzieci jest więcej. Franek w osiem miesięcy zrzucił 17 kg, Lena w cztery miesiące 4 kg, Teodor w dwa miesiące 10 kg, Kacper w miesiąc 7 kg. Centrum Leczenia Otyłości Leszka Klimasa chwali się ponad tysiącem uratowanych od otyłości dzieci i nastolatków i ponad 15 tonami zrzuconego tłuszczu.

Historia Klimasa z kolei to modelowy przykład internetowych ekspertów od diet. Występują w mediach, motywują na storiesach, chwalą się niesamowitymi metamorfozami swoich podopiecznych i opowiadają o własnych trudnych drogach do sukcesów. Leszek Klimas świetnie się w ten schemat wpisuje. Ale, jak to u wielu internetowych cudotwórców, i w jego działaniach można znaleźć poważne rysy, które każą co najmniej powątpiewać w jego wiarygodność i bezpieczeństwo polecanych przez niego diet.

Od kurczaka do kulturysty

Pochodzi z Żar, niewielkiego 36-tysięcznego miasteczka w Lubuskiem. Historię swojego życia wielokrotnie powtarza podczas spotkań z podopiecznymi: jako dziecko był chudziutki, w ósmej klasie ważył 48 kg, miał duże kompleksy, więc w wieku 14 lat zapisał się do klubu zapaśniczego na siłownię. "Wtedy moim idolem był Schwarzenegger. Jego ciało robiło na mnie wrażenie. I ja, taki chudy kurczak, postanowiłem, że będę dążył, by mieć ciało jak Arnold Schwarzenegger" – wspominał w wywiadzie dla "Law Business Quality". Cztery lata później w 1996 roku wystartował w swoich pierwszych zawodach kulturystycznych w Szamotułach. Zajął szóste miejsce w juniorach. To był dla niego ogromny sukces i kop do dalszego działania.

Dziś, opisując swoją historię, chce pokazać, że wszystko jest możliwe, a los leży tylko w naszych rękach.

Późniejsze lata to pasmo sukcesów przeplatane niepowodzeniami: w 2006 roku zdobył trzecie miejsce w mistrzostwach Polski, ale już w 2008 zwyciężył w kategorii 80 kg. Następnie wycofał się ze startów w zawodach na kilka lat. Wrócił w 2015 roku, zdobywając pierwsze miejsce w zawodach pucharu Polski w atletycznej sylwetce. Po trzech tygodniach zajął trzecie miejsce w mistrzostwach świata federacji WBBF w kategorii kulturystycznej do 90 kilogramów.

Nie mogąc znaleźć tych informacji w innych źródłach niż w wywiadach z Klimasem, zadzwoniliśmy do federacji WBBF. Członkowie federacji nie byli w stanie potwierdzić tego tytułu, gdyż nie mają dokumentacji z tamtego okresu. Nasi rozmówcy potwierdzili natomiast, że pamiętają Klimasa z zawodów.

Leszek Klimas w 2007 roku

Potem zrobił sobie dłuższą przerwę, żeby popracować nad wyglądem i wyrzeźbić sylwetkę. Wrócił w 2019 roku i udało się: Klimas wspomina, że to był rok spełnienia marzeń, jeśli chodzi o kulturystykę. Najpierw zdobył tytuł mistrza Polski. W wywiadach mówi, że później wygrał mistrzostwa Europy, ale tej informacji nie udało nam się potwierdzić. Na stronie Międzynarodowej Federacji Fitnessu i Kulturystyki (IFBB) nie pojawia się nazwisko Klimasa. Natomiast na pewno zdobył pierwsze miejsce w mistrzostwach świata w Słowenii w grupie wiekowej powyżej 40 roku życia. – "Nogi mi się ugięły i poleciały łzy. Poczułem się wtedy najbardziej spełnionym człowiekiem na świecie. Spełniłem najskrytsze marzenia. Po 30 latach kariery kulturystycznej, sportów sylwetkowych stałem się najlepszym w tym człowiekiem na świecie" – wspominał w wywiadzie dla "LBQ".

Krótko po zdobyciu upragnionego pucharu zakończył karierę sportową i poświęcił się odchudzaniu dorosłych, a potem także dzieci. Najpierw działał w rodzinnych Żarach, gdzie otworzył wraz z żoną Iloną klub fitness, następnie zdecydował się na ekspansję.

Znikające projekty

W listopadzie 2020 roku rozpoczął współpracę z kliniką dentystyczną Denta-Med w Krakowie, gdzie prowadził konsultacje dietetyczne, układał plany żywieniowe, rozpisywał aktywność fizyczną zarówno osobom starszym, jak i dzieciom. Choć nie jest ani dietetykiem, ani lekarzem, poddawał analizie badania lekarskie i na tej podstawie dobierał dietę. "Nasz mistrz Leszek odnotował powodzenie w 100% dotychczasowych przypadków u swoich podopiecznych! Już niebawem podzielimy się z Państwem rozlicznymi na to dowodami, jakie zgromadziliśmy w formie opinii, wywiadów, zdjęć, opisów niesamowitych metamorfoz tysięcy osób, jakimi zajmował się Pan Leszek Klimas" – pisano dumnie na stronie Denta-Med.

Nie zdążyli jednak podzielić się dokonaniami, bo już po trzech miesiącach współpracy Klimas się rozmyślił.

Z Denta-Medu odszedł wraz z jedną z pracowniczek i jednocześnie jego podopieczną, bizneswoman Anną Zalewską-Partyką. Ogłosili projekt KlimaSlim i poza Żary oraz Kraków rozszerzyli działalność także na Warszawę. To miał być złoty biznes.

KlimaSlim oferowała minimum 30-dniowy program i osobistą kontrolę Klimasa nad pacjentami. "Ten człowiek nie jest pozostawiony samemu sobie tak jak po wyjściu od dietetyka i albo stosuje się do zasad, albo nie, tylko ten człowiek cały czas ma nad sobą pieczę Leszka" – zachwalała Zalewska-Partyka w wideo promującym KlimaSlim. Jak dowiadujemy się od jednej z podopiecznych, którą w tamtym czasie prowadził Klimas, miesięczny pakiet KlimaSlim na początku 2021 roku kosztował 1800 zł. Wchodziło w to ważenie, ustalenie diety i stały kontakt z Klimasem, który motywował swoich klientów.

Leszek Klimas i Anna Zalewska-Partyka o Klima Slim

Ale to nie wszystko. Miała się też ukazać książka "KlimaSlim. Fenomen Leszka Klimasa", w której projekt zaangażował się m.in. Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego. To fundacja, której prezesem jest generał i naukowiec Bogusław Pacek. Razem z Zalewską-Partyką zapowiadali, że książka będzie o drodze Klimasa do sukcesu i o tym, "jak przełożył swoją wiedzę, doświadczenie, umiejętności oraz niezwykły talent motywacyjny na wymierną do własnych dokonań – efektywną i skuteczną pomoc dzieciom i dorosłym w walce z nadwagą".

Ta brzmiąca z zapowiedzi jak laurka książka w końcu jednak nie powstała. – Na razie projekt jest zawieszony – mówi nam Dorota Świderek z Oficyny Wydawniczej Rytm, która miała wydać książkę. Z kolei gen. Bogusław Pacek w rozmowie z nami zaznacza, że choć był taki pomysł, to nie doszedł do skutku. Zasugerował też, że raczej nie zamierza wskrzeszać tego pomysłu.

Również KlimaSlim szybko przestał działać. Ostatni post na fanpage’u KlimaSlim został dodany w listopadzie 2021 roku, ale dotyczy... rzezi wołyńskiej i raczej nie jest to nazwa żadnego z programów odchudzania. Poprzedni post, czyli życzenia wielkanocne, jest z 3 kwietnia 2021 roku i prawdopodobnie tak można datować koniec projektu KlimaSlim.

Z Anną Zalewską-Partyką, partnerką biznesową Klimasa przy tym projekcie, nie udało nam się skontaktować. Jak dowiadujemy się od Macieja Mazura, redaktora naczelnego Informatora Brzeskiego, w którego serwisie oboje zapowiadali start KlimaSlim, Zalewską nie sposób dziś odnaleźć. – Pani Anna zniknęła z życia medialnego, kulturalnego, facebookowego. Prowadziła wiele różnych biznesów i nagle zapadła się pod ziemię – mówi Mazur.

W przeciwieństwie do niej Klimas nie zniknął. Postanowił dalej próbować szczęścia w biznesie.

Kosztowna dogrywka

Gdy 14-letni Franek Rutkowski oznajmił rodzicom, że chce chodzić na siłownię, ucieszyli się, bo miał trochę zaokrągloną sylwetkę. Po pół roku zajęć z ciężarami i u trenera personalnego waga, zamiast spadać, zaczęła rosnąć. Wtedy mama Franka, Anna, pokazała Frankowi reklamę Centrum Leczenia Otyłości Leszka Klimasa i zdecydowali się umówić na rozmowę. Najbliższy wolny termin miał być za pół roku, ale po kilku tygodniach ktoś zwolnił miejsce i wskoczyli na nie Franek z mamą. Był maj 2022 roku.

– Byłam zawiedziona tą wizytą, spodziewałam się czegoś więcej. Wydaliśmy 1400 zł za zmierzenie, zważenie Franka i de facto pojedynczą kartkę z ręcznie wypisanymi produktami, które można i nie można jeść – mówi Anna. Średnia cena wizyty u dietetyka wynosi około 150 zł.

Gdy Franek trafił do Klimasa, ważył 105 kg przy wzroście 1,82 m. Założeniem było schudnąć 15-20 kg w trzy-cztery miesiące. Na początku dieta była bardzo restrykcyjna. Chłopiec mógł jeść tylko kurczaka, indyka i chude ryby oraz wszystkie warzywa surowe oprócz strączkowych. Metamorfoza trwa już jednak dwa razy dłużej. – Miała trwać maksimum cztery miesiące, trwa osiem. Franek nie był konsekwentny w trzymaniu diety, a że były wakacje, to i nam trudno było go upilnować. Łącznie wydaliśmy ponad 10 tys. zł na przemianę Franka – przyznaje Jarosław, tata chłopca. I tłumaczy, że kwota konsultacji, choć wysoka, to motywuje do działania, bo człowiek nie chce marnotrawić zainwestowanych pieniędzy.

Franek miał moment zwątpienia, po wakacjach nie chciał jechać na kolejną konsultację, bo za mało schudł. "Odwołaj, bo to nie ma sensu", mówił mamie, ale ta nie odpuściła, bo taką też mieli między sobą umowę. Na wizycie Franek dostał reprymendę od dietetyczki Sandry Brodowicz i Klimasa, zmotywowali go do dalszego działania.

Ojciec Franka tłumaczy, że historia Klimasa robi wrażenie i na dorosłych, i na dzieciach: – To jest prawdziwy self-made man. Nikt w niego nie wierzył, a jednak udało mu się osiągnąć sukces. Na swoim przykładzie pokazuje, że wszystko można, ale trzeba tylko chcieć.

– Dzięki Klimasowi moje dziecko zmieniło podejście do jedzenia, potrafi sobie odmówić słodyczy czy fast-foodów, w zamian za to zjeść sałatę. Gdybym miała podjąć jeszcze raz tę decyzję, nie zastanawiałabym się długo i wybrałabym Klimasa – twierdzi Anna.

Promotor Chajzer i naciągani lekarze

Leszek Klimas wie, że reklama jest dźwignią biznesu, dlatego o metamorfozach swych podopiecznych chętnie chwali się w telewizjach śniadaniowych. Wielokrotnie pojawiał się w Pytaniu na Śniadanie, gdzie opowiadał m.in. o tym, jak odchudził Rafała Dotkę (-30 kg) i jego syna Bartka (-20 kg) oraz 9-letnią Maję Haponiak (-12 kg). Natomiast w Dzień Dobry TVN wystąpił jako ekspert w cyklu redakcyjnym “(Od)wagi dzieciaki”, opowiadał też o przemianie 9-letniego Huberta Wawrzyniaka.

Ten ostatni w wieku 8 lat ważył 88 kg. Jak wspominał Klimas w TVN, odchudzenie Huberta było jego największym osiągnięciem trenerskim. Chłopiec trafił pod jego skrzydła w Żarach, dostał opracowaną pod siebie specjalną dietę i plan ćwiczeń. – Tydzień za tygodniem nabierał motywacji i zobaczył, że zaczyna chudnąć. Ludzie z klubu też zaczęli go motywować i jakoś to poszło – tłumaczył w Dzień Dobry TVN Klimas. Chłopiec nie ukrywał, że droga do osiągnięcia wymarzonego celu nie była łatwa, ale po 10 miesiącach Hubertowi udało się schudnąć 40 kg.

Leszek Klimas w studiu Dzień Dobry TVN, fot. screen z tvn.pl

Tę rozmowę z Hubertem i Klimasem w styczniu 2021 roku w studiu DDTVN prowadzili Małgorzata Ohme i Filip Chajzer. Dla tego drugiego był to początek nowej, ważnej znajomości.

– "Po zejściu na przerwę podchodzi do mnie (Leszek Klimas – przyp. red.) i mówi "na pewniaka": "w pół roku będziesz mieć kostkę na brzuchu..." Wybuchnąłem śmiechem" [pisownia oryginalna] – napisał Chajzer w poście z września 2021. Dalej wspomina, że Klimas zlecił mu badania krwi i przyjechał z aparaturą pomiarową do domu, potem były już tylko dieta i ćwiczenia.

"I tak oto zaczął się najlepszy czas w moim życiu" – podsumowuje Chajzer, który na swoim profilu na FB ma 979 tys. obserwujących, a na Instagramie 822 tys. Od tego czasu regularnie promuje działalność Klimasa, a to opisując historię prowadzonego przez Klimasa 9-latka, który był prześladowany za swoją tuszę, a to wstawiając relacje z Fit Campów Klimasa, czyli kilkudniowych wyjazdów do Świeradowa-Zdroju, na które kilka razy w roku zabiera swoich podopiecznych.

Chajzer bierze udział w tych wyjazdach. Przez cztery dni grupa podopiecznych spędza czas na zajęciach motywacyjnych i treningach z Klimasem, warsztatach żywieniowych z dietetyczkami Centrum, rozmowach z Chajzerem, konsultacjach z psychologiem. Ponadto przewidziane są aktywności na basenie, wycieczki w góry, przejazdy kolejką gondolową. Koszt takiego wyjazdu to 1200 zł za dziecko i 2400 zł za osobę dorosłą.

Po roku nieformalnego związku Klimas i Chajzer w styczniu 2022 roku sformalizowali sprawy, zakładając wspólną firmę, a właściwie trzy: Efekt Klimasa, Klimas Efekt Clinic i Klimas Efekt Holding. Do spółki została wciągnięta też siostra Chajzera, Weronika.

Pod nazwą Efekt Klimasa powstała jeszcze pod koniec grudnia strona internetowa. Wcześniej, bo w sierpniu 2021, Klimas odpalił nowy fanpage Leszek Klimas – Efekt Klimasa, gdzie podobnie jak na poprzednim fanpage’u udostępniał metamorfozy dzieci.

W Centrum Leczenia Otyłości Leszka Klimasa pracuje łącznie 10 osób (nie licząc właścicieli), które mają dbać o zdrowie klientów. Według strony internetowej składa się na niego 5 dietetyczek w zespole dietetycznym i 5 lekarzy w zespole lekarskim. Prawda jest jednak inna. Z tych ostatnich tylko jedna osoba widnieje w Centralnym Rejestrze Lekarzy. To Damian Bednarski. Pozostała czwórka "lekarzy" to w rzeczywistości psychologowie, psychoterapeuci i trener.

Magiczny efekt

Do Klimasa trafiła też 8-letnia Lena Stempniak. Podobnie, jak Franek Rutkowski, nie była kryzysowym pacjentem, miała ledwie kilka kilogramów nadwagi. – Pojechałem tylko odwieźć córkę i żonę, ale na wszelki wypadek wziąłem ze sobą ostatnie wyniki. Gdy Leszek je zobaczył, spojrzał na mnie spod byka i zapytał mnie, ile mam lat. 39 – odpowiedziałem, a on rzucił papierami na biurko. "To są wyniki 65-latka" – warknął. Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić – wspomina Krzysztof, jej tata.

Krzysztof schudł już 16 kg, przez co musiał wymienić całą garderobę, zostały mu jeszcze 3 kg. – Leszek przychodzi na każdą wizytę, chociaż na chwilę wejdzie, zapyta "jak tam", opowie jakąś historię ze swojego życia, to bardzo fajny człowiek. Denerwowały mnie te niepochlebne komentarze na Google’u dotyczące Leszka, było ich sporo. Normalnie tego nie robię, ale tym razem zareagowałem i napisałem swoją pozytywną opinię – mówi.

Obecnie na Google’u nie ma niepochlebnych opinii o Klimasie, o których mówi Krzysztof. Najprawdopodobniej zostały skasowane.

O ile Krzysztofowi przemiana się udaje, gorzej jest z jego córką. Lena miała schudnąć z 38 do 30 kg. Od lipca do listopada udało jej się zrzucić cztery kilogramy, ale doszła do ściany. – Zbuntowała nam się. Wszystko jej już zbrzydło, ale to rozumiem, dzieci nie chcą jeść w kółko tego samego – mówi ojciec dziewczynki.

Lena na śniadanie ma jeść owsiankę na wodzie z owocami leśnymi, a Krzysztof surową pietruszkę i zapijać ją sokiem pomidorowym. Czasem zamieniają to na omlet lub jajecznicę z warzywami. Na obiad mają pierś z kurczaka gotowana na parze z kaszą bulgur lub czerwonym czy brązowym ryżem, a do tego kiszonki. Na podwieczorek ryba na parze albo sałatka z kurczakiem. Sześć razy w tygodniu maszerują co najmniej godzinę.

Na razie poddali się z pracą nad Leną, bo jak przyznaje Krzysztof, "nie chcą już dziecka męczyć, na razie zostawiają ją w spokoju, ale nadal pilnują, żeby nie jadła już tyle słodyczy".

Byli do tej pory na czterech wizytach w Centrum Leczenia Otyłości i w październiku na Fit Campie, czyli wydali już niemal 12 tysięcy. – Nie jest to tanie – przyznaje Stempniak. Dodaje jednak, że gdyby cena była niższa, kolejki u Klimasa by się nie kończyły. – A tak idą do niego ludzie zmotywowani, często nawet zdesperowani, którzy, żeby dla tych dzieci się poświęcić, wezmą nawet kredyt – dodaje.

Leszek Klimas w Pytaniu na śniadanie, fot. screen z TVP

Lepiej poszło Teodorowi, który w wieku 8 lat ważył 48,3 kg. Jego zdesperowana mama Marta Lewandowska, dziennikarka zajmująca się m.in. kulturą, szukała pomocy u wielu dietetyków, aż pojechali do Klimasa i – jak mówi Lewandowska – zadziała się magia. – Teodor momentalnie zdecydował się na zmianę, chciał, żeby Leszek był z niego dumny. Co najdziwniejsze, nie padły magiczne zwroty, Leszek nie mówił niczego, czego wcześniej byśmy nie usłyszeli. Po prostu potrafił podejść do dziecka tak, żeby go zmotywować – opowiada kobieta.

Co dwa tygodnie w niedziele wysyłali wymiary i wagę Teodora do Klimasa. Teodor czekał na ten moment z niecierpliwością. Klimas dzwonił, chwalił chłopca, mówił, że jest z niego dumny, ustalali, jaką nagrodę może dostać, np. kawałek pizzy.

Kiedy Teodor i Marta zaczynali metamorfozę, Klimas nie współpracował jeszcze z dietetyczkami. Całym jadłospisem zajmował się sam, rozpisywał rodzaje posiłków i gramaturę. Dietetyczki dołączyły po otwarciu Centrum Leczenia Otyłości. 

Lewandowska nie może zdradzić, czego Teodor nie mógł jeść, bo są ograniczeni umową, ale przyznaje, że już nie jest potrzebne stosowanie diety redukcyjnej. – Ważymy się regularnie i jeśli zbyt popłynie, to mamy już narzędzia, żeby sobie z tym radzić – wyjaśnia.

Mało kalorii, dużo koterii

Nie wyszło na pewno 7-letniemu Kacprowi, który cierpiał przez dodatkowe kilogramy. Chłopiec z chorobą genetyczną w czasie pandemii nabawił się około 5 kg nadwagi. Katarzyna, jego matka szukała wielu rozwiązań, aż trafiła na post na Facebooku, w którym jej koleżanka pokazywała przemianę syna dokonaną przez Klimasa.

Zadzwoniła. Telefon odebrał konsultant Klimasa o imieniu Grzegorz (to były jeszcze czasy KlimaSlim), który oświadczył, że koszt miesięcznej opieki to 1800 zł. – Miesięczna opieka wyglądała tak, że tylko raz na początku widzieliśmy się z panem Klimasem, on wówczas zważył Kacpra na maszynie, powiedział, że dziecko jest otyłe, wszystkie wskaźniki zaburzone i że to ostatnia chwila, żeby go uratować – wspomina Katarzyna, mama Kacpra, która prosi o anonimowość, dlatego ich imiona zostały zmienione.

Współpracę zaczęli wczesną wiosną 2021 roku. Klimas na kartce rozpisał pięć posiłków, które mieli jeść przez cały miesiąc:

  • Śniadanie: dwa jajka bez chleba (można dodać warzywo, np. pomidora lub ogórka).
  • Drugie śniadanie (do szkoły): kromka chleba razowego lub żytniego z wędliną z indyka (bez masła).
  • Obiad: ryż lub kasza z piersią z kurczaka gotowaną albo na parze.
  • Podwieczorek: dorsz (którego Kacper nienawidzi) z warzywami, ale bez ziemniaków.
  • Kolacja: chudy twaróg bez dodatków (mama po konsultacji z Klimasem zamieniła go na jogurt naturalny, bo Kacper nie lubi twarogu).

Dodatkowo Kacper nie mógł też jeść żadnych owoców. Dla chłopca te posiłki były horrorem, wymiotował po nich. Dieta wpłynęła też na relacje z otoczeniem, bo nie dość, że Kacper zmaga się z chorobą genetyczną, przez co był napiętnowany w szkole, to gdy zaczął dietę, dzieci naśmiewały się z niego, bo nie jadł z nimi obiadów i przynosił własne posiłki. Chłopiec przeżywał to i płakał po nocach. – Wiedziałam, że walczę o dobro Kacpra, ale łamałam się w środku, bo to wszystko było niezgodne z naszą filozofią życia i podejściem psychologicznym do wychowania. Ale Klimas naciskał, mówił, że Kacper symuluje, że trzeba go wyciągnąć z nadwagi, a czego nie robi się dla dziecka? – pyta retorycznie Katarzyna.

Przez miesiąc dziecko schudło 7 kg, ale dłużej tego nie ciągnęli. – Efekty były szybkie, bo on nigdy nie zjadł niczego do końca. Kiedy po czasie skonsultowałam się z psychodietetykiem, przeliczyliśmy, ile kalorii jadł Kacper. Okazało się, że przyjmował około 600 kalorii dziennie. Trudno nie schudnąć i mieć efekty – mówi gorzko Katarzyna.

Mama Kacpra ma poczucie, że działanie Klimasa było nastawione na szybkie efekty i zgromadzenie jak największej liczby klientów. Mimo niezadowolenia z usługi była wielokrotnie proszona o opisanie historii syna, którą Klimas chciał pochwalić się w mediach społecznościowych. – Po prostu byłam nagabywana, żeby opisać, jak wdzięczna jestem Klimasowi, a nie chciałam tego robić. Zresztą Klimas mylił Kacpra z innymi dziećmi: mówił, aby koniecznie opisać historię autyzmu syna, podczas gdy Kacper nigdy nie miał autyzmu. Nie był zainteresowany dzieckiem, chodziło tylko o to, żeby napisać łzawy tekst – mówi Katarzyna. Zdjęcia jej syna i tak wylądowały w końcu bez jej zgody na Facebooku jako reklama fanpage’u Klimasa.

Mimo wszystko jej chłopiec nadal podziwia trenera, który bardzo wspierał go w zrzuceniu kilogramów. Po pierwszych spadkach wagi Klimas nagrywał dla niego motywacyjne wideo i wysyłał je do Katarzyny. – Niby proste, a bardzo działało na Kacpra – mówi Katarzyna. Pod koniec diety dostał koszulkę z wizerunkiem Klimasa i do dziś w niej śpi, bo "dostał ją od mistrza". – To jest taki trener, wuefista z charyzmą. Robi wrażenie swoim wyglądem, szczególnie wśród chłopców, ale mojemu synowi nie pomógł – mówi Katarzyna.  

Kacper ostatecznie wrócił do swojej starej wagi.

Po pierwsze nie szkodzić

Wspomniany na początku tekstu Igor Nowak współpracę z Klimasem już zakończył. Do idealnej wagi zabrakło mu ledwie 3 kg, ale dietetyczka prowadząca i Leszek Klimas uznali, że ufają już na tyle i chłopcu, i mamie, że pozostaną przy wspólnie wypracowanym nowym podejściu do żywienia i reszty dodatkowych kilogramów pozbędą się już sami.

Jednak jak przekonuje Sebastian Więckowski, gastroenterolog dziecięcy, koordynator Programu Leczenia Otyłości w Instytucie "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" waga Igora w perspektywie czasu może się nie utrzymać, a nawet wzrosnąć. – Ze względu na szybki spadek masy ciała (5-10 proc. masy ciała w ciągu miesiąca) chłopiec prawdopodobnie zrzucił nie tylko tkankę tłuszczową, a najprawdopodobniej mógł w zbyt dużym zakresie zrzucić tkankę beztłuszczową, w tym mięśniową, co jest procesem niekorzystnym. Tak samo, jak szybkie nabieranie masy ciała, tak i szybkie chudnięcie jest niewskazane. Szczególnie w przypadku dzieci, wobec których istotne jest stopniowe, systematyczne odchudzanie  – tłumaczy Więckowski.

Leszek Klimas foc. screen z FB/Efekt Klimasa

Lekarze zajmujący się leczeniem otyłości wśród dzieci zaznaczają, że odpowiednia dla nich dieta wynosi 1800 kalorii dziennie, czyli trzy razy tyle, ile dziennie jadł na przykład wspomniany kilka zdań wcześniej Kacper. W przypadku Igora dieta też nie wypełniała medycznych założeń.

– Dieta wysokobiałkowa, jaką stosowano wobec chłopca, nie spełnia  standardów jakościowych, które jako lekarze i dietetycy proponujemy pacjentom z otyłością. Dieta redukcyjna ma być nie tylko zmniejszona o zawartość kalorii, ale musi spełniać standardy ilościowe dotyczące makroskładników. W zdrowej diecie głównym źródłem energii powinny być węglowodany złożone o niskim indeksie glikemicznym, nie białko. Dieta wysokobiałkowa może dać efekt krótkotrwałej redukcji masy ciała, ale w dłuższej perspektywie jest po prostu szkodliwa. Nadmierne spożywanie białka może prowadzić m.in. do obciążenia nerek i w efekcie doprowadzić do ich uszkodzenia – przestrzega Więckowski. Dodaje, że dieta nie powinna być katorgą, powinna być urozmaicona, a dieta oparta o produkty wysokobiałkowe nie spełnia tych kryteriów.

Zresztą zabranianie dziecku poszczególnych potraw też nie jest dobrym pomysłem. – Nie mówimy: "nie wolno jeść białego chleba, ryżu czy tłustych ryb". Dzieciom wolno jeść wszystko, ale żeby mieściły się w tym przedziale kalorycznym. Zabranianie nie jest wskazane u dzieci, bo może mieć odwrotny skutek – mówi dr Grażyna Spychałowicz-Brol, pediatra, specjalista rehabilitacji medycznej z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Radziszowie. Przyznaje jednak, że dzieci pod opieką szpitala nie mają dostępu do słodyczy.

Z kolei dietetyczka kliniczna i psychodietetyczka Katarzyna Błażejewska-Stuhr zaznacza, że zmuszanie dzieci do poświęceń, aby w krótkim czasie stale zmieniły nawyki żywieniowe, może mieć też negatywne psychologiczne następstwa. – Jak pomyślimy o naszym dzieciństwie, gdy nas do czegoś zmuszano, zwykle robiliśmy na odwrót zarówno wtedy jako dzieci, jak i później w dorosłym życiu. Dopóki dziecko nie ma pełnego przekonania, będzie odreagowywało – tłumaczy.

O ile Spychałowicz-Brol twierdzi, że zdarzają się drastyczne spadki wagi u dzieci, tak Błażejewska-Stuhr jest przeciwna ich drastycznemu odchudzaniu. – Każde kolejne próby odchudzenia wpływają na to, że metabolizm się zmienia i każda taka próba w przyszłości jest trudniejsza. Dlatego odchudzanie z myślą, ile kilogramów, w jakim czasie zrzucimy, szczególnie w przypadku dzieci, ale też i u dorosłych, jest moim zdaniem bardzo szkodliwe i egoistyczne z punktu widzenia dietetyka – zaznacza Błażejewska-Stuhr.

Więckowski dodaje, że w przypadku powrotu do normalnej diety, gdzie cukrów prostych będzie więcej, bo dziecko jednak jest w większości przypadków skore do takich wyborów, najpewniej zniweczy efekt osiągnięty za sprawą diety wysokobiałkowej. – Priorytetem powinna być edukacja żywieniowa i świadoma zmiana nawyków na racjonalne, urozmaicone odżywianie, które umożliwi wypracowanie trwałych, prawidłowych nawyków możliwych do utrzymania w dalszym życiu. W żaden sposób nie powinny być rekomendowane diety, które  krótkoterminowo dają efekt, ale nie uczą pacjenta, na czym polega zdrowe odżywianie. W takich sytuacjach powrót do normalnej diety może spowodować ponowny przyrost masy ciała – przekonuje lekarz.

Naturalnie, że nie

W grudniu Klimas i Chajzer przedstawili własny produkt: bezcukrowe koncentraty do rozcieńczania w wodzie. "Te produkty delikatnie, okej, nie powinienem użyć tego słowa, ale jednak będą oszukiwać wasze dzieci. One będą myślały, że piją coś słodkiego i to jest pyszne, a tam nie ma grama cukru" – na wideo promocyjnym zachwalał Chajzer.

Leszek Klimas i Filip Chajzer, fot. screen z FB

Koncentraty są w pięciu smakach: truskawka, malina, pomarańcza, jabłko i cytryna. W składzie mają wodę, sok cytrynowy (20 proc.), glicerynę spożywczą, kwasy cytrynowy i jabłkowy, inulinę, naturalny aromat pomarańczowy, substancję barwiącą beta-karoten, substancję przeciwutleniającą witaminę C, substancje słodzące sukralozę i glikozydy stewiolowe. Produkt ma 4,7 kalorii w porcji. "To jest naturalny produkt" – zaznacza na tym samym filmie Klimas.

– Z naturalnych składników to mamy tam 20 proc. soku z cytryny, o ile jest on wyciśnięty z cytryny, oraz tylko w części naturalne substancje barwiące. Gliceryna spożywcza i substancje słodzące są zamiennikami zdrowszymi od cukru, ale dalej uzależniającymi od słodkiego smaku. Według mnie to niepotrzebne przyzwyczajanie dzieci do korzystania z gotowych przetworzonych produktów. Pewnie to lepsze niż gotowe, słodzone napoje gazowane, ale nie ma się co oszukiwać, że to jest naturalne – ripostuje Lidia Sykulak, założycielka Goodie Foodie, cateringu dietetycznego, z którego korzystają m.in. sportsmenki Iga Świątek czy Anna Kiełbasińska

Podobnego zdania jest lekarz Sebastian Więckowski. – Oszukiwanie, że podajemy coś słodkiego, ale mało kalorycznego, jest bardzo szkodliwe w kontekście wypracowywania zdrowych nawyków żywieniowych, które każda osoba z nadmierną masą ciała powinna ćwiczyć. My nie chcemy, żeby pacjent chciał pić słodkie napoje, tylko chcemy, żeby pacjent nawadniał się przez picie wody, ograniczał słodycze i rozsądnie sobie na nie pozwalał. Leczenie otyłości powinno polegać na tworzeniu prawidłowych wzorców zachowań żywieniowych oraz zmianie stylu życia i pokazaniu, jak ważna jest również codzienna aktywność fizyczna – zaznacza Więckowski.

Milczące twarze odchudzania

Chcieliśmy zapytać Leszka Klimasa o te nieścisłości tak samo, jak o poprzednie niedokończone projekty, znikające negatywne komentarze, nieukończoną książkę czy szczegóły diet. Byliśmy ciekawi, jak odnosi się do zarzutów specjalistów i czy jakieś metamorfozy jego podopiecznych nie poszły po myśli. Ponad tydzień temu wysłaliśmy mu kilkanaście pytań, dzwoniliśmy na numer podany na stronie Leszka Klimasa. Nie odpowiedział na żadną z prób kontaktu.

Filip Chajzer za to telefon odebrał, ale, będąc w trasie, poprosił o telefon następnego dnia. Tego połączenia już nie odebrał, ale w smsie obiecał oddzwonić. Do dziś tego nie zrobił, a na kolejne próby kontaktu przestał odpowiadać.

Zdjęcie tytułowe: Leszek Klimas, fot: screen z FB/Efekt Klimasa
DATA PUBLIKACJI: 10.02.2023