Przykładowo, jeżeli reprezentuję pogląd, że w internecie w ogóle nie powinno być radykalnych treści albo chcę chronić swoje dziecko przed takimi treściami, to mogę taki internet wybrać. Ale tylko dla siebie. Nic mi do tego, jakich wyborów dokonają inni. Już dziś żyjemy w różnych internetach, jako użytkownicy podejmujemy różne decyzje, dopuszczamy różne zasady moderowania treści i paradygmaty, w których mają funkcjonować media społecznościowe. Fragmentacja sieci to fakt, z którym ciężko polemizować. Choć można i warto mu przeciwdziałać, na przykład uświadamiając ludziom, że zamknięcie się w zbyt szczelnej bańce może im samym bardzo zaszkodzić. Warto wiedzieć, co robią i myślą inni, choćby po to, żeby być przygotowanym na konfrontację. Myślę, że zdolność do podróżowania między różnymi sieciowymi rzeczywistościami powinna stać się podstawą edukacji medialnej. Człowiek świadomy, ciekawy świata i wyedukowany właśnie to będzie robił. Ale nie dlatego, że zmusił go do tego algorytm platformy społecznościowej. Będzie to robił, bo zobaczy w tym korzyść albo modny trend.