Musimy sobie wytłumaczyć, po co Facebookowi taki algorytm. Cały mechanizm algorytmów w mediach społecznościowych bierze się z tego, że Facebook mógłby każdemu swojemu użytkownikowi pokazać multum treści. To, co piszą i publikują nasi znajomi, strony, które obserwujemy, grupy w których jesteśmy, łącznie publikują dziennie tysiące treści, a serwis może wyświetlić tylko niewielką część z nich. Musi więc w jakiś sposób selekcjonować, które treści pojawią się w pierwszej kolejności, a które później; które są ważniejsze, a które mniej.
Jednym z czynników uwzględnianych przez algorytm, który dokonuje tej selekcji, jest rzeczywiście wspomniane zaangażowanie odbiorców. Czyli automat pokazuje użytkownikom te treści, które mają większą szansę wzbudzić reakcję, zaangażować, pobudzić emocje. Tyle że nie zaobserwowaliśmy różnicy takich reakcji w 2018 roku w treściach o pozytywnym i negatywnym charakterze. Lajków, serduszek, angry face'ów było w stosunku do nich mniej więcej tyle samo. Nie mamy jednak dokładnych danych, jakie konkretnie były zasięgi tych postów. Owszem, jak mówiłem, są one częściej udostępniane, ale czy te konkretne posty były częściej wyświetlane użytkownikom z danego fanpage'a?