OpenAI chce ratować Europę. Brzmi jak początek kłopotów
Raport ukazał się zaledwie kilka dni przed zapowiadaną przez Komisję Europejską strategią Apply AI. Czy jednak Europa potrzebuje ratowania przez amerykańską korporację, która jeszcze niedawno groziła wyjściem z UE?

OpenAI prezentuje siebie jako troskliwego partnera, który chce pomóc Europie odnaleźć się w świecie AI. Lider ds. polityki AI w UE w OpenAI, Martin Signoux, mówi wprost: Chcemy zmniejszyć lukę między ambicjami bloku europejskiego a rzeczywistością. Brzmi szlachetnie, prawda?
Jednak gdy spojrzymy na historię relacji OpenAI z europejskimi regulatorami to obraz staje się znacznie mniej różowy. W 2022 r. firma intensywnie lobbowała przeciwko klasyfikowaniu swoich systemów jako wysokiego ryzyka w ramach AI Act. Dokumenty uzyskane przez Time’a pokazały, że OpenAI skutecznie wpłynęło na osłabienie europejskich regulacji, argumentując, że GPT-3 samo w sobie nie jest systemem wysokiego ryzyka. Wiele z propozycji OpenAI zostało później włączonych do finalnej wersji AI Act.
Zajrzyj też tutaj:
Teraz ta sama firma oferuje Europie 20-punktowy plan ratunkowy. Wśród propozycji znajdziemy Indywidualne Konta Nauki AI dla obywateli, Sieć Mistrzów AI dla małych i średnich przedsiębiorstw czy Europejski Hub GovAI dla sektora publicznego. Wszystkie te inicjatywy łączy jeden wspólny mianownik - mają sprawić, aby więcej Europejczyków korzystało z narzędzi AI, głównie tych oferowanych przez OpenAI.
Cyfrowa suwerenność jako marketing
Szczególnie intrygującą propozycją jest tak zwane Bezwzględne Harmonizowanie (Relentless Harmonisation), które ma uprościć przepisy cyfrowe w całej UE i stworzyć prawdziwie jednolity rynek cyfrowy. W teorii brzmi to kusząco - wszak fragmentacja regulacyjna rzeczywiście hamuje europejskie firmy.
Ale czy aby na pewno? Europa od lat zmaga się z fragmentacją swojego rynku cyfrowego, gdzie różnice w interpretacji przepisów między krajami członkowskimi skutecznie blokują rozwój lokalnych firm technologicznych. Raport Business Europe wskazuje, że usunięcie barier regulacyjnych mogłoby dodać do unijnej gospodarki aż 713 mld euro do 2029 r.
Problem w tym, że harmonizacja w wydaniu OpenAI oznacza przede wszystkim ułatwienie dostępu do europejskiego rynku dla amerykańskich gigantów technologicznych. Firma wprost przyznaje, że zunifikowane przepisy znacznie ułatwiłyby dostęp do rynku dla firm takich jak OpenAI. To nie przypadek, że wśród propozycji znajduje się również Okres Łaski Pierwszej Adopcji, który ma zwolnić małe i średnie przedsiębiorstwa z wymogów AI Act do 2030 r.
Europejski exodus talentów
Tymczasem rzeczywistość europejskiego rynku AI wygląda dramatycznie. Podczas gdy Stany Zjednoczone w ubiegłym roku stworzyły 40 znaczących modeli AI, Europa może się pochwalić zaledwie trzema. Chiny z kolei wyprodukują 15 takich modeli. Europa nie tylko przegrywa wyścig technologiczny - ona w nim praktycznie nie uczestniczy.
Europejskie startupy technologiczne mają ograniczony dostęp do finansowania w porównaniu z amerykańskimi rywalami. W efekcie najzdolniejsi europejscy przedsiębiorcy często emigrują lub sprzedają swoje firmy zagranicznym gigantom.
Europejski rynek chmury obliczeniowej zdominowany jest przez amerykańskich gigantów. Amazon, Google i Microsoft kontrolują blisko 70 proc. europejskiego rynku cloud, podczas gdy największy europejski dostawca ma zaledwie 2 proc. udziału. To oznacza, że Europa jest już dziś całkowicie uzależniona od amerykańskiej infrastruktury cyfrowej.
OpenAI wprawdzie wprowadza rezydencję danych w Europie, pozwalając firmom na przechowywanie danych na europejskich serwerach. To odpowiedź na rosnące obawy dotyczące suwerenności danych, szczególnie po karze 15 mln euro nałożonej na OpenAI przez włoskie władze za naruszenie RODO. Ale czy faktycznie rozwiązuje to problem zależności?
Niekoniecznie. Raport Carnegie Endowment wykazuje, że prawdziwa cyfrowa suwerenność wymagałaby inwestycji rzędu 300 mld euro w ciągu najbliższej dekady. Europa potrzebowałaby własnego EuroStack - kompletnej infrastruktury cyfrowej obejmującej wszystko od surowców do baterii po oprogramowanie korporacyjne.
Szczególnie cyniczne jest podejście OpenAI do europejskich regulacji. Meta otwarcie krytykuje kodeks postępowania UE dla AI, nazywając go nadmierną ingerencją. OpenAI przyjmuje zgoła odmienną strategię - pozoruje współpracę, jednocześnie lobbując za osłabieniem przepisów.
Amerykańska dominacja w europejskich szatach
Propozycje OpenAI dla Europy są klasycznym przykładem tego, co eksperci nazywają regulacyjnym kolonializmem. Amerykańska korporacja oferuje Europie rozwiązania, które mają rzekomo zwiększyć jej konkurencyjność, ale w rzeczywistości pogłębiają zależność od amerykańskich technologii.
Jedną z kluczowych propozycji jest Fast-Track Standards - szybkie przyjmowanie międzynarodowych norm takich jak ISO 42001 czy 27001 w UE. Problem w tym, że te międzynarodowe standardy są de facto tworzone przez amerykańskie firmy i odzwierciedlają ich interesy biznesowe.
Podobnie wygląda propozycja Innowacyjnych Instytucji, która ma przyspieszyć podejmowanie decyzji, ograniczyć biurokrację i stworzyć więcej miejsca na eksperymenty. W praktyce oznacza to osłabienie europejskiego nadzoru regulacyjnego i ułatwienie ekspansji amerykańskich firm.
Fałszywy dylemat: regulacja kontra innowacja
OpenAI promuje fałszywą dychotomię między regulacją a innowacyjnością, podobnie jak inne amerykańskie giganty technologiczne. Firma sugeruje, że Europa musi wybierać między rygorystycznymi przepisami a konkurencyjnością technologiczną.
Tymczasem prawdziwe bariery dla europejskiej konkurencyjności leżą gdzie indziej: w sfragmentowanym rynku cyfrowym, braku kapitału wysokiego ryzyka tolerującego niepewność oraz zależności od zagranicznych dostawców usług chmurowych. Regulacje takie jak RODO czy AI Act to nie przeszkoda - to przewaga konkurencyjna, która może pomóc europejskim firmom budować zaufanie konsumentów.
Jak zauważa wspomniany wyżej raport Carnegie Endowment, rygorystyczne przepisy o ochronie danych wspierają zaufanie, co z kolei zachęca europejskich użytkowników do dzielenia się danymi wyższej jakości. Europa może konkurować nie przez naśladowanie amerykańskiego modelu, ale przez doskonalenie się w technikach zachowujących prywatność, takich jak uczenie federacyjne czy generowanie danych syntetycznych.
Chińska alternatywa na horyzoncie
Ironia sytuacji polega na tym, że podczas gdy OpenAI ratuje Europę swoimi propozycjami, prawdziwe zagrożenie dla amerykańskiej dominacji może nadejść zupełnie z innej strony. DeepSeek pokazał, że można stworzyć konkurencyjne modele językowe za ułamek kosztów wymaganych przez OpenAI.
Model DeepSeek V3 i R1 stanowią poważne wyzwanie dla ChatGPT, wymagając jednocześnie znacznie mniejszych nakładów obliczeniowych i finansowych. To może być przełomowy moment dla europejskich firm, które dotychczas nie mogły sobie pozwolić na konkurowanie z amerykańskimi gigantami.
Europejscy użytkownicy mogą z entuzjazmem przyjąć tę alternatywę, szczególnie w obliczu ciągłych opóźnień w wprowadzaniu nowych funkcji AI przez amerykańskie firmy na europejskim rynku. OpenAI, Google i Meta mają politykę znacznych opóźnień w uruchamianiu swoich usług w Europie, co wydaje się skoordynowaną próbą wywarcia presji na unijne regulacje.
Ja wam powiem, jak to należy zrobić
Europa nie potrzebuje ratowania przez amerykańskie korporacje. Potrzebuje odważnej wizji własnej cyfrowej suwerenności. Komisja Europejska przygotowuje strategię Apply AI, która ma na celu ograniczenie zależności od amerykańskich i chińskich technologii.
Plan przewiduje inwestycje o wartości miliarda euro w europejskie rozwiązania AI, ze szczególnym naciskiem na open-source'owe systemy europejskie w administracji publicznej. To może stworzyć rynek dla lokalnych startupów i zmniejszyć zależność od zagranicznych platform.
Europejskie projekty - takie jak EuroLLM i OpenEuroLLM - pokazują, że kontynent może rozwijać własne modele AI zgodne z europejskimi wartościami i regulacjami. Te inicjatywy priorytetyzują transparentność, rozwój open-source i stworzenie zaufanego ekosystemu AI zgodnego z RODO i AI Act.
20-punktowy plan OpenAI dla Europy to nie akt dobroczynności, ale strategia lobbingowa mająca na celu pogłębienie europejskiej zależności od amerykańskich technologii. Pod płaszczykiem pomocy kryje się próba przekształcenia Europy w jeszcze bardziej podatny grunt dla ekspansji amerykańskich gigantów technologicznych.
Europa ma wybór: może pozwolić się uratować przez OpenAI, akceptując rolę cyfrowej kolonii lub może zbudować własną, suwerenną przyszłość cyfrową. Pierwsza opcja jest prostsza i tańsza w krótkim terminie. Druga wymaga odwagi, inwestycji i długoterminowego myślenia strategicznego. Na szczęście, o dziwo, europejscy politycy i urzędnicy coraz częściej wykazują się drugą z tych cech.