Chiny największym szkodnikiem kosmosu. Spójrzcie na te dane
Najnowsze analizy jasno pokazują, że Państwo Środka nie tylko nie przestrzega międzynarodowych wytycznych dotyczących redukcji śmieci kosmicznych, ale wręcz je ignoruje, tworząc coraz większe zagrożenie dla wszystkich użytkowników przestrzeni okołoziemskiej.

Dane zebrane przez ekspertów są alarmujące - od stycznia ubiegłego roku aż 26 ciał rakietowych zostało pozostawionych na niskiej orbicie ziemskiej, które pozostaną tam przez ponad 25 lat. To dramatyczny wzrost w porównaniu z poprzednimi latami, gdy główne mocarstwa kosmiczne zaczęły przestrzegać międzynarodowych wytycznych.
Problem Chin jest szczególnie widoczny w kontekście historycznym. Podczas gdy Rosja (wraz z dawnym ZSRR) odpowiada za 4521 obiektów śmieciowych, Stany Zjednoczone za 4317, to Chiny mają na swoim koncie już 4137 fragmentów. Co gorsza tempo generowania nowych śmieci przez Chiny dramatycznie wzrosło - tylko w ubiegłym roku chińskie rakiety odpowiadały za większość nowych długotrwałych zanieczyszczeń na niskiej orbicie.
To też jest ciekawe:
Szczególnie problematyczne są rakiety typu Long March 6A (CZ-6A), które wielokrotnie ulegały fragmentacji na orbicie. W sierpniu ubiegłego roku jedna z takich rakiet rozpadła się na ponad 700 fragmentów, które rozrzuciły się na wysokości między 320 a 1500 kilometrów. To nie był incydent - podobna sytuacja miała miejsce już w listopadzie 2022 r., gdy inna rakieta CZ-6A eksplodowała, tworząc ponad 500 fragmentów śmieci.
Ignorowanie międzynarodowych standardów
Chiny oficjalnie deklarują przestrzeganie wytycznych ONZ dotyczących mitygacji śmieci kosmicznych, ale praktyka jest zupełnie inna. Inne główne mocarstwa kosmiczne znacząco ograniczyły pozostawianie długotrwałych śmieci na orbicie - a Chiny kontynuują te szkodliwe praktyki.
Międzynarodowe wytyczne jasno określają, że obiekty kosmiczne powinny być usuwane z niskiej orbity ziemskiej w ciągu maksymalnie 25 lat po zakończeniu misji. Nowsze standardy, jak te wprowadzone przez ESA, skracają ten okres do zaledwie 5 lat. Tymczasem chińskie ciała rakietowe regularnie naruszają te zasady, pozostając na orbicie przez dekady.
Eksperci ostrzegają przed tzw. syndromem Kesslera - scenariuszem, w którym gęstość obiektów na niskiej orbicie ziemskiej staje się tak wysoka, że kolizje między nimi powodują kaskadę, wykładniczo zwiększając ilość śmieci kosmicznych. Chińskie fragmenty znacząco zwiększają to ryzyko.
Gdy chińska rakieta CZ-6A rozpadła się w sierpniu 2024 r. prawdopodobieństwo kolizji w centrum chmury fragmentów wzrosło o 9 proc. Analitycy firm śledzących obiekty kosmiczne ostrzegają, że ponad 1100 satelitów i innych obiektów w przestrzeni kosmicznej znajduje się w zasięgu rażenia nowych chińskich fragmentów.
Szczególnie niepokojące jest to, że chińskie satelity często umieszczane są na orbitach polarnych, co oznacza, że mogą zderzać się z obiektami na orbitach równikowych pod kątem prostym - co eksperci porównują do kolizji dwóch pojazdów na skrzyżowaniu przy prędkości 28 tys. km/godz. Każdy taki fragment poruszający się z prędkością orbitalną ma energię kinetyczną granatu ręcznego.
Megakonstelacje jako nowa kosmiczna broń masowego rażenia
Chiny planują budowę gigantycznych konstelacji satelitów - takich jak Qianfan (znana też jako Thousand Sails) - która ma docelowo liczyć 14 tys. satelitów. To bezpośrednia konkurencja dla amerykańskiej konstelacji Starlink SpaceX. Problem w tym, że jeśli nawet ułamek chińskich startów będzie generował tyle śmieci co dotychczasowe misje to drastycznie pogorszy to już i tak krytyczną sytuację na niskiej orbicie ziemskiej.
Ironia sytuacji polega na tym, że Chiny swoimi działaniami szkodzą przede wszystkim sobie - ich własne przyszłe misje kosmiczne będą musiały radzić sobie z chmurą fragmentów, które sami utworzyli. To klasyczny przykład tragedii wspólnego pastwiska w kosmosie.
Obecna sytuacja oznacza, że niektóre regiony orbity ziemskiej mogą stać się praktycznie bezużyteczne dla przyszłych misji kosmicznych. W najbardziej zagęszczonych obszarach, na wysokości około 800 kilometrów, znajduje się obecnie tysiąc razy więcej fragmentów śmieci niż aktywnych satelitów. Prawdopodobieństwo przedwczesnego zniszczenia satelity przez kolizję w tym regionie wynosi już około 10 proc.
Międzynarodowy Komitet Koordynacji Agencji ds. Śmieci Kosmicznych (IADC) w swoim najnowszym raporcie z stycznia bieżącego roku ostrzega, że ilość śmieci kosmicznych może się podwoić w ciągu mniej niż 50 lat. Aby ustabilizować środowisko kosmiczne należałoby usuwać dziesięć dużych fragmentów rocznie, zanim ulegną one rozpadowi.
Chiny, będąc jednym z głównych przyczyn tego problemu, powinny ponieść odpowiedzialność za jego rozwiązanie. Jednak dotychczasowe działania Państwa Środka sugerują, że priorytetem pozostaje szybka ekspansja kosmiczna kosztem bezpieczeństwa całego środowiska okołoziemskiego. To podejście nie tylko zagraża międzynarodowym misjom kosmicznym, ale może ostatecznie uniemożliwić dalszą eksplorację kosmosu - zarówno Chinom, jak i całej ludzkości.