Mam dość elektrycznych hulajnóg. Dzisiaj na ścieżce wygrywa silniejszy
W Holandii chcą skończyć z pobłażaniem i przymykaniem oczu – to ważny sygnał dla polskich miast.

Całkiem spore skrzyżowanie nieopodal centrum Łodzi. Trochę w starym stylu – piesi mogą przejść na drugą stronę przejściem podziemnym, pod ulicą i torami, ale na szczęście nie muszą. Niby przejazd jakich wiele, ale jest specyficzny. Droga dla rowerów delikatnie zakręca, jest wąsko, w godzinach szczytu tłoczno, na dodatek przecina się nierówne tory tramwajowe, więc lepiej dodatkowo uważać. I rowerzyści tak robią. Coraz częściej spotykam właścicieli hulajnóg elektrycznych, którzy najpierw wymijają tworzący się na światłach korek, a gdy zielone się zapali, wpychają się przed wszystkich. Za nim nierzadko jest kolejny, z drugiej strony też śpieszących się nie brakuje, więc szybko spotykają się na środku skrzyżowania, gdzie na niewielkim fragmencie nierównych torów dochodzi do slalomu.
I kiedy już mi się wydawało, że może jestem uprzedzony – ale czy na pewno, skoro notorycznie dochodzi do takich sytuacji i nie tylko na tym skrzyżowaniu? – znalazłem zdjęcia na Stravie uwieczniające podobne potencjalnie niebezpieczne zdarzenia. Zawsze jest to duża elektryczna hulajnoga, która dawno pożegnała jakiekolwiek ograniczenia prędkości. Jej właściciel ma nawet kask, więc nie można mu zarzucić, że nie dba o bezpieczeństwo. O swoim, częściowo, pomyślał, szkoda, że zapomniał o reszcie.
Sterujący takimi pojazdami sprawiają, że bezpiecznie nie jest
Zmodyfikowane elektryczne hulajnogi są zmorą na drogach dla rowerów, niemal taką samą, jak przerobione elektryczne rowery. Wolę nazywać je e-bestiami, bo z tradycyjnym pedałowaniem mają niewiele wspólnego.
Niby coraz głośniej mówi się o walce z podobnymi pojazdami, policja od czasu do czasu przeprowadza kontrole, ale wszystko odbywa się bardzo niemrawo i przede wszystkim niekonsekwentnie. Raczej nikt nie obawia się mandatu i sunie pomiędzy rowerzystami oraz pieszymi. Wyprzedzają z lewej strony i prawej, jak im wygodnie. Przeciskają się na skrzyżowaniach. I to wszystko przy prędkościach, które każą postawić pytanie: co te pojazdy tutaj robią?! Dlaczego jadą tu, a nie po ulicy, obok samochodów?
Niebezpieczne i nieprzewidywalne zachowania zdarzają się również rowerzystom, ale w przypadku elektrycznych hulajnóg i e-bestii mówimy o zupełnie innych prędkościach. I wadze samych pojazdów. Stojąc na światłach przyglądam się zmodyfikowanym hulajnogom, które sprawiają wrażenie, że powinny zdobywać pustynie albo chociaż błotniste leśne szlaki, ale nie wiedzieć czemu wysłano je do miejskiej dżungli. Sterujący stoją dziwnie wysoko, ponad głowami rowerzystów, ich sylwetka jest wręcz nienaturalna. Podejrzewam, że poczucie prędkości jest nieco inne niż w przypadku zwykłego roweru czy nawet mniejszej hulajnogi, która ma problem, by rozpędzić się do 25 km/h.
W Holandii też mają dosyć
Jak donosi PAP, powołując się na dziennik "AD", władze Amsterdamu, Rotterdamu, Hagi, Utrechtu i Eindhoven domagają się prawa do wprowadzania lokalnych zakazów dla fatbike’ów (czyli znienawidzonych przeze mnie e-bestii) i e-hulajnóg. Ich przedstawiciele przekonują, że ścieżka rowerowa musi pozostać bezpiecznym miejscem dla wszystkich rowerzystów, a nie tylko dla najsilniejszych i najszybszych. Dokładnie!
Nie dość, że jeszcze nie doszliśmy do tego, jak pogodzić potrzeby kierowców samochodów z wolą rowerzystów – jestem pod wrażeniem, ile się zmienia i nawet taksówkarze, królowie miejskich dróg, przepraszają za pomyłki – to doszedł nam kolejny problem. I to znacznie pilniejszy, bo uderzający bezpośrednio w pieszych i rowerzystów na ich terenie.
Teoretycznie przepisy istnieją. Ale co z tego?
Policja robi pokazowe kontrole. Planuje się zakup sprzętów, który dowiedzie, że dany pojazd może jechać szybciej niż powinien – jakby nie było to widoczne gołym okiem. Tylko kiedy taka droga maszyna stanie w jednym miejscu, to w każdym innym rejonie problem dalej będzie występował.
Nie wiem, czy zakaz to jedyne wyjście, ale działać trzeba. Dlaczego tak łatwo kupić pojazd, który nie posiada ograniczeń, a wszelkie bariery tak łatwo jest zdjąć?
Tymczasem policja notorycznie publikuje informacje o kolejnych niebezpiecznych zdarzeniach.
Pamiętajmy, że hulajnoga elektryczna to nie zabawka, ale urządzenie, którym poruszają się pełnoprawni uczestnicy ruchu drogowego, zobowiązani do przestrzegania przepisów. Popularność hulajnóg elektrycznych jako środka transportu miejskiego wzrasta, szczególnie wśród młodzieży. Dlatego apelujemy do rodziców o świadome podejmowanie decyzji o zakupie takiego urządzenia. Pamiętajmy, że lekkomyślność, brawura lub chwila nieuwagi mogą doprowadzić użytkownika hulajnogi do tragedii - ostrzegały służby.
To częsty problem. Np. w sierpniu informowano o zdarzeniu, kiedy 14-letnia dziewczyna przewróciła się podczas jazdy hulajnogą elektryczną, doznając poważnych obrażeń ciała. Z ustaleń policji wynika, że poruszała się z prędkością 36 km/h – znacznie przekraczającą bezpieczny limit dla tego typu pojazdu.
Policja apeluje, przypomina o przepisach, a do niebezpiecznych zdarzeń stale dochodzi. I to nie tylko z udziałem młodzieży, ale też dorosłych. Wcale nie dziwi mnie więc fakt, że miasta po prostu rozkładają ręce i domagają się stanowczych działań. Też powinniśmy domagać się zmian, bo chodzi tu o nasze bezpieczeństwo. Nie chcę czuć się na chodnikach i drogach dla rowerów jak łatwy cel.