Produkują komary, żeby zastąpić szczepionki. Serio, fabryka już działa
Brazylia rozpoczyna największą na świecie produkcję komarów. W specjalnym zakładzie w Kurytybie hodowane są owady, które mają pomóc w ograniczeniu groźnych epidemii. Pierwsze komarze kapsułki już trafiły w teren.

Komary hodowane w laboratorium mają pomóc w walce z dengą i wirusem Zika. Fabryka w brazylijskiej Kurytybie produkuje aż 100 mln jaj tygodniowo. Nie są to jednak zwykłe owady. Mowa o komarach egipskich, które zostały zainfekowane bakteriami Wolbachia. Ograniczają one zdolność owadów do przenoszenia wirusów.
Jak czytamy na łamach Nature, naukowcy postanowili uzbroić komary w sposób, który uniemożliwia szerzenie się choroby. Samice zakażone Wolbachią przekazują bakterię potomstwu, dzięki czemu z czasem cała lokalna populacja przestaje być wektorem groźnych chorób. Odkąd rozpoczęto testowe wypuszczanie zmodyfikowanych owadów, liczba przypadków dengi na tym obszarze spadła aż o 69 proc.
Jak działa fabryka komarów?
Wewnątrz ponad 60 ogromnych klatek z siatki żyje w sumie około 10 mln komarów. Samice składają jaja na paskach papieru, które następnie trafiają do specjalnych kapsułek z rozpuszczalną otoczką. Każda kapsułka mieści około 500 jaj, które można aktywować niewielką ilością wody. Do środka dodawane jest także pożywienie, m.in. rozdrobniona karma dla ryb.
Proces hodowli to jednak nie tylko masowa produkcja. To przede wszystkim precyzyjnie kontrolowane środowisko, które musi odzwierciedlać naturalne warunki: wilgotność, temperaturę i światło. Zbyt niskie lub zbyt wysokie parametry na którymkolwiek etapie rozwoju mogą obniżyć produktywność kolonii.
Głównym problemem jest to, że komary potrzebują krwi
Jednym z największych wyzwań dla naukowców okazało się karmienie komarów. Samice komara egipskiego potrzebują krwi do produkcji jaj, a fabryka przy pełnej wydajności wymaga aż 70 litrów tygodniowo. Tradycyjne banki krwi nie byłyby w stanie zapewnić takich wartości, dlatego naukowcy znaleźli nietypowe rozwiązanie – współpracę z lokalną farmą koni, gdzie zwierzęta są regularnie pobierane do produkcji surowic. Końska krew mieszana jest z niewielką ilością ludzkiej, by ułatwić komarom adaptację do nowej diety. Proces może potrwać kilka pokoleń, ale jest już na dobrej drodze.
Komary z fabryki muszą również sprostać realiom miejskiej dżungli, w tym odporności dzikich populacji na insektycydy. Właśnie dlatego część strategii polega na krzyżowaniu dzikich samców z samicami noszącymi Wolbachię, by uzyskać bardziej odporne pokolenia. Równolegle prowadzone są testy skuteczności: naukowcy monitorują liczbę jaj w terenie i analizują, czy lokalna populacja rzeczywiście ulega zmianie. Badania mają też wykluczyć możliwość mutacji wirusa, który mógłby przystosować się do obecności bakterii.
Przeczytaj także:
Trudno nie uznać brazylijskiego podejścia za śmiały i nowoczesny sposób walki z jedną z najbardziej uciążliwych chorób tropikalnych. Takie innowacje biologiczne udowadniają, że medycyna przyszłości nie zawsze musi oznaczać igły i tabletki. Wzmacnianie naturalnych mechanizmów w celu zwalczania zagrożenia epidemiologicznego to dobry ruch. Bo tak naprawdę każdy ruch jest dobry, jeśli chociaż jedna osoba na świecie nie zachoruje.
*Źródło zdjęcia wprowadzającego: Darkdiamond67 / Shutterstock