To koniec klasycznych przeglądarek internetowych. Mamy nowy sposób komunikacji z komputerem
Przeglądarki internetowe odchodzą do historii. Na naszych oczach tworzy się nowy sposób komunikacji z maszyną. I nowa odpowiedzialność - żeby ten sposób nie stłumił głosu człowieka.

Mając 5 lat byłam zafascynowana ideą komputerów i internetu. Moją wyobraźnię stale pobudzała wizja maszyny, w której wystarczy coś tam kliknąć, wcisnąć lub wpisać, a ona zwróci cokolwiek się chce. Z tego niezwykle uproszczonego wyobrażenia o komputerach powstały liczne papierowe laptopy. Złożone na pół kartki bloku rysunkowego, na których rysowałam ekran i klawiaturę. Na klawiaturze nie było znaków alfanumerycznych, a za to miałam osobny przycisk do każdego zadania: jeden klawisz był do Barbie, inny był do kucyków, jeszcze inny do rozmowy z rodzicami, klawisz do telewizji, klawisz do rysowania, klawisz do gier.
Moje wyobrażenie o pracy z komputerem i internetem brutalnie zweryfikowała rzeczywistość, w której nikt nie podaje w jednym kliknięciu lub klawiszu całego zestawu pożądanych informacji i - zależnie od tego, czego szukam lub co robię - potrzebuję od kilku sekund do kilku minut pracy z komputerem. Jednak to uproszczone i wyidealizowane wyobrażenie o interakcji z treściami w internecie (i nie tylko w nim) może stać się nie tylko rzeczywistością, ale i codziennością.
Za sprawą przeglądarek AI.
Narodziny nowego interfejsu: czym tak właściwie jest przeglądarka AI?
Od ponad dwudziestu lat przeglądarka internetowa była naszym oknem na cyfrowy świat. Wyposażona w pasek adresu, kilka kart i zestaw rozszerzeń, pozwalała nam przeszukiwać, kupować, czytać i pracować. Jednak wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, to dobrze znane narzędzie staje się punktem wyjścia dla czegoś radykalnie nowego: przeglądarki łączącej w sobie możliwości tradycyjnego przeglądania internetu i wyspecjalizowanego agenta AI.
"Przeglądarki AI" to nie jest kolejna generacja przeglądarek z nowym paskiem bocznym, w którym kryje się średnio inteligentny czatbot. Przeglądarka AI to narzędzie, w którym generatywna sztuczna inteligencja przestaje być biernym dodatkiem, a staje się aktywnym uczestnikiem naszych codziennych zadań online. Zamiast być tylko oknem do sieci, zmienia się w drzwi do współpracy z inteligentnym, cyfrowym asystentem. Taki agent AI w przeglądarce nie tylko rozumie polecenia zapisane w języku naturalnym, ale potrafi te polecenia przekształcić w konkretne działania: wyszukiwać, wybierać, porównywać, klikać i finalizować.
Różnica między tradycyjnym chatbotem a agentem AI zintegrowanym z przeglądarką jest radykalna. Chatbot odpowiada. Agent działa. Dzięki multimodalnym modelom (czyli takim, które analizują nie tylko tekst, ale też obrazy, interfejsy, strukturę strony) agent AI potrafi dosłownie "widzieć" to, co my widzimy na ekranie. Może kliknąć w odpowiedni przycisk, przewinąć stronę, rozpoznać formularz i go wypełnić. Stojące u ich podstaw modele sztucznej inteligencji typu CUA (Computer-Using Agent) uczą się korzystać z komputera tak jak człowiek - tylko szybciej, bezbłędnie i całodobowo.
Wyobraźmy sobie przyszłość, w której możemy po prostu powiedzieć: "Zaplanuj dla mnie tygodniowy wyjazd do Andaluzji z dzieckiem, blisko plaży, z możliwością pracy zdalnej", a nasza przeglądarka - a właściwie współdziałający z nią agent AI - nie tylko zrozumie intencję, ale krok po kroku wykona to zadanie. Wyszuka połączenia, porówna oferty, sprawdzi pogodę, wybierze hotele i - jeśli mu pozwolisz - nawet dokona rezerwacji. Potem, ten sam asystent roześle maile do współpracowników informujące o wzięciu urlopu. A na końcu zorganizuje ci w arkuszu kalkulacyjnym rozpiskę kosztów oraz plan przedwakacyjnych zakupów.
To nie jest science fiction. To fundament nowej klasy narzędzi, nad którymi pracuje już cała branża technologiczna.
Jedna ambicja, która przyświeca im wszystkim
Obecnie krajobraz przeglądarek AI kształtują przede wszystkim trzy firmy: OpenAI, Google i Perplexity. Każda z nich reprezentuje inne podejście, ale wszystkie łączy jedno: ambicja zmiany sposobu, w jaki korzystamy z internetu.
Operator od OpenAI to jeden z pierwszych projektów, który pozwala AI nie tylko rozumieć strony internetowe, ale również wykonywać na nich czynności. Operator korzysta z modelu CUA, łączącego GPT-4o z wizją komputerową, dzięki czemu potrafi samodzielnie przeszukiwać strony, wypełniać formularze, przewijać treści i klikać przyciski - zupełnie jak człowiek. Obecnie dostępny jest w ramach zamkniętej wersji testowej dla użytkowników z USA, ale OpenAI planuje jego integrację z ChatGPT. OpenAI pracuje również nad osobnym produktem: przeglądarką internetową, która będzie łączyć w sobie dotychczasowe zdobycze ChatGPT i możliwości Operatora, tworząc aplikację potrafiącą przeglądać internet za nas.
Project Mariner od Google to odpowiedź firmy z Mountain View. Oparty na Gemini, działa w ramach przeglądarki Chrome i wykorzystuje rozszerzenie oraz okno czatu. Potrafi wykonać za użytkownika takie zadania jak zakupy spożywcze, planowanie podróży czy zbieranie danych z różnych źródeł. Google celowo ograniczyło jego możliwości (np. brak akceptacji regulaminów, płatności), by zachować kontrolę i bezpieczeństwo. Agent działa powoli, ale konsekwentnie - jakby dopiero uczył się chodzić.
Comet od Perplexity AI to z kolei agresywny konkurent, który zaskoczył świat technologii nadzwyczaj efektywną przeglądarką zbudowaną od podstaw pod współpracę z agentem AI. Comet ma interfejs oparty na zadaniach (task-based), potrafi zarządzać wieloetapowymi procesami, personalizuje się z czasem i pracuje lokalnie - co jest ukłonem w stronę prywatności użytkowników. Choć mniej znany niż giganci z Doliny Krzemowej, Comet zyskuje popularność wśród entuzjastów produktywności i technologii.
Poza wielką trójką pojawiają się również mniejsi gracze i startupy, takie jak Rabbit - firma odpowiadająca za trochę nieudane urządzenie-asystenta AI Rabbit R1. Rabbit otrzepał się po niezbyt udanym przyjęciu przez rynek swojego gadżetu i obecnie eksperymentuje z ideą asystenta systemowego na system Android. Mówiąc o przeglądarkach AI, nie można zapomnieć także The Browser Company z nowym projektem Dia - przeglądarką zbudowaną od podstaw z myślą o AI. Dia integruje agenta AI w samym pasku adresu, pozwalając nie tylko przeszukiwać sieć i streszczać dokumenty, ale także odpowiadać na pytania dotyczące otwartych kart, a nawet tworzyć szkice tekstów na podstawie ich zawartości. Startupy te poszukują nowych sposobów, by AI stała się nie dodatkiem, lecz integralnym składnikiem codziennego korzystania z internetu.
Zmęczeni klikaniem, gotowi na zmianę: dlaczego właśnie teraz rodzi się era przeglądarek AI?
Odpowiedź na to, zaczyna się od zmęczenia. Zmęczenia klikaniem, przełączaniem kart, zamykaniem popupów i szukaniem właściwego przycisku. Przez dwie dekady przyzwyczajaliśmy się do świata, w którym każda czynność online wymagała czujności: akceptowania regulaminów, omijania reklam, porównywania setek wyników, scrollowania w nieskończoność. Przeglądarki miały być narzędziem. Z czasem stały się pasmem przeszkód, labiryntem powiadomień i decyzji - a na końcu, w wielu przypadkach, i tak stoi sprytnie ukryta reklama lub próba wejścia w łaski algorytmu pozycjującego witryny w wyszukiwarce internetowej. Z tej perspektywy agent AI w przeglądarce nie jest luksusem - jest wybawieniem.
W przeglądarkach AI powinniśmy upatrywać także naturalnego przełomu technologicznego. Modele językowe potrafią już nie tylko rozumieć pytania, ale też wykonywać czynności, obserwować strukturę stron, uczyć się zachowań użytkownika i przewidywać kolejne kroki. AI nauczyła się korzystać z komputera, niemal jak człowiek. Tylko szybciej, sprawniej, bez znudzenia. Co więcej, dostępność mocy obliczeniowej, coraz tańsze GPU, lokalne przetwarzanie danych i pamięć długoterminowa pozwalają przenieść te rozwiązania z laboratoriów do codziennego użytku. Przeglądarka, jako najczęściej używana aplikacja tak na komputerach stacjonarnych, smartfonach, jak i tabletach, stała się naturalnym środowiskiem zakorzenienia stale rozwijającej się generatywnej sztucznej inteligencji.

Ale za tym wszystkim stoi jeszcze głębsza motywacja: ekonomiczna i strategiczna. Przeglądarka to najważniejszy punkt kontaktu między człowiekiem a siecią. To tu odbywa się większość zakupów, zapytań, decyzji, kontaktów z usługami. Jeśli agent AI stanie się pośrednikiem w tym procesie, to kontroluje nie tylko to, co użytkownik widzi, ale i co wybiera. Dla firm takich jak Google czy OpenAI posiadanie własnej przeglądarki to kwestia przetrwania i dominacji. Jeśli użytkownik przestaje wpisywać zapytania w wyszukiwarkę i zaczyna rozmawiać z agentem, to automatycznie zmienia się cały model zarabiania w sieci. A jak wiemy, Google to nie firma od wyszukiwarki, tylko gigant reklamowy - 75 proc. przychodów koncernu w 2024 roku stanowiły reklamy.
Nie chodzi więc o to, że firmy "mogą" zbudować agenta w przeglądarce. Chodzi o to, że muszą. Bo kto zbuduje najlepszego agenta, ten stanie się nowym centrum cyfrowej rzeczywistości. Przeglądarka AI nie jest dodatkiem. To przyszła platforma interakcji z urządzeniami - z każdym nowym usprawnieniem co raz bliższa systemom operacyjnym takim jak Windows, Android, iOS, macOS. Kto dziś wygra wyścig o agenta, jutro będzie kontrolował nową gospodarkę uwagi, decyzji i danych.
Internet tworzony przez AI, do oczytu przez AI
Wraz z wejściem przeglądarek AI, internet przestaje być zbiorem stron, a staje się dynamicznym krajobrazem działań, rozmów i intencji. Zamiast wyszukiwać - mówimy, co chcemy osiągnąć. Zamiast przeglądać - otrzymujemy streszczenie wyników wyszukiwania. Nasza relacja z siecią się upraszcza, ale i dystansuje. Agent AI pośredniczy, filtruje, wybiera. Już nie widzimy wszystkiego - widzimy to, co na podstawie tajemniczych algorytmów i wciąż tajemniczego tworzenia się sztucznych sieci neuronowych wybrała dla nas sztuczna inteligencja. Ta sama sztuczna inteligencja, która już zaprzęgana jest do pracy przy tworzeniu różnorakich treści w internecie: od postów na media społecznościowe, po strony-słupy wygenerowane na tyle dobrze, że przebijają się w wynikach wyszukiwanie przez autentyczne, ludzkie treści.
Z jednej strony przeglądarki AI przychodzą z obietnicą oszczędności czasu, mniejszej ilości błędów, możliwości oddania się innemu zajęciu podczas gdy Comet czy inny Operator wykonuje nudne i żmudne zadanie. Ale niosą ze sobą też ryzyko. Czy w świecie, gdzie AI podsumowuje artykuły, wybiera produkty, odpowiada na maile i pisze notatki - człowiek nie stanie się biernym odbiorcą? Czy nie oddamy za wiele ze swojej sprawczości, wygodnie osuwając się w cyfrową inercję?
Coraz częściej pojawia się hasło "AI dla AI". Strony internetowe projektowane nie dla ludzi, ale dla agentów. Teksty pisane nie z myślą o czytelniku, ale o algorytmie, który je przeczyta. Skrypty, które nie czekają na kliknięcie człowieka, ale na reakcję innego bota. W takim internecie człowiek może poczuć się zagubiony, jakby obserwował obcy dialog, toczący się ponad jego głową.
Może i jestem naiwna, ale w przeglądarkach AI upatruję także szansę na lepszy internet
Z drugiej strony to właśnie przeglądarka AI może być szansą na odzyskanie bardziej osobistego, mniej opresyjnego internetu. Taka, która nie zarzuca nas banerami i opcjami, lecz reaguje na nasze potrzeby w sposób prosty i zrozumiały. Przez lata nauczyliśmy się radzić sobie z cyfrowym chaosem, a teraz mamy szansę na to, by to maszyna odczytywała kontekst i redukowała informacyjny szum. Odsiewała opinię od reklamy, informacje od perswazji językowej, mowę nienawiści od dyskusji politycznej, instrukcję krok-po-kroku od skrupulatnych zabiegów optymalizacji pod wyszukiwarkę. Jeśli agenci AI zostaną zaprojektowani w zgodzie z wartościami, które są naprawdę ludzkie - jak prywatność, wybór, przejrzystość - mogą stać się nie strażnikami, lecz przewodnikami. I właśnie wtedy internet, zamiast przytłaczać i być miejscem z którego chce się jak najszybciej uciec, może znów zacząć być miejscem, do którego chce się wracać.
W edukacji, pracy, komunikacji - wszędzie tam, gdzie operujemy na informacji - agent AI może stać się partnerem. Nie tylko narzędziem wykonawczym, ale też towarzyszem intelektualnym. Przypomni o zadaniu, zinterpretuje dokument, zasugeruje zmianę tonu maila. Użytkownik stanie się kimś w rodzaju dyrygenta: nie gra sam, ale wydaje polecenia orkiestrze, która zagra dokładnie to, czego potrzebuje.
Oczywiście, wiele zależy od tego, kto te orkiestry będzie budował i jakie będą przyświecać mu idee. Bo choć przeglądarka AI to obietnica nowej ery, to pozostaje pytanie: czy będzie to era emancypacji, czy kontroli?
Czy będziemy współpracować z agentami - czy działać pod ich dyktando?
Może zainteresować cię także: