To się naprawdę dzieje. Trump bez pardonu inwestuje w Intela
Doniesienia okazały się prawdziwe. Administracja Donalda Trumpa wykłada miliardy na stół i kupuje niemal 10 proc. udziałów Intela. Ruch ma wzmocnić USA w wyścigu technologicznym i uratować firmę w jednym z najtrudniejszych momentów jej historii.

Właśnie ogłoszono, że amerykański rząd zainwestuje 8,9 mld dol. w akcje spółki, kupując pakiet odpowiadający dokładnie 9,9 proc. udziałów. Transakcja ma być częścią szerszej strategii mającej zagwarantować USA pozycje lidera w produkcji i badaniach nad półprzewodnikami. Tak naprawdę chodzi jednak o ratowanie spółki. Jak zauważa na łamach naszego portalu Maciej Gajewski, Intel w ubiegłym roku odnotował największe straty w historii.
Skąd pieniądze na zakup udziałów?
Środki pochodzą z funduszy, które wcześniej przyznano Intelowi w formie grantów: 5,7 mld dol. z CHIPS Act oraz 3,2 mld z programu Secure Enclave. Zamiast kolejnych dotacji rząd zdecydował się na nabycie akcji, dzięki czemu inwestycja ma mieć charakter długofalowy i daje podatnikom szansę na zwrot kapitału w postaci wzrostu wartości udziałów. Administracja zapewnia, że będzie to pasywna własność, bez miejsca w zarządzie i prawa do ingerencji w politykę firmy.
Firma w cieniu historycznej straty
Decyzja rządu pojawia się w momencie, gdy Intel mierzy się z największym kryzysem od dekad. W 2024 r. spółka zanotowała stratę netto w wysokości 18,8 mld dol., co było jej pierwszą roczną stratą od 1986 r. Dla porównania, rok wcześniej wypracowała jeszcze 1,7 mld zysku. Z kolei akcje spadły o 60 proc. w ciągu jednego roku, co było najgorszym wynikiem w historii spółki. Od 2021 r. przychody stale topnieją: z 79 mld dol. spadły do 54 mld w 2023, a w 2024 r. osiągnęły jedynie 53,1 mld. Tak dramatyczne wyniki wymusiły drastyczne cięcia kosztów, czyli redukcję zatrudnienia o 15 proc. oraz zawieszenie wypłaty dywidendy po raz pierwszy od dekad.
Kryzys doprowadził również do zmian na najwyższych szczeblach. W marcu stanowisko prezesa objął Lip-Bu Tan, weteran branży półprzewodników i były szef Cadence Design Systems. Zastąpił Pata Gelsingera, którego działania ratunkowe nie przyniosły spodziewanych efektów. Donald Trump początkowo żądał jego dymisji, powołując się na rzekome powiązania z chińskim sektorem technologicznym.
Trump, AI i bezpieczeństwo narodowe
W obliczu tych problemów inwestycja rządu ma nie tylko ratować Intela, ale i zabezpieczać amerykańską przyszłość technologiczną. Administracja Trumpa postawiła na suwerenność chipową jako klucz do rozwoju AI i obrony narodowej. Z tego powodu Intel ma pełnić rolę najważniejszego dostawcy półprzewodników dla Departamentu Obrony oraz filaru budowy odpornego, krajowego łańcucha dostaw. Czyli prawdopodobnie szykuje nam się monopol w tym aspekcie.
Zobacz także:
Wejście rządu USA do akcjonariatu Intela to nie tylko historyczne wydarzenie, ale też desperacka próba ratowania firmy, która w ostatnich latach przegrywała bitwę o technologiczną dominację. Krytycy mogą widzieć w tym groźny precedens – ścisłe powiązanie Big Techu z polityką. Jednak alternatywą byłby upadek amerykańskiego lidera półprzewodników i oddanie pola konkurentom z Azji. A na to Trump z całą pewnością nie chce pozwolić.