REKLAMA

Spojrzeli na prognozy. IMGW mówi o niepokojącej anomalii

Idzie luty, podkuj buty – głosiło stare porzekadło, które dziś należy raczej zmodyfikować. Tegoroczny zimowy miesiąc stoi pod znakiem braku opadów. A to bardzo niedobra wiadomość.

Spojrzeli na prognozy. IMGW mówi o niepokojącej anomalii
REKLAMA

Jest luty, parasolkę zostaw w domu. Oto wersja obowiązująca w tym roku. IMGW napisało o prognozie modelu CFS. Wynika z niej, że średnia temperatura powietrza będzie w normie. Niestety odstępstwem będzie suma opadów. Wygląda „bardzo niepokojąco” – czytamy we wpisie IMGW-PIB Centrum Modelowania Meteorologicznego.

REKLAMA

Anomalię sumy opadów/średniej temperatury powietrza można porównać do zużycia paliwa w samochodzie. Załóżmy, że samochód średnio spala 7 litrów paliwa na 100 km. Jeśli w danym okresie spaliłby dokładnie tyle, ile wynosi norma, to byłoby to coś standardowego – tak jak prognozowana średnia temperatura w normie. Jednak jeśli spalanie nagle wzrośnie do 10 litrów na 100 km lub spadnie do 4 litrów na 100 km, to mamy do czynienia z anomalią – coś odbiega od typowego wzorca. Podobnie jest z opadami: jeśli zazwyczaj w lutym w danym regionie pada np. 30 mm deszczu lub śniegu, a w prognozie widzimy znacznie mniej lub znacznie więcej, oznacza to anomalię. Tak jak wzrost spalania paliwa może wynikać z agresywnej jazdy, złego stanu technicznego czy trudnych warunków drogowych, tak anomalie mogą być skutkiem zmian w cyrkulacji atmosferycznej, wzorców pogodowych czy zmian klimatycznych – opisało sytuację IMGW.

O problemie eksperci mówią od dawna. Styczeń był „wyjątkowo suchy”

- To, że w tym roku na kilku wodowskazach pobiliśmy rekordy niskich stanów wody, jest wskaźnikiem wieloletniej suszy. Wiele małych rzek i cieków już ma charakter rzek okresowych – jak pada to płynie w nich woda, a jak nie to mamy suche koryta. Obniżające się poziomy wód na dużych rzekach, szczególnie na Bulwarach w Warszawie, są kumulacją tego, co dzieje się w całej zlewni. Więc można powiedzieć, że w wielu regionach kraju już tej wody często nie ma. Problem leży w tym, że na co dzień tego nie odczuwamy, bo przecież jak odkręcimy kran, to woda leci – mówił w rozmowie ze smoglab.pl dr Sebastian Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN.

W rozmowie z PAP Szklarek zwracał również uwagę, że nasz deficyt wodny powstawał naprawdę bardzo długo. I dlatego teraz „samymi nadwyżkami kilku mokrych miesięcy tak szybko tego nie nadrobimy”.

Sytuację utrudniają rosnące temperatury – również zimą

Temperatura w grudniu 2024 była o 2,3 stopnia wyższa od średniej wieloletniej, a styczeń 2025 też był bardzo ciepły. Szklarek podkreśla, że według badań parowanie wody zimą jest coraz intensywniejsze. Rzecz jasna nie tak jak latem, ale to istotny problem.

- W okresie, kiedy zasoby wodne powinny się odbudowywać, przez rosnące temperatury ten bilans robi się coraz mniej korzystny. Nawet jeśli pada, to coraz więcej wody ucieka nam w postaci pary wodnej z powrotem do atmosfery. Suma rocznych opadów rośnie wolniej niż straty spowodowane parowaniem w ciągu roku, a bilans wodny Polski jest coraz bardziej niekorzystny – podsumował naukowiec.

REKLAMA

Na Spider's Web piszemy o suszy:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA